Big Biker http://bigbiker.pl Tue, 05 Sep 2017 20:34:47 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.7.10 WSK reaktywacja. Really? http://bigbiker.pl/wsk-reaktywacja/ http://bigbiker.pl/wsk-reaktywacja/#comments Tue, 05 Sep 2017 20:34:47 +0000 http://bigbiker.pl/?p=2720 Oto portal money.pl w jednej z relacji XVII Forum Ekonomicznego w Krynicy donosi, że prezes Ursusa, p. Karol Zarajczyk ogłosił światu nowinę. Mianowicie Ursus, miasto Świdnik i zakłady PZL Świdnik chcą wyprodukować legendarną WSKę. Jednak już w następnym zdaniu cytowanym … Czytaj dalej

The post WSK reaktywacja. Really? appeared first on Big Biker.

]]>
Oto portal money.pl w jednej z relacji XVII Forum Ekonomicznego w Krynicy donosi, że prezes Ursusa, p. Karol Zarajczyk ogłosił światu nowinę. Mianowicie Ursus, miasto Świdnik i zakłady PZL Świdnik chcą wyprodukować legendarną WSKę. Jednak już w następnym zdaniu cytowanym przez portal szczęka nam musi opaść do samej ziemi. Bo pan Karol (właściciel Vespy) oznajmia, iż nowa WSK będzie miała silnik elektryczny, co ma stanowić pomost pomiędzy legendą a teraźniejszością.

No cóż… pamiętam jak jeden prezes również bardzo się troszczył o motocyklizm, będąc jednocześnie amatorem skuterów. Skończyło się jak zwykle, czyli wielką ściemą, dzięki której motocykliści musieli bulić dokładnie tyle samo, co kierowcy samochodów za przejazd odcinkiem autostrady A4 Katowice – Kraków. Za czasów skuterowego prezesa Stalexportu i jego PR-owych doradców „nic nie dało się zrobić”. Po czym zmienił się prezes i nagle się okazało, że i owszem motocykle mogą jeździć „A czwórką” taniej. Oczywiście ta historia nie powinna rzutować na kolejnych prezesów jeżdżących na Vespach i posiadających motocyklowe marzenia. Co więcej – naprawdę kibicuję panu Karolowi i jego planom, jednak mam wątpliwości. Nawet więcej niż jedną, więc zacznijmy od początku:
1. Ostatnia WSKa produkowana w największej pojemności, czyli 175 cm opuściła fabrykę w w 1978 r. Był to model Perkoz (M21W2). Rozwiązania technologiczne tego motocykla mają zatem już prawie 40 lat. To, moi drodzy, przepaść. Wskrzeszenie tego motocykla w tamtej wersji jest zatem zasadne wyłącznie wówczas, kiedy chcemy od razu wyprodukować egzemplarze kolekcjonerskie, które będą się i owszem nadawały do ślicznych muzealnych ekspozycji, natomiast już nie do jeżdżenia.
2. Cokolwiek byśmy nie zrobili z dawną WSKą, by ją unowocześnić i przystosować do konkurowania z innymi moto, to… już nie będzie to WSKa! Bo WSK to silnik jednocylindrowy o maksymalnej pojemności 173,8 cm. Zapakowanie do niej v-twina, czy czegokolwiek innego, zaprzepaszcza pomysł reaktywacji. Bo reaktywacja oznacza ponowne uaktywnienie czegoś, co już istnieje. Tak jak w filmie”Matrix Reaktywacja” kolega Neo i spółka mają nowe przygody, tak reaktywowany motocykl WSK może mieć nowe przygody, ale nie przestaje być jednocylindrową WSKą. Jeśli zaś nie jest – to nie jest to reaktywacja, ale jedynie twórcza impresja na temat.
3. Zaś „twórczą impresję na temat” znamy już z takich kwiatków jak popłuczyny Junaka, czy Rometa. Moja żona miała Romecika z Chin. W języku ludzi kulturalnych (cytując klasyka) nie ma określeń, za pomocą których można by było oddać całą beznadzieję, absurd i dramatycznie kiepskie wykonanie mechaniki tego sprzętu. Junak też wygląda nie jak Junak, ale jak kupiona na AliExpresie super kiecka. Krój ten sam, kolor ten sam, ale całościowy efekt już wyłącznie żałosny.
4. Silnik elektryczny? Serio? Do WSKi? To może od razu zróbmy z niej quadrocopter! Po co ma jeździć, skoro może latać? A tak poważnie? Silnik elektryczny do WSKI można wymyślić wyłącznie na Vespie (sorry panie Karolu!). Bo to jak odebrać Harremu Poterowi różdżkę, Ciciollinie kwiatowy wianek, a prezydentowi Dudzie Twittera. Jak to mawiał Asterix: „smak ten sam, zapach ten sam, ale to nie napój magiczny, tylko zupa z brukselek”. A zresztą pobawmy się wyobraźnią: oto panna młoda cieszy się z motocyklowego zamążpójścia, bo koledzy pana młodego przyjadą z hałasem pod kościół. Więc dopytuje swego wybranka:
– A ilu przyjedzie?
– Oj, dużo – z dumą odpowiada pan młody
– I wszyscy na motocyklach? – dalej dopytuje przyszła żona
– No, na nowiusieńkich, ursusowskich WSKach – dalej z dumą odpowiada przyszły mąż
– No to chyba nie musisz ich tak cały czas wypatrywać – upewnia się panna młoda – bo przecież będzie ich słychać, nie?
– Muszę – odpowiada pan młody, bo wie, że nikogo i niczego nie będzie słychać. Kurtyna!

