The post Zaprojektować samemu motocyklową kurtkę? Czemu nie? Cz. 1 appeared first on Big Biker.
]]>Manufaktura w Sialkot, jednego z naszych późniejszych pakistańskich partnerów
Coś mnie tknęło. Zacząłem googlować ten cały Pakistan. W końcu znalazłem dość cenną informację – okazało się, że mają tam miasto Sialkot znane z produkcji akcesoriów sportowych i chirurgicznych. Mało tego – szyją tam na przykład skórzane piłki dla Adidasa czy Nike’a, a ich skalpele są używane na salach operacyjnych całego świata. Co więcej, kraj ten okazuje się prawdziwym zagłębiem skór i to doskonałej jakości – dlatego też to właśnie tam szyta jest motocyklowa odzież skórzana największych światowych marek. No tak – pomyślałem w pierwszej chwili – ale kogo z małych sklepikarzy byłoby stać na zamówienie dziesiątek tysięcy kurtek? Ale zaraz, zaraz… Z kolejnej informacji znalezionej w anglojęzycznym necie dowiedziałem się, że nie ma tam jakichś strasznie dużych fabryk – wszystkie te piłki i kombinezony szyją małe, rodzinne szwalnie… Hm… A może by tam zadzwonić i zapytać czy by mi czegoś nie uszyli i za ile? Przyznacie, że myśl śmiała.. No, w sumie tak, ale z drugiej strony jak nie zadzwonię, to się nie dowiem. Następnego dnia zacząłem namierzać pakistańskie firmy specjalizujące się w szyciu ciuchów motocyklowych z Sialkotu. Znalazłem kilkanaście i do wszystkich napisałem maila. Odpowiedziały dwie – jedna, że podejmą współpracę jak zamówię cały statek ciuchów, a druga, żebym sobie wybrał jakiś wzór z ich strony i że mogę zamówić już od kwoty 3 tys. euro, a w razie czego mogą w tych wzorach nawet dokonać dla mnie jakichś zmian. Trop wydawał się dobry, bo jeśli mogą dokonać zmian, to cóż w sumie stoi na przeszkodzie, żeby uszyli coś nowego – coś dokładnie takiego, jak im powiem? Jak dowiedzieli się czego tak naprawdę chcę, dali mi adres skype’owy i poprosili o połączenie. Następnego dnia gadamy przez skypa. Widzę jakieś biuro, a w nim czterech Pakistańczyków. Jeden zdaje się szefuje, a reszta robi za atrakcję wizualną. Gadam zatem z tym szefem – ma na imię Shahid i nie jest w stanie wypowiedzieć mojego nazwiska. Odtąd dla niego będę już „mister dżibs” i „ju ar my friend”. Po półgodzinnej dyskusji (okazuje się, że koleś studiował w Londynie, ale mówi taką angielską platówą, że trzeba się naprawdę przyzwyczaić, żeby skumać o co mu akurat chodzi) wynegocjowałem całkiem niezłe warunki: ja im narysuję jaką bym chciał kurtkę, a oni mi zrobią jej prototyp, czyli jedną sztukę i mi ją wyślą kurierem. Ja zaś mam ją porządnie ze wszystkich stron obejrzeć i nanieść wszelkie sugestie i poprawki. Co do wszystkiego: skóry, zamków, protektorów, podpinki, klipsów, rzepów, loga i czego bym tam jeszcze nie wymyślił. Wracam do domu, otwieram piwo i obwieszczam żonie, że oto właśnie zostałem światowej klasy projektantem najlepszych na świecie motocyklowych kurtek i mam tylko jeden problem: otóż mianowicie nie potrafię rysować. I w tej sekundzie Dorota zwraca mi uprzejmie uwagę, że brak talentu w dziedzinie rysunków to akurat mój najmniejszy problem. „A czemu?” – pytam z ulgą, bo pewnie znalazła jakieś rozwiązanie. Niestety, sprowadziła mnie szybko na ziemię: „twój główny problem to cło, import do Polski i sprawdzenie czy w ogóle nam to wolno robić”. Okazało się, że było wolno… ale nie było to takie proste…
c.d.n.
The post Zaprojektować samemu motocyklową kurtkę? Czemu nie? Cz. 1 appeared first on Big Biker.
]]>The post Przepis na kask z papier mâché… appeared first on Big Biker.
]]>Z czasów kiedy jeszcze prowadziłem sklep z motocyklowymi ciuchami zapamiętałem jednego gościa. Przyjechał chromowanym, nowym cruiserem – zdaje się, że Vulcanem. Wszedł do sklepu, porozpinał skórzaną, motocyklową kurtkę, ściągnął z głowy wypasionego pełnego Shuberta i zapytał czy mamy damskie kaski. Bo on chciałby się wybrać na przejażdżkę z żoną swoim nowiusieńkim motocyklem i potrzebuje dla niej kask. Mówię, że mamy i to nawet od kilku producentów i podchodzę z nim do regału z kaskami. Gość widzi ceny i mówi: „E nie…, ja to bym tak chciał jakiś damski kask tak maks do stu złotych”. W pierwszej chwili chciałem zajechać mu z laćka prosto w zadek na okoliczność tego, że bezpieczeństwo własnej żony ocenił zaledwie na stówkę. Jednak się zreflektowałem – bo nieładnie jest kopać ludzi, nawet jak są skończonymi idiotami – i zaproponowałem rozwiązanie:
– Może sobie pan sprawić bardzo tanio, fajny kask damski…
– Jak? – zapytał szczerze zainteresowany.
– Posadź pan żonę na krześle, weź pan trochę starych gazet, odrobinę gipsu, albo mąki i wymieszaj pan to w misce z wodą. Tak żeby była z tego taka kleista papka. I tę papkę nałóż pan żonie na głowę. Jak wyschnie masz pan dopasowany i gustowny kask damski z papieru mâché…
Po mojej wypowiedzi pan się zdenerwował i opuścił sklep w zdecydowanym pośpiechu. Nie wiedzieć czemu. Przecież pod względem bezpieczeństwa damski kask do stu złotych, a kask z papieru mâché to dokładnie to samo…
The post Przepis na kask z papier mâché… appeared first on Big Biker.
]]>