zlot motocyklowy – Big Biker http://bigbiker.pl Fri, 08 Apr 2016 12:51:14 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.5.2 Markowe internetowe „nibykluby” motocyklowe http://bigbiker.pl/markowe-internetowe-nibykluby-motocyklowe/ http://bigbiker.pl/markowe-internetowe-nibykluby-motocyklowe/#respond Fri, 30 Aug 2013 07:18:02 +0000 http://bigbiker.pl/?p=188 Kilka dni temu „Motocykl Online” opublikował wyniki swoich badań mających ustalić profil polskiego motocyklisty. W artykule podsumowującym wyniki tych badań można przeczytać takie zdanie: „ponad 80% bikerów dosiada „japońców” (Hond 27,1%, Yamah 23,2%, Suzuki 20,9% i Kawasaki 9%). Do tego … Czytaj dalej

The post Markowe internetowe „nibykluby” motocyklowe appeared first on Big Biker.

]]>
Kilka dni temu „Motocykl Online” opublikował wyniki swoich badań mających ustalić profil polskiego motocyklisty. W artykule podsumowującym wyniki tych badań można przeczytać takie zdanie: „ponad 80% bikerów dosiada „japońców” (Hond 27,1%, Yamah 23,2%, Suzuki 20,9% i Kawasaki 9%). Do tego niemal w połowie przypadków (48,8%) mają one silniki o pojemności między 501 a 750 cm3.” Co oznacza, że rynek motocyklowy w Polsce tak naprawdę opanowała wielka japońska czwórka. To ma też swoje odbicie w dość zadziwiającej sytuacji wyrastającej jak grzyby po deszczu na obrzeżach oficjalnych klubów motocyklowych zrzeszonych w sławetnym Kongresie. Mowa tu o motocyklowych grupach adoracji danej marki, które od zalążka w postaci motocyklowego forum kiełkują w stronę oficjalnych stowarzyszeń. Najpierw bowiem zbiera się brać motocyklowa, jeżdżąca na motocyklach tej samej marki, a do tego jeszcze tego samego rodzaju czy typu. Ta brać jest oczywiście przypisana do przeróżnych forów internetowych, które spełniają bardzo ważną funkcję serwisową – to stamtąd dowiadujemy się, którą śrubkę w motocyklu odkręcić i to w którą stronę. Jednak przy tej podstawowej funkcji serwisowej, powstaje też funkcja integracyjno – dyskusyjna. Najżywsza poza sezonem, bo bikersi siedzą w domach, a jedynym łącznikiem z ich pasją pozostają internetowe wspomnienia wspólnych wyjazdów lub dowolne przepychanki słowne, w których jedno nadmuchane ego boksuje się z drugim też pięknie nadętym. Potem na bazie tych grup dyskusyjnych organizuje się kolejne motocyklowe zloty, na których ci co zapisali się na forum pierwsi czują się trochę lepsi od nowych, a tych ostatnich z kolei zaczyna przybywać w zaskakującym tempie. Kiedy jest ich ponad tysiąc cała trzódka przestaje już być do ogarnięcia. A wszystko to – co jest tak naprawdę najbardziej absurdalne – wokół jednej marki. Czemu wydaje mi się to absurdalne? Ponieważ, część z tych forumowych bikerów po jakimś czasie zmienia marki swoich motocykli, co jest oczywiście całkowicie naturalne. Przecież się rozwijamy, zmieniamy swoje upodobania, a w końcu też trochę starzejemy. Tymczasem związkom i relacjom motocyklistów taka sytuacja z góry narzuca pewne markowe przywiązanie. Definiuje bikera jako wiernego wielbiciela np Yamahy. Kiedy zaś przesiada się na Suzuki albo pozostaje w grupie, co jest nieco zabawne, albo jest zmuszony do przejścia do innej grupy, gdzie swą karierę „członka” zaczyna od zera. Trochę to moim zdaniem głupawy system. Przecież można by w tym absurdzie pójść dalej i na przykład najbardziej zagorzałym uczestnikom i twórcom systemu zaproponować, by wykonali sobie markowe dziary. Niech se wytatuują na ramionach logo Kawasaki czy Hondy. Cóż w tym dziwnego, skoro zrzeszyli się wiernie wokół takiej czy innej marki i te swoje zrzeszenie dumnie prezentują na motocyklowych flagach, nalepkach i czym tam jeszcze chcą. Tatuaż wydaje się tutaj najwygodniejszym rozwiązaniem, które jednocześnie będzie podkreślało prawdziwe, a nie tylko udawane oddanie. A to, że wytatuowanie sobie napisu Yamaha na ramieniu tak naprawdę niczym się specjalnie nie różni od noszenia na ciele reklamy Jogobella, to już oczywiście śmieszna, ale zupełnie inna historia…

The post Markowe internetowe „nibykluby” motocyklowe appeared first on Big Biker.

