kredens – Big Biker http://bigbiker.pl Fri, 08 Apr 2016 12:51:14 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.5.2 Prędzej czy później skończymy na kredensie… http://bigbiker.pl/predzej-czy-pozniej-skonczymy-na-kredensie/ http://bigbiker.pl/predzej-czy-pozniej-skonczymy-na-kredensie/#comments Wed, 25 Sep 2013 06:24:46 +0000 http://bigbiker.pl/?p=315 Kiedy wczoraj rowerowo przemierzałem bezkresne otchłanie miechowickich lasów z dobrą kumpelą, jakoś tak niepostrzeżenie rozmowa zeszła na motocykle. To znaczy uściślając, jak zwykle wykorzystałem sytuację, by eksportować ideę absolutnej potrzeby zakupu motocykla. Zawsze zresztą wszystkich namawiam, żeby spróbowali motocyklizmu, gdyż … Czytaj dalej

The post Prędzej czy później skończymy na kredensie… appeared first on Big Biker.

]]>
Kiedy wczoraj rowerowo przemierzałem bezkresne otchłanie miechowickich lasów z dobrą kumpelą, jakoś tak niepostrzeżenie rozmowa zeszła na motocykle. To znaczy uściślając, jak zwykle wykorzystałem sytuację, by eksportować ideę absolutnej potrzeby zakupu motocykla. Zawsze zresztą wszystkich namawiam, żeby spróbowali motocyklizmu, gdyż to piękna pasja przecież. W każdym razie opowiadałem jak to jest fajnie jechać na motocyklu i na przykład jak się ma przed sobą daleką drogę, to najlepszy motocykl to byłby taki to a taki… Żeby był maks wygodny, nie hałasował za bardzo, żeby można w nim było zmieścić sporo bagażu, żeby można było posłuchać też czasem muzyki, pogadać przez zintegrowany system z pasażerem, żeby miał jakiś taki sprytnie zamontowany uchwyt na GPSa – co jest przecież ważne w dalekiej drodze i żeby jeszcze miał to, siamto i sramto. I nagle sam się złapałem na tym, że nie wymyślam rzeczy niestworzonych, tylko opowiadam o istniejącym motocyklu. O czymś, co łączy w sobie wszystkie te cechy, który wymieniłem wyżej. O czymś czym miałem jeździć dopiero na emeryturze. Co jest zgredziolskie do bólu. Co jest tak masakrycznie zgredziolskie, że przy tym poziomie zgredziolstwa moje shadołowe podłogi to mały pikuś. O czymś, co przystoi tylko i wyłącznie statecznym, posiwiałym lamerom, którzy zapomnieli po co człowiekowi seks, a kochanka im służy tylko i wyłącznie do celów wizerunkowych. Tak… to straszne i nie ma czego ukrywać: wczoraj na rowerowej przejażdżce złapałem się na tym, że na dłuższe wycieczki powinienem sobie sprawić kredens.
Pamiętam jak z wieloma przedstawicielami motocyklowej braci zgodnie uznaliśmy, że kredens jest sprzętem, który powinien być dodawany do emerytalnej odprawy. Że to ostatni etap motocyklizmu. Etap, a jakże, wspaniały, ale niestety taki, po którym już niewiele ekscytującego może się w życiu motocyklisty wydarzyć. I teraz nagle uświadomiłem sobie, że pożądam kredensu dużo wcześniej niż sądziłem. Że przydałby się już. Tu i teraz. Stateczny, nobliwy i wypasiony na maksa. Czy to oznacza, że się zestarzałem szybciej niż David Bowie w „Zagadce nieśmiertelności”? A może rąbnąwszy w asfalt pod Tokayem przy okazji przyrąbałem w główkę i nie chcę się do tego przyznać, ale i tak się wyda, bo zaczynam mieć haluny? Bo nagle mi się zamarzył kredens i to o dwadzieścia lat za wcześnie? Otóż zdaje się, że jednak chyba nie… To nie halucynacje – to pragmatyzm. To odwieczna pokusa bikera, by mieć tyle motocykli, żeby starczyły na każdą okazję. Cruiser na dookoła komina, terenowy na wertepy i kredens na trasy powyżej tysiąca kilometrów. Bo to jest zdaje się w motocyklizmie najpiękniejsze. Jasne, że w tym kraju, który zaciska pętlę na naszych szyjach, żądając coraz większych podatków, podnosząc ceny za paliwo i odsetki za kredyt we frankach, to wciąż marzenie ściętej głowy. Ale przecież wiemy, chociażby z telewizji, że gdzieś tam, w świecie, motocyklowa pasja niekoniecznie się wiąże z decyzją co do posiadania tylko i wyłącznie jednego motocykla. Wyobraźmy sobie, co by stało w naszym garażu, gdyby nas na to było stać! A może trzeba postawić inaczej ten problem: czy gdybyśmy mieli odpowiednią ilość kasy, to czy w garażu na pewno mielibyśmy tylko jeden motocykl? Otóż w takiej szczęśliwej sytuacji ja na pewno nie skończyłbym na jednym. I na pewno Honda Goldwing miała by tam też swoje miejsce!