Na koniec prośba do pana prezesa Karola. Szanowny Panie. Naprawdę trzymam za pana kciuki. Naprawdę kibicuję i naprawdę doceniam Pański zapał, umiejętności, menadżerskie doświadczenie i talent. Ale proszę to wykorzystać inaczej. Nadarza się bowiem znakomita okazja – jest pan prezesem świetnej dużej firmy o olbrzymich możliwościach. Dogadał się pan z miastem Świdnik i drugą fascynującą firmą z olbrzymimi tradycjami PZL Świdnik. Czuje pan pod skórą, że motocykle w Polsce nie tylko są legendarne, ale też przyciągają zainteresowanie setek tysięcy użytkowników (potencjalnych klientów). To idealna okazja. Nie do tego, by reaktywować. Ale do tego, by stworzyć świetny produkcyjny, mocny, solidny i niezawodny polski motocykl na miarę potrzeb obecnych czasów. To może być o wiele bardziej fascynująca przygoda niż reanimacje, reaktywacje czy jakiekolwiek inne „acje”. Pozdrawiam!

The post WSK reaktywacja. Really? appeared first on Big Biker.

]]>
http://bigbiker.pl/wsk-reaktywacja/feed/ 6
Effie Hotchkiss: motorcycle trip with… mama! http://bigbiker.pl/effie-hotchkiss-motorcycle-trip-with-mama/ http://bigbiker.pl/effie-hotchkiss-motorcycle-trip-with-mama/#comments Tue, 21 Mar 2017 06:54:29 +0000 http://bigbiker.pl/?p=2701 102 lata temu Effie Hotchkiss postanawia rzucić pracę w banku na Brooklynie i wreszcie odnaleźć siebie. Kupuje Harleya i zanim wyruszy w podróż, która przejdzie do historii motocyklizmu, montuje do motocykla specjalny, poszerzany wózek boczny. Na tyle duży, by zmieściła … Czytaj dalej

The post Effie Hotchkiss: motorcycle trip with… mama! appeared first on Big Biker.

]]>
102 lata temu Effie Hotchkiss postanawia rzucić pracę w banku na Brooklynie i wreszcie odnaleźć siebie. Kupuje Harleya i zanim wyruszy w podróż, która przejdzie do historii motocyklizmu, montuje do motocykla specjalny, poszerzany wózek boczny. Na tyle duży, by zmieściła się w nim jej korpulentna matka, Avis. W końcu, 2 maja 1915 roku, obie panie ruszają w swoją podróż życia. A po przejechaniu 9000 mil Effie zapisuje się w historii jako pierwsza kobieta, która przejechała na motocyklu całe Stany – w tę i z powrotem!

Celem wyprawy miała być Międzynarodowa Wystawa Panama-Pacyfik organizowana w San Francisco. Jak się można domyśleć V-twin Harleya Davidsona psuł się po drodze jak tylko mógł, więc chcąc nie chcąc, pracownica banku musiała liznąć trochę mechaniki. Ale trzeba przyznać, że miała też pomysły nie od parady. Kiedy na bezdrożach strzeliły wentyle, cwaniara zrolowała koc i wyłożyła nim całą oponę, dzięki czemu udało się jakoś dojechać do Santa Fe – najbliższego miejsca, w którym można było kupić nowe opony. Trzeba też pamiętać, że były to czasy, w których nie było co liczyć na nocleg, czy posiłki w przydrożnych motelach – dlatego też ich chudy HaDek musiał udźwignąć namiot, garnki, patelnie, koce i sto tysięcy innych rzeczy, które kobietom są absolutnie niezbędne w podróży. Zachowało się nawet zdjęcie (wprawdzie wykonane wiele lat później), ale pokazujące identyczny namiot, z którego korzystały Effie i Avis.

W końcu pokonując skoki temperatur, zrzędzenie matki i wiele innych atrakcji Effie dotarła na zachodnie wybrzeże, gdzie (jak podaje dealerski magazyn HD z września 1915 r.) znalazła spokój, ładną pogodę i przyszłego męża.
Ale nie dość tego, że obu paniom udało się przejechać z jednego oceanicznego brzegu na drugi, to jeszcze proszę sobie wyobrazić: udało im się wrócić. Dotarły do Nowego Jorku w październiku 1915 roku, już jako sławne motocyklistki i w ten oto sposób 26-letnia wówczas Effie trafiła do historii światowego motocyklizmu, jako pierwsza kobieta, która pokonała na motocyklu cały kontynent.

