kierowca – Big Biker http://bigbiker.pl Fri, 08 Apr 2016 12:51:14 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.5.2 Zryty beret, czyli wyścigi ze świateł… http://bigbiker.pl/zryty-beret-czyli-wyscigi-ze-swiatel/ http://bigbiker.pl/zryty-beret-czyli-wyscigi-ze-swiatel/#comments Thu, 19 Sep 2013 07:10:22 +0000 http://bigbiker.pl/?p=281 Czasem… a co tu dużo mówić, często mi się zdarza być świadkiem takiej oto sytuacji: dwa pasy w jedną stronę, skrzyżowanie ze światłami. Stoję, powiedzmy, na lewym pasie jako pierwszy przed sygnalizatorem i w oczekiwaniu na pojawienie się zielonego światła. … Czytaj dalej

The post Zryty beret, czyli wyścigi ze świateł… appeared first on Big Biker.

]]>
Czasem… a co tu dużo mówić, często mi się zdarza być świadkiem takiej oto sytuacji: dwa pasy w jedną stronę, skrzyżowanie ze światłami. Stoję, powiedzmy, na lewym pasie jako pierwszy przed sygnalizatorem i w oczekiwaniu na pojawienie się zielonego światła. Obok, na prawym pasie, stoi samochód. Kierowca patrzy na mój motocykl. To uruchamia czerwone światełko w głowie, które mówi: „nie tylko nie to, tylko nie kolejny kretyn, który się będzie ścigał!” Niestety, moja intuicja często się nie myli  – kiedy zapala się zielone światło, wrzucam bieg i odkręcam manetkę, co powoduje, że motocykl szybko nabiera prędkości (bo tak jest skonstruowany – ma większy moment obrotowy, a zatem w naturalny sposób szybciej przyśpiesza, niż większość samochodów) i już słyszę jak obok gość piłuje silnik. Charczy i rżnie metalem o metal tylko dlatego, żeby mi pokazać, że on też może przyśpieszyć. Odwracam ze zdziwieniem głowę i co widzę? Gość patrzy sztywno przed siebie, trzyma się kurczowo swojej kierownicy i tnie do przodu, ile fabryka dała. Byle coś komuś udowodnić. Nie wiem co. Może, że ma większe przyrodzenie niż byśmy sądzili po jego żałosnym wyglądzie i żałosnym samochodziku kupionym od szwagra na raty i pucowanym co niedziela? A może, to nie kwestia większej fujary, bo przecież wielokrotnie taki numer na skrzyżowaniu obserwowałem w wykonaniu kobiet? Kiedyś nawet ścigała się ze mną w ten sposób jakaś starsza pani w gustownym szaliku i mniej gustownym Golfie. Może chodzi o ego, które musi zostać średnio co dwie godziny odpowiednio nadęte, by samemu sobie potwierdzać, że jest się „zwycięzcą”. Może pani właśnie zobaczyła słynny motywujący do bólu filmik „zwycięzcy internetu” z mantryczną frazą: „jesteś zwycięzcą” i tak w to swoje zwycięstwo uwierzyła, że już nie może odpuścić byle bikersowi na skrzyżowaniu.

Jeszcze może jakoś bym mógł zrozumieć tę chęć zawodów, o ile na skrzyżowaniu staliby obok jakiegoś ścigacza. Może wtedy myśl zuchwała: „ja mu dam ściganie!” mogłaby powstać w tych małych móżdżkach, kierowana zazdrością o osiągane prędkości, które przecież właśnie ze ścigaczami są kojarzone? Ale ścigać się na skrzyżowaniu z dużym cruiserem, którego istotą nie jest szybkość, ale chromowany majestat? Jakżesz zryty beret trzeba mieć, żeby wpaść na coś takiego?

Postanowiłem kiedyś zrobić eksperyment. Polegał on na tym, że kiedy usłyszałem wycie silnika jadącego w takiej sytuacji obok mnie na drugim pasie, po jakimś czasie zacząłem udawać, że nie daję rady. Dałem się wyprzedzić, żeby zobaczyć minę delikwenta za kierownicą. To piękne doświadczenie zobaczyć tyle niekłamanej satysfakcji. To „zwycięstwo”, które natychmiast po powrocie do domu zostanie obwieszczone żonie i czeladce dzieci: „ale dzisiaj pokazałem harleyowcowi gdzie jego miejsce w szeregu!”. I kiedy przez chwilę mu się gęba śmiała, i jeszcze się oglądał przez ramię jak daleko zostałem w tyle… wtedy redukcja biegu i manetka na maksa. Kiedy po kilku sekundach go wyprzedzałem, mimo iż dalej piłował swój silnik na maksa – minę ma już nie tęgą. Jakby mu ktoś opuścił spodnie w kościele. Jakby go ktoś przeleciał i nie zapłacił. Jakby dostał w ryj zepsutą rybą na targowisku od łotewskiego chłopa.
Zrobiłem tak raz, dwa, a może maksymalnie trzy. Tylko i wyłącznie celem socjologicznych badań na okoliczność sprawdzenia czy rzeczywiście tymi tłokami może kierować rozdęte ego. Wyszło mi, że tak. Teraz już nie ma po co sprawdzać, więc w takich sytuacjach odpuszczam… Niech jedzie. Niech się cieszy. W końcu w swoim smutnym życiu ma tak mało powodów do radości, no nie?