]]>
http://bigbiker.pl/markowe-internetowe-nibykluby-motocyklowe/feed/ 0
Zlot motocyklowy, czyli piwo i kiełbasa… http://bigbiker.pl/zlot-motocyklowy-czyli-piwo-i-kielbasa/ http://bigbiker.pl/zlot-motocyklowy-czyli-piwo-i-kielbasa/#comments Thu, 15 Aug 2013 06:29:16 +0000 http://bigbiker.pl/?p=97 Zlot motocyklowy to taka impreza, na którą się przyjeżdża w celu… No właśnie… W jakim celu? Prawdopodobnie po to, żeby się ze sobą spotkać i ze sobą pojeździć. Problem w tym, że jak się jedzie na zlot kilkaset kilometrów, to … Czytaj dalej

The post Zlot motocyklowy, czyli piwo i kiełbasa… appeared first on Big Biker.

]]>
Zlot motocyklowy to taka impreza, na którą się przyjeżdża w celu… No właśnie… W jakim celu? Prawdopodobnie po to, żeby się ze sobą spotkać i ze sobą pojeździć. Problem w tym, że jak się jedzie na zlot kilkaset kilometrów, to już na tyle odpadają cztery litery, że jeździć się już trochę nie chce. Dodatkowo odstraszająco na mnie działa konieczność jazdy w olbrzymiej kolumnie motocyklowej. O ile jadąc w kilka motocykli można mówić o jakiejś tam przyjemności (chociaż nie zawsze, bo wystarczy jeden maruder i wszyscy mają dosyć wycieczki), o tyle już w kolumnie złożonej ze stukilkudziesięciu maszyn z przyjemności jazdy nie zostaje ani drobina. Ten wymija, ten dojeżdża, ten przejeżdża, tamten za wolno, kolejny za szybko… Potem cala masa niecierpliwych kierowców próbujących wyprzedzić kilometrowy sznurek motocykli i wbijających się na bezczelnego pomiędzy jadących. Generalnie dla mnie horror. Potem przychodzi wieczór. Impreza. Piwo. Hektolitry piwa i kiełbaska z grilla, jako jedyne i obowiązkowe danie. Zróbcie kiedyś eksperyment i zabierzcie ze sobą na zlot motocyklowy jakąś wegetariankę. Macie po zlocie… Będzie marudna i podzłoszczona orientując się, że w promieniu kilkudziesięciu kilometrów nie uświadczy niczego poza… kiełbasą z grilla. Potem jest jeszcze gorzej: wieczór przeradza się w początek nocy, a wypite galony piwa zaczynają być podlewane wódką. Magiczna mikstura rozwiązuje języki, prowokuje szczerość i wywalenie z siebie wszystkich żali i fochów nagromadzonych na motocyklowych forach w długie zimowe wieczory. Potem przychodzi poranek. Co poniektórzy przechwalają się ilością promili wskazaną przez zabrane ze sobą alkomaty i… I tu następuje najgorszy możliwy zlotowy scenariusz. Mianowicie zdarzają się delikwenci, którzy jeszcze trzy cztery godziny wcześniej ledwo stali na nogach, skakali przez ognisko fałszując w niebogłosy kolejne hiciory Dżemu i którzy teraz… siadają na motocykle. No to jedziemy na wycieczkę!

Oczywiście nie zawsze i wszystkie zloty tak wyglądają. Zdarzają się fajne, klimatyczne prawie że rodzinne imprezy, spędy prawdziwych przyjaciół połączonych motocyklową pasją. I oby takich było jak najwięcej. Jeśli łapiesz się do takiej grupy to najprawdopodobniej za organizowanymi przez nich zlotami będziesz tęsknił. Jeśli jednak nie masz tyle szczęścia, to prędzej czy później duże motocyklowe spędy po prostu sobie odpuścisz. Com i ja uczynił…

The post Zlot motocyklowy, czyli piwo i kiełbasa… appeared first on Big Biker.