Historia Effie i Avis, odtworzona na podstawie osobistego pamiętnika podróży Effie, posłużyła za leitmotiv otwarcia konferencji kobiet Amerykańskiego Towarzystwa Motocyklowego w 2002 r.

The post Effie Hotchkiss: motorcycle trip with… mama! appeared first on Big Biker.

]]>
http://bigbiker.pl/effie-hotchkiss-motorcycle-trip-with-mama/feed/ 14
Skąd się wzięły trajki, czyli historia z Bondem w tle! http://bigbiker.pl/skad-sie-wziely-trajki-czyli-historia-bondem-tle/ http://bigbiker.pl/skad-sie-wziely-trajki-czyli-historia-bondem-tle/#comments Thu, 16 Feb 2017 10:46:54 +0000 http://bigbiker.pl/?p=2691 Wielokrotnie widziałem na przeróżnych targach motoryzacyjnych tłumy gapiów z opadem szczęki podziwiające trójkołowe motocykle. Zamglony wzrok i malujący się na gębie uśmiech przyszłego bikera mówił aż nadto o nadziei na dosiadanie olbrzymiego w końcu motocykla (pod warunkiem rejestracji jako samochodu) … Czytaj dalej

The post Skąd się wzięły trajki, czyli historia z Bondem w tle! appeared first on Big Biker.

]]>
Wielokrotnie widziałem na przeróżnych targach motoryzacyjnych tłumy gapiów z opadem szczęki podziwiające trójkołowe motocykle. Zamglony wzrok i malujący się na gębie uśmiech przyszłego bikera mówił aż nadto o nadziei na dosiadanie olbrzymiego w końcu motocykla (pod warunkiem rejestracji jako samochodu) na tzw. samochodowe prawo jazdy. Skąd się jednak wzięły te zachwycające maszyny?

O ile historia trójkołowych rowerów sięga 1680 roku, kiedy to w niemieckiej manufakturze niejaki Stephan Farfflera wpadł na pomysł dodatkowego trzeciego koła, o tyle historia produkowanych seryjnie trójkołowych motocykli jest stosunkowo krótka. Wszystko zaczęło się dokładnie 50 lat temu, kiedy to szefostwo Hondy próbowało rozwiązać pewien dylemat. Otóż od dłuższego już czasu małe, tanie i oszczędne motocykle podbijały amerykański rynek (o historii modelu Honda SuperCub pisałem wcześniej), jednak kiedy północna część USA znikała pod śniegiem sprzedaż motocykli spadała praktycznie do zera. Trzeba było coś wymyślić, żeby wyciągnąć kasę z amerykańskiej kieszeni również zimą. Wymyślenie „tego czegoś” powierzono japońskiemu projektantowi Osamu Takeuchi. Główkowanie jego inżynierskiego zespołu trwało kilka miesięcy. W końcu przyszedł czas na testy, ale okazało się, że wszelkiego typu dostępne wówczas na rynku opony przegrywał y z kolejnymi podłożami. Jeśli jakieś radziły sobie na piachu, to już poddawały się zupełnie w grząskim błocie. Ogumienie okazało się największym wyzwaniem – tym bardziej że niespecjalnie skąd można było czerpać doświadczenie i wzorce, bo wówczas rynek samochodów terenowych jeszcze się nie wyspecjalizował. W końcu nastąpił przełom, kiedy to do pracowni Takeuckiego trafiły opony z jeszcze dziwniejszego pojazdu: sześciokołowego Amphicatu produkowanego w Michigan od 1990 roku. Okazało się, że te balonowe ciśnieniowe opony nadają się idealnie do projektowanej traiki. Miały jak dotąd najlepsze osiągi na wszelkich podłożach – jednak ich zastosowanie wymagało… przeprojektowania całego trójkołowego prototypu. I w ten sposób w 1969 roku świat ujrzał to hondowskie cudo widoczne na głównym zdjęciu po lewej nazwane pierwotnie US90. Dokładnie nie cały świat „ujrzał” ale stu wybranych dealerów Hondy, którzy na kalifornijskich wydmach przez okrągły tydzień testowali sto przedprodukcyjnych maszyn. Oceny były różne. Od „fajny, jak ktoś mieszka przy żwirowni”, po „e… to się nie sprzeda…”. W końcu postanowiono podjąć ryzyko. Wystawiono trajkę za 595 dolców, a żeby przyciągnąć zainteresowanie klientów wielu dealerów eksponowało te pojazdy w specjalnych basenach ustawionych tuż przy salonach sprzedaży. Inni wymyślali inne cuda – na przykład demonstrowali, że ten motocykl może przejechać po ludzkiej dłoni czy stopie nie czyniąc im najmniejszej krzywdy.