The post Prędzej czy później skończymy na kredensie… appeared first on Big Biker.

]]>
http://bigbiker.pl/predzej-czy-pozniej-skonczymy-na-kredensie/feed/ 3
Wiercone wydechy, czyli transmisja z pracy trraktorów http://bigbiker.pl/wiercone-wydechy-czyli-transmisja-z-pracy-trraktorow/ http://bigbiker.pl/wiercone-wydechy-czyli-transmisja-z-pracy-trraktorow/#comments Mon, 19 Aug 2013 08:18:09 +0000 http://bigbiker.pl/?p=116 Kiedyś, pewien znany mi motocyklista postanowił stunningować swoją wiekową Hondę Shadow. Przeróbka ta głównie dotyczyła wydechów i polegała na zastąpieniu oryginalnych rurami dorabianymi. Były śliczne, nierdzewne, gustowne i puste w środku. Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania. Kiedy się bowiem z nim … Czytaj dalej

The post Wiercone wydechy, czyli transmisja z pracy trraktorów appeared first on Big Biker.

]]>
Kiedyś, pewien znany mi motocyklista postanowił stunningować swoją wiekową Hondę Shadow. Przeróbka ta głównie dotyczyła wydechów i polegała na zastąpieniu oryginalnych rurami dorabianymi. Były śliczne, nierdzewne, gustowne i puste w środku. Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania. Kiedy się bowiem z nim umówiłem na parkingu pod katowickim Selgrosem, to kilka minut przed jego przyjazdem ja i inni kierowcy zastanawialiśmy się czy zaczął się właśnie atak z powietrza ruskich MIG-ów 20, w jakiś cudowny sposób zaplątanych gdzieś na katowickim niebie. Dzieci płakały, psy szczekały, a ci, którzy zostali na parkingu, zaczęli się nerwowo rozglądać za możliwością ukrycia w najbliższym schronie przeciwatomowym. W końcu mój znajomy zajechał dumnie na parking i okazało się, że grzmoty, które tak wystraszyły okoliczną ludność dobywają się z jego „stunningowanego” wydechu. Oczywiście gość był przeszczęśliwy – podjechał do mnie z bananem na twarzy i wykrzyknął: „Ale czad, nie?”, co zrozumiałem tylko i wyłącznie z ruchu warg. Szans na usłyszenie czegokolwiek nie było żadnych.

Innym razem wydechy rozwiercił sobie inny kolega. Bardzo się z nich cieszył. Rozpierała go nawet duma. Problem jednak w tym, że na pewnym zlocie motocyklowym trudno było znaleźć chętnego, który chciałby za nim jechać. Ja wytrzymałem piętnaście minut i z bólem głowy, jak po największej popijawie, w końcu zrejterowałem. Jestem przeciwnikiem wiercenia wydechów. Z prostego powodu: otóż spróbujcie na czymś takim, albo za czymś takim jechać kilkaset kilometrów. Po prostu się nie da. Rozumiem argument, że motocykl musi być głośny, żeby kierowcy samochodów szybko się orientowali, że muszą na drodze zaakceptować obecność jednośladu. Jednak bez przesady. Duże motocykle i tak ciche nie są (chyba że mówimy o kredensach, ale akurat w przypadku Gold Wingów o coś innego chodzi), więc podkręcanie sztucznie ich głośności tylko pogarsza sprawę. Co innego tunningowanie wydechów tak, by nie były głośniejsze, ale bardziej basowe. Tu pełna zgoda, a nawet chęć wielka.

A co do argumentu o zwracaniu uwagi kierowców. Hm… ja sobie swego czasu zamontowałem na motocyklu klakson od TIR-a w postaci uroczych, chromowanych trąbek. I nawet fajnie gadały, rzeczywiście przykuwając uwagę kierowców, kiedy było trzeba. Niestety, naleciały mi do nich muchy i zamilkły na zawsze. Rozważam teraz zakup sygnalizacji dźwiękowej z jachtu… Ale to już inna historia i inna szajba….

The post Wiercone wydechy, czyli transmisja z pracy trraktorów appeared first on Big Biker.

]]>
http://bigbiker.pl/wiercone-wydechy-czyli-transmisja-z-pracy-trraktorow/feed/ 1