The post Zryty beret, czyli wyścigi ze świateł… appeared first on Big Biker.

]]>
http://bigbiker.pl/zryty-beret-czyli-wyscigi-ze-swiatel/feed/ 3
Puszkarze w nieustającym ataku http://bigbiker.pl/puszkarze-w-nieustajacym-ataku/ http://bigbiker.pl/puszkarze-w-nieustajacym-ataku/#comments Tue, 20 Aug 2013 06:27:52 +0000 http://bigbiker.pl/?p=119 Właśnie na portalu scigacz.pl trwa ekscytacja listem kierowcy skierowanym do motocyklowej braci. Pan kierowca piszący list generalnie motocyklistów kocha… Nie zapomina też jednak trochę ochrzanić, za różne wyczyny: szybkość, wyprzedzanie na zakrętach, wyprzedzanie z prawej itd., itp. Kierowców zaś też … Czytaj dalej

The post Puszkarze w nieustającym ataku appeared first on Big Biker.

]]>
Właśnie na portalu scigacz.pl trwa ekscytacja listem kierowcy skierowanym do motocyklowej braci. Pan kierowca piszący list generalnie motocyklistów kocha… Nie zapomina też jednak trochę ochrzanić, za różne wyczyny: szybkość, wyprzedzanie na zakrętach, wyprzedzanie z prawej itd., itp. Kierowców zaś też gani, ale jedynie za nieustępowanie w korkach. No cóż… Podpowiem zatem autorowi listu za co jeszcze należy się kierowcom samochodów kilka miłych słów. Otóż jadę sobie drogą dwupasmową. Jakieś 120 km/h. Na drugim pasie, po mojej lewej, wyprzedza mnie jakieś kombi. Widzę jednak w lusterku, że miast wyprzedzać samochód zrównuje się ze mną i zaczyna coraz bardziej zjeżdżać na mój pas. O co kaman? Patrzę i już wiem. Otóż na fotelu pasażera siedzi dziecko z aparatem fotograficznym w ręku. Tatuś kierowca chcąc umożliwić dzieciakowi zrobienie zdjęcia mojego motocykla zrównał prędkość do mojej i podjeżdża do mnie najbliżej jak się da. Odsuwam się do prawej, jadę już 30 cm od krańca drogi (bez pobocza), a tatuś kierowca głupawo uśmiechnięty jedzie już jakieś pół metra ode mnie. Dziecko robi zdjęcia, pełen entuzjazm i zadowolenie. Tatuś się cieszy – ach, jaka będzie fajna fotografia! Oczywiście zwalniam, ale on też zwalnia. No to rura – on też przyśpiesza, bo bachor musi mieć pamiątkową fotę…

W sumie to, że dziecko bez wyobraźni i nieświadome, to nie wina dziecka, bo taka jego natura. Jednak to, że tak samo głupi i nieświadomy tatuś, to już absolutna wina tatusia, bo w dorosłym wieku powinien choć odrobinę pomyśleć. Wiem, że to boli, wiem, że kiedy te dwie samotne komórki mózgowe spotkają się nagle w tej pustej pale, to są tak zdziwione tym spotkaniem, że na intelekt już nie ma czasu. Nic jednak nie tłumaczy tego, że tatuś chcąc zrobić przyjemność dziecku mógł mnie zabić. Wystarczyłaby przecież dziura w jezdni, jakakolwiek przeszkoda zmuszająca mnie do odbicia kołem w bok. Nie zmieściłbym się i teraz miast pisać te słowa wąchałbym kwiatki od spodu.

To oczywiście ekstremalny przypadek braku wyobraźni na drodze. Jednak takie postrzeganie świata – zza „bezpiecznej” puszki – wcale nie jest rzadkie. Wielokroć kierowcy samochodów siedzieli mi „na ogonie”, jadąc za mną około metra i kompletnie nie zdając sobie sprawy, że w porównaniu z samochodem hamujący motocykl dosłownie staje w miejscu. Przy takiej jeździe delikatne naciśnięcie manetki hamulca powoduje, że jadący za mną idiota wbija się w mój motocykl natychmiast. Ale tego pan kierowca w swoim emocjonalnym liście już nie chciał zauważyć…

The post Puszkarze w nieustającym ataku appeared first on Big Biker.

]]>
http://bigbiker.pl/puszkarze-w-nieustajacym-ataku/feed/ 4