Jednak najprawdopodobniej przełomem okazało się pojawienie się traiki w filmie Diamenty są wieczne z 1971 r., w którym Janes Bond, grany przez Seana Connery’ego popylał właśnie na niej na piasku.

Już wówczas ta maszyna zmieniła swą nazwę na ATC90 i do końca sprzedaży w 1978 roku osiągnęła pułap 150 tysięcy egzemplarzy rocznie. Pod sukces Hondy podpięli się oczywiście inni producenci, jednak same te konstrukcje (łącznie z ATC90) nie wytrzymywały długiej eksploracji na najprzeróżniejszych wertepach i psuły się masowo stanowiąc często zagrożenie dla swych użytkowników. Skończyło się na tym, że w 1987 amerykańska Komisja Bezpieczeństwa Produktów Konsumenckich zakazała produkcji trajek na kolejne dziesięć lat. Jednak jak wiemy sprytni producenci obeszli ten zakaz wypuszczając na rynek czterokołowe pojazdy ATV, czym rozpoczęto ogólnoświatowe „quadowe” szaleństwo. Ale to już zupełnie inna historia!

The post Skąd się wzięły trajki, czyli historia z Bondem w tle! appeared first on Big Biker.

]]>
http://bigbiker.pl/skad-sie-wziely-trajki-czyli-historia-bondem-tle/feed/ 5
„Born to ride”, czyli jak zepsuć motocyklowe kino http://bigbiker.pl/born-ride-czyli-zepsuc-motocyklowe-kino/ http://bigbiker.pl/born-ride-czyli-zepsuc-motocyklowe-kino/#comments Sat, 07 Jan 2017 17:09:59 +0000 http://bigbiker.pl/?p=2681 Film o tytule „Born to ride” wydawał się idealnym wypełnieniem tęsknoty za motocyklizmem w długi zimowy wieczór. I nawet nie zniechęciła mnie jedna z krótkich recenzji na Filmwebie: „widziałem gorsze”. Film okazał się beznadziejny, ale przynajmniej jeżdżą w nim na … Czytaj dalej

The post „Born to ride”, czyli jak zepsuć motocyklowe kino appeared first on Big Biker.

]]>
Film o tytule „Born to ride” wydawał się idealnym wypełnieniem tęsknoty za motocyklizmem w długi zimowy wieczór. I nawet nie zniechęciła mnie jedna z krótkich recenzji na Filmwebie: „widziałem gorsze”. Film okazał się beznadziejny, ale przynajmniej jeżdżą w nim na motocyklach…

Jeśli istnieją jakieś filmowe klasy poza „filmami klasy B”, to ten film z pewnością sięga końca alfabetu. Ale zacznijmy od początku. Najpierw polskie tłumaczenie tytułu: „Urodzony motocyklista” – no cóż. Od razu chce się płakać, a potem niestety jest jeszcze gorzej. Oto dwóch koleżków jedzie do Sturgis i przy okazji są świadkami pobicia gościa, który daje im przesyłkę z własnymi oszczędnościami, którą z kolei mają przekazać jego córce. Dodatkowo w tle pojawia się kompletnie niepotrzebna afera z podsłuchiwanym senatorem i w sumie to cała fabuła. Do atutów zaliczyłbym: dużo motocykli (te używane przez głównych bohaterów to: jeden stylizowany na choppera Kapitana Ameryka, drugi przeróba zdaje się Indiana) i całkiem niezłą muzę. Do tego amerykańskie bezkresne drogi, choppery, jazda bez kasków itp. Ale niestety filmu nie uratowali nawet wcale rozpoznawalni aktorzy, jak na przykład William Forsythe, czy Theresa Russell. Tego pierwszego znamy przecież z „Dawno temu w Ameryce”, czy „Twierdzy”. Zaś Theresa Russel to przecież niezapomniana Liz z „Być dziwką” czy Lina w „Fanatyku”. Jest nawet scena nawiązująca do Easy Ridera – siedzą na pustyni w nocy, przy ognisku i palą trawkę. Po czym pojawia się tekst nie dawaj Mikowi, na co Mike odpowiada „ja nie palę”. No cóż, pozostaje pogratulować scenarzyście polotu. Potem widzimy jak poznana przy drodze panienka po ognisku rozkłada nogi i mówi: „kiedy jechaliśmy, wibracje twojego motocykla bardzo na mnie działały”. Po czym jest seks. Ale to nie koniec obciachu. Do pewnego momentu myślałem, że pracował przy tym filmie jakiś scenarzysta. Jednak po tekście pewnej pani do pana: „Zrobić ci drinka, a może laskę?” i jego odpowiedzi: „No to chodźmy” uważam, że scenariusz po prostu nie istniał a dialogi wymyślano ba bieżąco w trakcie kręcenia.

