Dwa dni temu przez świat przeszła jak grom zła wiadomość: AC/DC kończy swoją karierę, przerywa pracę and nowym albumem i rezygnuje z przygotowań do trasy, która miała się składać z 40 koncertów na czterdziestolecie istnienia zespołu. Głównym powodem roztrząsanym w poniedziałek przez australijskie media był stan zdrowia gitarzysty AC/DC Maccolma Younga – gitarzysty i założyciela zespołu. Walczy z powikłaniami po udarze mózgu i niestety ta zmagania powodują, że nie jest już w stanie więcej pracować.
Jednak dzisiaj na łamach brytyjskiego „The Telegraph” wypowiedział się Brian Johnson – wokalista AC/DC, demontując pogłoskę o końcu zespołu. Powiedział, że Maccolm postanowił zrobić sobie przerwę, natomiast zespół tworzy dalej i nie zamierza kończyć kariery. Potwierdził również, że zespół kontynuuje pracę nad nowym albumem. W maju w kanadyjskim studiu w Vancouver dogrywane będą ścieżki gitar, a cała grupa ma za zadanie jeszcze przemyśleć czy nie dodać gdzieniegdzie dodatkowych dźwięków. Johnson potwierdził również, że mimo wyniszczającej choroby, na którą cierpi Maccolm, zespół ostro przygotowuje się do kolejnej trasy koncertowej, która może być idealnym sposobem na spektakularne pożegnanie się z publicznością.
Po necie krążą też już pogłoski, że w najbliższej trasie, a także na nagrywanym albumie Maccolma ma zastąpić Stevie King, który zagrał już z tą grupą w zastępstwie właśnie Maccolma w 1988 r. trakcie trasy promującej album „Blow Up Your Video”. Czemu informacja o problemach AC/DC może być ważna dla motocyklistów? To oczywiste – nie ma chyba bardziej motocyklowej muzy! Zatem trzeba trzymać kciuki za Maccolma i szykować się do koncertu AC/DC na, być może już ostatniej, ich światowej trasie. Ja miałem to szczęście, że widziałem ich na żywo zarówno w Chorzowie w 1991 r. (wtedy ich supportem była Metallica) oraz w Warszawie w 201o. Niezapomniane widowisko!