wiatr – Big Biker http://bigbiker.pl Fri, 08 Apr 2016 12:51:14 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.5.2 Motocyklista jak piórko na wietrze? http://bigbiker.pl/motocyklista-jak-piorko-na-wietrze/ http://bigbiker.pl/motocyklista-jak-piorko-na-wietrze/#comments Fri, 13 Sep 2013 06:55:53 +0000 http://bigbiker.pl/?p=253 Właśnie na portalu Motocykl on-line przeczytałem pytanie jednego z forumowiczów o wagę motocyklisty. Chodzi mianowicie o to czy drobnego/chudego motocyklistę wiatr nie zwieje z motorka, o co troszczą się akurat w nadmiarze koledzy forumowicza. Od razu wiadomo, że koledzy znają … Czytaj dalej

The post Motocyklista jak piórko na wietrze? appeared first on Big Biker.

]]>
Właśnie na portalu Motocykl on-line przeczytałem pytanie jednego z forumowiczów o wagę motocyklisty. Chodzi mianowicie o to czy drobnego/chudego motocyklistę wiatr nie zwieje z motorka, o co troszczą się akurat w nadmiarze koledzy forumowicza. Od razu wiadomo, że koledzy znają motocykle jedynie z obrazka albo opowieści internetowych trolli. Pamiętam jak kiedyś jeden z kumpli, rozpoczynających wtedy swoją motocyklową przygodę, trochę się niepokoił podmuchami wiatru podczas jazdy na motocyklu. Podpowiedziałem mu wtedy dla uspokojenia, że powinien w pierwszym rzędzie zwrócić uwagę na to, czy wiatr rzeczywiście działa na niego z taką samą siłą jak na motocykl? Okazuje się, że nie. Z prostego powodu – motocykl ma wielokrotnie od nas większą masę, a zatem to my odczuwamy silniejszy podmuch wiatru niż nasza maszyna. Już sama świadomość, że motocykl na wietrze jest dużo bardziej stabilny niż nam się wydaje, pozwala pozbyć się obawy, że wiatr nas zaraz wywróci. Ta sama świadomość pozwala również na pozbycie się wątpliwości, czy wiatr nas z maszyny zdmuchnie… bo jest się czego trzymać! Czegoś dużo bardziej stabilnego niż my. Kolejna rzecz to praca z wiatrem. O ile wiatr wieje jednakowo z jednej strony, wystarczy pochylić maszynę tak, by dawała temu wiatrowi stabilny opór i jednocześnie jechała w wybranym przez nas kierunku. Trochę to działa jak żaglówka na jeziorze – ustawiamy żagiel tak, by wiatr przenosił swoją energię na ruch łódki. W jeździe na motocyklu ustawiamy zaś motorek tak, by siła wiatru podnosiła go z wymuszonego pochylenia do takiej pozycji, która pozwala na stabilną jazdę.

Gorzej, gdy wiatr wali w nas z boku kolejnymi, nieprzewidywalnymi podmuchami. Potrafią być tak silne, że przesuwają motocykl o pół metra, a nawet metr, w stronę przeciwną. Nie da się wówczas jechać w stałym pochyle, bo nie da się przewidzieć kiedy i jak silny podmuch nastąpi. Co wówczas należy robić? Otóż jechać uważnie, by być na taki podmuch zawsze przygotowanym. Nie jedziemy wówczas przy krańcu jezdni, żeby w razie podmuchu z niej nie wypaść. Należy wybrać taki tor ruchu, który gwarantuje nam odpowiedni i bezpieczny zapas miejsca. I to właściwie cała tajemnica jazdy z wiatrem. Więcej można znaleźć w książkach dedykowanych technice motocyklowej jazdy, ze sławetnym „Motocyklistą doskonałym” Hough Davida L. na czele.

A koledze z forum podpowiadam uprzejmie – jakoś nie słyszałem jeszcze, żeby kogokolwiek z motocykla zwiało:-)

The post Motocyklista jak piórko na wietrze? appeared first on Big Biker.