Jest oczywiście sporo śmiechu – po całym dniu jazdy Mike i Alex przyjeżdżają na kolację do znajomej, a motocykle mają tak wypolerowane chromy, że świecą po oczach jak psie wiadomo co. Można w to uwierzyć pod warunkiem, że na motocykl mówi się motor i na tym kończy się motocyklowa przygoda. Przez pól filmu goście jeżdżą na gołych motocyklach, za to z rolkami na kierownicy, co wygląda dość dziwnie, ale może to taka ichnia „stajla”. Nagle nie wiadomo czemu w jednej z następnych autostradowych scen znikają rolki z kierownic motocykli. Na jednym tylko pozostają sakwy, a panowie popylają w krótkich rękawkach. Ciekawe w co się przebiorą następnego ranka? Przy czym lewą sakwę – jak się okazuje w scenie pod motocyklowym pubem w całości zajmuje saszetka z aparatem fotograficznym.

Jest też trochę motocyklowego garażu, ale oczywiście montowane części muszą lśnić nieskazitelnym chromem – wypisz wymaluj jak w Orange County Choppers. I to w zasadzie wszystko co da się o tym filmie napisać. Już dawno nie widziałem takiego gniota kompletnie pozbawionego fabuły. Za to widok motocykli zawsze cieszy, nawet w tak beznadziejnej szmirze, jak „Born to ride”. Zresztą sami zobaczcie….

The post „Born to ride”, czyli jak zepsuć motocyklowe kino appeared first on Big Biker.

]]>
http://bigbiker.pl/born-ride-czyli-zepsuc-motocyklowe-kino/feed/ 7
Drogie, najdroższe motocykle http://bigbiker.pl/najdrozsze-motocykle/ http://bigbiker.pl/najdrozsze-motocykle/#comments Thu, 29 Dec 2016 08:51:02 +0000 http://bigbiker.pl/?p=2674 4,75 mln dolarów – za dokładnie tyle został wystawiony na aukcji e-bay najdroższy motocykl świata. Jest tak brzydki, że od patrzenia na niego krwawią oczy. Niestety, kolejne „najdroższe motocykle” świata z listy e-bay to maszyny równie okropne, co pierwsza. The Bike That … Czytaj dalej

The post Drogie, najdroższe motocykle appeared first on Big Biker.

]]>
4,75 mln dolarów – za dokładnie tyle został wystawiony na aukcji e-bay najdroższy motocykl świata. Jest tak brzydki, że od patrzenia na niego krwawią oczy. Niestety, kolejne „najdroższe motocykle” świata z listy e-bay to maszyny równie okropne, co pierwsza.

The Bike That Refreshes

To brzydactwo to flagowy krążownik Coca Coli – został zbudowany na podstawie Harleya Davidsona Road Kinga z 1996 r, z inicjatywy pra pra wnuczki Asy Gregsa Candlera, założyciela The Coca Cola Company. Inspiracją miał być pop art i dokonania Andy’ego Warhola, zaś prace nad tą maszyną trwały dwa lata i wzięło w nich udział piętnastu konstruktorów, którzy mieli za zadanie wykorzystać maksymalnie czerwony brand coca coli. Stąd też w podłogi w kształcie puszek, elementy powstałe ze zmielonych butelek i aluminiowych kapsli. Ale nawet to nie było by warte aż 5 milionów dolarów – okazuje się, że cena wynika z tego, czego nie widać. „The Bike That Refreshes” oprócz sześciu patentów jest jeżdżącą licencją na używanie znaku towarowego Coca Coli, zatem jego nabywca, będzie mógł dowolnie wykorzystywać to logo, zaliczane do jednych z najcenniejszych na świecie. Motocykl ten przez większość czasu ozdabiał wystawę siedziby firmy, więc trudno się dziwić, że na liczniku ma nakręcone zaledwie 2 tys. mil. Ale i to zrobił nie byle gdzie, bo na przykład prowadząc paradę wieńczącą rajd Nascar. Ponieważ z ostatnich danych wynika, że w naszym pięknym kraju rośnie liczba milionerów, podaję linka do aukcji:
http://www.ebay.com/itm/122271213761

Tyson Beckford’s El Diablo II

Drugie miejsce z ceną „kup teraz” w wysokości 75 tys. dolarów zajmuje El Diablo II zbudowany w 2002 r. przez samego Jesse’ego Jamesa w autorskim warsztacie West Coast Choppers. Zamawiającym był sam Tyson Beckford – amerykański model i aktor, znany z kampanii takich marek jak Ralph Lauren czy Calvin Klein. Jednym słowem przepych – we wszystkim: drogich garniturach, zegarkach i przede wszystkim w partnerkach. Lista słynnych modelek, z którymi nie był związany jest dużo krótsza od listy tych, z którymi był związany i owszem intensywnie. W tle, jak zwykle, skandale, narkotyki, sex i czarujący uśmiech. I dokładnie taki sobie zamówił motocykl. Wszystko błyszczy, świeci się i wali po oczach. Diamenciki, brokatowy lakier i oczywiście cała masa gangsterskich gadgetów, jak na przykład złote łuski naboi w lagach kierownicy. Krótko mówiąc, oczy nie przestają krwawić. To wychuchane cacuszko można kupić tu:
http://www.ebay.com/itm/122287960384