]]>
http://bigbiker.pl/zlot-motocyklowy-czyli-piwo-i-kielbasa/feed/ 3
Motor czy może jednak motocykl? http://bigbiker.pl/motor-czy-moze-jednak-motocykl/ http://bigbiker.pl/motor-czy-moze-jednak-motocykl/#comments Wed, 14 Aug 2013 06:43:47 +0000 http://bigbiker.pl/?p=88 Siedzisz z gościem przy kawie/piwie/czymś tam i gościu ten z wypiekami na twarzy wypytuje cię o motocyklową pasję. Widać, że kuma bazę i w tyle głowy przyszły biker zagnieździł mu się już na dobre. Kolo tenże jednak co chwila miast … Czytaj dalej

The post Motor czy może jednak motocykl? appeared first on Big Biker.

]]>
Siedzisz z gościem przy kawie/piwie/czymś tam i gościu ten z wypiekami na twarzy wypytuje cię o motocyklową pasję. Widać, że kuma bazę i w tyle głowy przyszły biker zagnieździł mu się już na dobre. Kolo tenże jednak co chwila miast „motocykl” mówi „motor”. Jeśli cię to wkurza to… niestety niesłusznie. Otóż określenie „motor” jest potoczne, a zatem w rozmowie nie dość, że wybaczalne i akceptowalne, to jeszcze absolutnie pełnoprawne. Gorzej kiedy słowo „motor” w kontekście motocykla pojawia się w oficjalnych ogłoszeniach czy też posługuje się nim dziennikarz. Kiedyś w Parku Śląskim zorganizowano zlot motocyklowy i pięknie przyozdobiono trasę przejazdu motocykli w znaki: „Parking dla motorów”. Hm.. Nie wytrzymałem… Zapytałem, zdaje się, że na ich fan page’u, czy to oznacza, że należy podjechać we wskazane miejsce, wymontować z motocykla silnik pozostawiając go zgodnie z instrukcją we wskazanym miejscu, po czym jakoś przemieścić motocykl bez silnika w inne wskazane miejsce? Moje złośliwe pytanie pozostało bez odpowiedzi. Prawda jest niestety druzgocąca: wyraz „motor”, którego możemy użyć w języku potocznym na określenie motocykla, już w języku oficjalnym oznacza tylko i wyłącznie motocyklowy silnik.

Ale tak po prawdzie nie ma co drzeć szat o pierdoły… Poważnie… Nie ma co się zaperzać, wkurzać, rozdzierać koszuli i planować wendetty. Mnie się odmieniło stosunkowo szybko. Pamiętacie protesty motocyklistów na na katowickich i krakowskich bramkach autostrady A4? Kiedy płacili groszami – co później sąd uznał za zgodne z prawem? Kiedy trwał ten protest miałem mieszane uczucia – widząc ówczesnego prezesa Stalexportu, który na okładce jednej z gazet udawał motocyklistę (w rzeczywistości dał się sfotografować na skuterze licząc, że dzięki temu zdjęciu motocykliści go nagle polubią i uznają ze swego) wiedziałem, że żadne protesty niewiele wskórają. I oczywiście miałem rację – stawkę za przejazd autostradą dla jednośladów obniżył dopiero następny prezes – co jest w sumie prześmieszne, gdyż prezes „udawacz motocyklisty” szedł w zaparte, że się nie da.
Ale wracając do meritum – otóż protesty te wywołały dość żywe zainteresowanie mediów – nawet wbrew usilnym staraniom pewnej agencji PR, którą akurat znam aż nazbyt dobrze. I pamiętam jak dziś relację reporterki stacji TVN24, która z wielkim zaangażowaniem opowiadała widzom, co też się działo na autostradowych bramkach. Jak motocykliści „podjeżdżają pod bramki, zatrzymują się i rozpinają skafandry”… Przyznacie, że przy nazwaniu motocyklowego kombinezonu „skafandrem”, powiedzenie na motocykl „motor” to naprawdę wyjątkowo mały pikuś…

The post Motor czy może jednak motocykl? appeared first on Big Biker.

]]>
http://bigbiker.pl/motor-czy-moze-jednak-motocykl/feed/ 3