]]>
http://bigbiker.pl/motocyklista-jak-piorko-na-wietrze/feed/ 2
Wicher wieje, czyli potęga pełnego kasku… http://bigbiker.pl/wicher-wieje-czyli-potega-pelnego-kasku/ http://bigbiker.pl/wicher-wieje-czyli-potega-pelnego-kasku/#comments Tue, 03 Sep 2013 20:05:38 +0000 http://bigbiker.pl/?p=201 Właśnie zrobiliśmy 390 mil. Polska, Słowacja, Węgry i nocujemy 30 km od granicy z Rumunią, na kempingu pod Debreczynem. Oczywiście dorwaliśmy się w sklepie do węgierskich win i jak tylko zorganizujemy szklanki, to się dowiemy czy było warto. Bo jednak … Czytaj dalej

The post Wicher wieje, czyli potęga pełnego kasku… appeared first on Big Biker.

]]>
Właśnie zrobiliśmy 390 mil. Polska, Słowacja, Węgry i nocujemy 30 km od granicy z Rumunią, na kempingu pod Debreczynem. Oczywiście dorwaliśmy się w sklepie do węgierskich win i jak tylko zorganizujemy szklanki, to się dowiemy czy było warto. Bo jednak co, jak co, ale balatoński wypasiony Pinot Noir nijak z gwinta nie byłby chyba do przełknięcia (oczywiście nie próbowałem i jakoś nie mam zamiaru). Co zaś do samej podróży – Słowacja jest oczywiście „wporzo”. Nie kasują motocykli ani za autostrady, ani też za parkingi. Niestety, puszkarze jadą tak strasznie przepisowo, że aż zęby bolą. Jak jest ograniczenie do 50 km/h, to choćby nie wiem co się działo, jadą nie więcej niż 50. Zdarzają się oczywiście kolesie bardziej papiescy od papieża i przy takim ograniczeniu na wszelki wypadek jadą 10 km mniej. Wiadomo, że o bezwzględności słowackiej policji i wysokości wystawianych przez nią mandatów chodzą już legendy, ale i tak… trzeba się do tego przyzwyczaić.  Na sławetną autostradę, która ma podobno pięknie lecieć przez całą Słowację nie ma co specjalnie liczyć – jest tak gruntownie remontowana, że jadąc nią tęskni się do naszej katowicko – krakowskiej A4 (nie wierzę, że to napisałem). Za to przed Preszowem mają zarąbisty 5 km tunel i wiatry, którą chcą łeb urwać. I to nie jakiś tam stały, dujący wiatr z jednej strony. To podmuchujący znienacka wicher niespodzianka. Walił dziś tak, że przesuwał motocykl nawet o metr w bok. I nie da się do tego przyzwyczaić np. prowadząc maszynę pochyloną tak, by opierała się na tym wietrze. Przywala z lewej mańki tak, że nie da się tego przewidzieć – niezależnie jak bardzo wypatruje się nasypów pobocza, lasów czy innych wiatrołapów. Jednym słowem – czad. Tak duży czad, że człowiek sobie jedzie i nie może się nadziwić jakie to anioły podpowiedziały mu o katowickim poranku, by jednak zabrał ze sobą zamknięty kask.
Potem Koszyce i koniec tej niby autostrady. Następnie Węgry i zupełnie inny świat – nagle zrobiło się tak gorąco, że trzeba było się trochę porozbierać. Tym razem autostrada od Miszkolca do Debreczyna jest już na europejskim poziomie. Pruliśmy tak zatwardziale, że w Debreczynie w końcu zgubiliśmy drogę. Ale co tam – najważniejsze, że przejechaliśmy połowę trasy i że jutro z samego rana wyruszymy na spotkanie Rumunii.
Podsumowując – droga była piękna i zleciała aż miło. Głównie dlatego, że po drodze zatrzymaliśmy się w średniowiecznej Lewoczy, na którego rynku stoi kuta „klatka hańby” pochodząca z 1600 r. … na niesfornych i innych „zasługujących”. Taka ichnia pamiątka po ciężkich czasach. I nie mogłem się powstrzymać – cała drogę myślałem kogo by tam dla przykładu można było choć na chwilę dzisiaj wsadzić….

Fota klatki hańby:

The post Wicher wieje, czyli potęga pełnego kasku… appeared first on Big Biker.

]]>
http://bigbiker.pl/wicher-wieje-czyli-potega-pelnego-kasku/feed/ 2