Maddox Pulsejet

Na trzecim miejscu pod względem kasy znajduje się Maddox Pulsejet, czyli motocykl napędzany silnikiem pulsacyjnym skonstruowany przez Boba Maddoxa. Ten potwór może być nasz już za niewielką sumkę – 54 tys. dolców. Sam Maddox wychował się na kreskówkach z kojotem usiłującym dogonić Strusia Pędziwiatra i … wojnie w Wietnamie. Z tego pierwszego zapamiętał tornister kojota z silnikiem odrzutowym, zaś z wojny przelatujące na niebie samoloty. Olśnienie pojawiło się, kiedy po raz pierwszy skoczył ze spadochronu. Podczas swobodnego spadania pomyślał, że przydałby się taki silnik kojota, bo wówczas dużo łatwiej było by mu dogonić spadającego przed nim kumpla. I w kilkanaście lat później powstała firma konstrukcyjna Maddoxa pracująca nad udoskonaleniem silnika pulsacyjnego. Jego w pełni działająca i sprawna wersja znajduje się w widocznym na zdjęciu motocyklu. Dal zainteresowanych link do aukcji:
http://www.ebay.com/itm/182394004898

 

The post Drogie, najdroższe motocykle appeared first on Big Biker.

]]>
http://bigbiker.pl/najdrozsze-motocykle/feed/ 5
Zdrowych, pogodnych i szczęśliwych Świąt Bożego Narodzenia! http://bigbiker.pl/zdrowych-pogodnych-szczesliwych-swiat-bozego-narodzenia/ http://bigbiker.pl/zdrowych-pogodnych-szczesliwych-swiat-bozego-narodzenia/#respond Fri, 23 Dec 2016 16:53:23 +0000 http://bigbiker.pl/?p=2671 The post Zdrowych, pogodnych i szczęśliwych Świąt Bożego Narodzenia! appeared first on Big Biker.

]]>
zyczenia2016_swieta

The post Zdrowych, pogodnych i szczęśliwych Świąt Bożego Narodzenia! appeared first on Big Biker.

]]>
http://bigbiker.pl/zdrowych-pogodnych-szczesliwych-swiat-bozego-narodzenia/feed/ 0
Godzina policyjna dla motocykli? http://bigbiker.pl/godzina-policyjna-dla-motocykli/ http://bigbiker.pl/godzina-policyjna-dla-motocykli/#comments Mon, 12 Dec 2016 09:04:44 +0000 http://bigbiker.pl/?p=2666 Właśnie wyczytałem w jednym z serwisów, że aż w 11 stanach USA jeszcze w tym roku pojawi się godzina policyjna dla motocykli, czyli zakaz jazdy między godz. 23.00 a 6.00. Rozgorzała dyskusja. Poleciały argumenty, a emocje rozgrzały sieć. Szkoda tylko, … Czytaj dalej

The post Godzina policyjna dla motocykli? appeared first on Big Biker.

]]>
Właśnie wyczytałem w jednym z serwisów, że aż w 11 stanach USA jeszcze w tym roku pojawi się godzina policyjna dla motocykli, czyli zakaz jazdy między godz. 23.00 a 6.00. Rozgorzała dyskusja. Poleciały argumenty, a emocje rozgrzały sieć. Szkoda tylko, że mało komu chciało się sprawdzić, że to fake. 

Przyjrzyjmy się najpierw tej informacji. Otóż za przyczynę takiej stanowej decyzji wskazuje się wskaźnik śmiertelności w wypadkach motocyklowych, według którego aż 47% z nich ma mieć miejsce pomiędzy godzinami 22.30 a 4.45.  Ale najciekawsze są proponowane kary: za jednorazowe wykroczenie – 100$ kary, ale już za drugi raz – 250$ kary i …konfiskata motocykla. Za trzecie – 500$, konfiskata motorka i zawieszenie prawa jazdy na 90 dni, a za czwarte – 1000%, konfiskata maszyny i pół roku bez prawka. No cóż… Strach się nie bać.

Jednak na Wykopie rozgorzała dyskusja, w której gimbaza od razu się pokłóciła. Jedni chcą kar dla hałasujących nocą motocyklistów, drudzy chcą wolności i odpieprzenia się państwa od prawa obywateli. I tak dalej i tak dalej, a im bardziej wgłąb komentarzy, tym więcej wyzwisk, gróźb i poddawania pod wątpliwość orientacji seksualnej komentujących. No cóż – oto nasz kraj umiłowany i śliczny.

Ale czy aby na pewno nie ma problemu? Na pewno nikt się nie skarży na nocne piłowanie szlifierek na przyosiedlowych drogach? A co tam przyosiedlowe drogi – sam mieszkam kilkaset metrów od śląskiej „średnicówki” i wielokrotnie miałem problem z usłyszeniem dialogów wieczornego filmu w TV, gdyż w tym samym czasie jakiś przychlast odkręcał manetę na maksa i cieszył banana z wrzasku wyprutych wydechów. Czy mi się to podobało?  Nie – najchętniej załadowałbym mu ten wydech w zadek, żeby wyglądał jak wydechowa pacynka. Jednak niezależnie od tego, jak by mnie to nie rozwścieczyło, nie rozumiem koncepcji odpowiedzialności zbiorowej, do której tak pięknie się skłania wielu internetowych dyskutantów tego fakowego newsa. Wciąż utrzymuję, że odsetek idiotów jest taki sam, niezależnie od tego czy analizujemy społeczność motocyklistów, kierowców samochodów czy pszczelarzy. I to naprawdę nie jest duży procent – idiotów widać, bo są po prostu sprytnie rozstawieni. Ale nie oznacza to, że 99,9% posiadających mózgi użytkowników dowolnych pojazdów ma odpowiadać za 0,1% tych, którzy miast mózgu mają rozbełtaną breję. A co do wolności robienia czego dusza zapragnie. To i owszem piękna idea, ale pod warunkiem, że korzystający z wolności rozumie, że jego wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność innego człowieka. I nie trzeba do tego pisać żadnego nowego prawa. Wystarczy ludzka przyzwoitość… Czyż nie?

The post Godzina policyjna dla motocykli? appeared first on Big Biker.

]]>
http://bigbiker.pl/godzina-policyjna-dla-motocykli/feed/ 5
5 sposobów jak przetrwać motocyklową zimę! http://bigbiker.pl/jak-przetrwac-zime/ http://bigbiker.pl/jak-przetrwac-zime/#comments Mon, 14 Nov 2016 17:21:02 +0000 http://bigbiker.pl/?p=2657 Jak przetrwać motocyklową zimę? Jak przeżyć od momentu, kiedy odpinasz od motocykla akumulator, by zanieść go do domu na przezimowanie w pokojowej temperaturze.? A przecież to bardzo smutny moment…  Oznacza to definitywny koniec sezonu. To wówczas przestajesz się łudzić nadzieją, … Czytaj dalej

The post 5 sposobów jak przetrwać motocyklową zimę! appeared first on Big Biker.

]]>
Jak przetrwać motocyklową zimę? Jak przeżyć od momentu, kiedy odpinasz od motocykla akumulator, by zanieść go do domu na przezimowanie w pokojowej temperaturze.? A przecież to bardzo smutny moment… 

Jak przetrwać motocyklową zimę?

Oznacza to definitywny koniec sezonu. To wówczas przestajesz się łudzić nadzieją, że jeszcze może przydarzyć się choć jeden dzień na krótką przejażdżkę. Jeden, jedyny dzień… ale nic z tego, bo przecież taki mamy klimat. Od razu też zaczynasz marzyć o emeryturze w ciepłych krajach, na tyle ciepłych, by sezon motocyklowy mógł trwać cały rok. Ale do emerytury jeszcze daleko, co więcej, z każdym kolejnym rządem w tym kraju – coraz dalej. Wracasz więc do domu, stawiasz akumulator w odpowiednim miejscu, otwierasz piwo i natychmiast zaczynasz żałować, że nie jesteś niedźwiedziem, który jest zdolny przekimać do wiosny. Po prostu zasnąć i obudzić się któregoś tam marca, zobaczyć promienie słońca świecące przez okna i pognać do garażu, by dosiąść ponownie swoją maszynę. Miast tego czeka cię cholernie długa zima. A im bardziej o tym myślisz, tym zima wydaje ci się dłuższa. I nie czarujmy się, nie zostały „tylko” cztery miesiące zimy – zostały „aż” cztery miesiące. No i co tu teraz począć? Hm… Postanowiłem zrobić krótki przegląd sprawdzonych osobiście i nieosobiście sposobów na to, jak przetrwać motocyklową zimę:

Motoawantura

Udzielasz się na jakimś motocyklowym forum? To znakomicie. Najlepiej – co wskazuje wiele przykładów – jest po sezonie się tam z kimś o cokolwiek pokłócić. Z kim? No, najlepiej ze wszystkimi na raz. Temperatura sporu, szczególnie w naszej narodowej mentalności, szybko wzrośnie. Wraz z nią wzrosną emocje i czas zimowy zacznie szybko lecieć. Tylko od twojej własnej inwencji zależy, czy każda z faz kłótni (początek, zaognienie, dołączenie postronnych, biorących czyjąś ze stron, chwilowe wygaszenie, podkręcenie, pierwsze jaskółki pojednania, zbiorowy foch, pojednanie itd., itp.) będzie w takim samym stopniu energetyzująca długie, zimowe wieczory. Niestety, to rozwiązanie i owszem skraca czas zimy i wciąż każe nam oscylować wokół motocyklowych tematów, jednak na dłuższą metę odbiera energię wszystkim na około, kładzie się cieniem na motocyklowych relacjach i generalnie, jak każda kłótnia, skraca nam życie. Są jednak tacy, którzy co zimę stosują je z wielkim zapałem.

Motowizja

Masz kablówkę, satelitę czy inny dekoder tv? To znakomicie. Możesz sobie oglądać (lub pod nieobecność nagrywać) niezliczone ilości motocyklowych programów. Od wyścigów na kanałach sportowych, poprzez warsztatowe (jak złożyć choppera w ciągu 25 minutowego programu), poradnicze (jak naprawić ruska, którego nie da się naprawić), przygodowe (jak przejechać przez Alpy i się nie zmęczyć), brandowe (dlaczego dana marka jest najfajniejsza, a inne nie) itd, itp. Ostatnio bryluje w tym np. kanał Adventure HD (dla zaciekawionych to 85 numer na C+). To rozwiązanie też jednak nie jest najszczęśliwsze. Siedzisz przed tv, patrzysz na motocykle i szlag cię trafia, że ktoś jeździ, gęba mu się śmieje i tym kimś nie jesteś ty. Trzeba dużej dozy samozaparcia, żeby nie zazdrościć.

Motolektura

Szkoda ci było czasu latem na motocyklowe lektury, bo wolałeś śmigać? Teraz jest odpowiedni moment żeby to nadrobić. Wprawdzie zarówno motocyklowych książek, blogów, jak i prasy u nas co kot napłakał, za to w anglojęzycznej przestrzeni internetowej jest już tego cała masa. No, trzeba jeszcze opanować angielski na poziomie możliwości czytania ze zrozumieniem bez słownika, ale umówmy się: skoro nauczyłeś się jakoś polskiego uznawanego, za najtrudniejszy język świata, to z angielskim, uznawanym za najłatwiejszy, raczej nie powinieneś mieć problemów. Tym bardziej, że poza Wielką Brytanią przestają już obowiązywać restrykcyjne językowe zasady i w wielu wypadkach czytając prasę australijską, kanadyjską, a już na pewno amerykańską, szybko się zorientujesz, że sam byś to napisał lepiej. Oni tam naprawdę się nie przejmują językiem tak jak my i najprawdopodobniej jeśli sam czegoś nie rozumiesz, to większość pobratymców autora tekstu też ma ten problem, ale oni się przynajmniej tym nie przejmują. Słabość powyższego rozwiązania jest podobna jak w poprzednim: czytanie o jeżdżeniu na motocyklu nijak nie zastępuje samej jazdy. Co więcej: złośliwie nam nieustannie przypomina, że jak się czyta, to się nie jeździ… Bo taki mamy klimat, ale zdaje się, że to już ustaliliśmy…

Mototunning

Jak masz motocykl to wiesz, że nie ma takiej rzeczy, której nie dałoby się do niego dodać, wymienić na lepszą, czy w ogóle kupić, nawet gdy jest niepotrzebna, ale za to fajna. A co tam, nie ma niefajnych motocyklowych pierdół. Więc możesz łazić po motocyklowych sklepach, przeszukiwać internet i wydawać ostatnie zaskórniaki w tajemnicy przed żoną na te wszystkie „niezwykle potrzebne rzeczy”. Możesz się oczywiście poszczycić się chwilowym szczęściem, kiedy coś się zepsuło i trzeba naprawić. Wtedy nie musisz łgać w żywe oczy, że to właściwie wydana kasa, tylko kupujesz, bo przecież trzeba naprawić. Ale umówmy się: jeśli naprawa nie wymaga wyjęcia silnika i innych tego typu atrakcji, to nie zajmie ci przecież całej zimy, tylko maksymalnie kilka wieczorów. W zestawieniu z czterema miesiącami motocyklowej posuchy to naprawdę niewiele. Tunningowanie motocykla jest absolutnie genialną zimową rozrywką – wymusza pobyt w garażu i stałą łączność z maszyną. Do tego oczywiście dochodzi rozrywka pod postacią piwa, muzyki, fotela z masażerem, ale o tych pięknych garażowych rozmaitościach pisałem już wcześniej. To rozwiązanie – wprawdzie o niebo lepsze od trzech poprzednich – ma też swoją wadę. Niestety, uszczupla zasoby portfela w sposób szybki i niewiarygodny. No cóż – coś za coś!

Spannering

O tym rozwiązaniu już również pisałem, ale lata doświadczenia każą mi uznać, że nie ma lepszego sposobu na zimę. Mimo dziwnie brzmiącego terminu zjawisko, które ten termin opisuje, jest niesłychanie proste. Po prostu idziesz po południu do garażu, by spędzić czas ze swoim motocyklem czy trzeba, czy też nie trzeba. Nie ma to najmniejszego znaczenia. Jak jesteś sprytny, to zawsze sobie coś znajdziesz przy motocyklu do roboty, a jak ci brak sprytu, to możesz nadrobić prostym przykręcaniem i odkręcaniem tej samej śrubki. Możesz też po prostu siedzieć. Siedzieć i nic nie robić. Nawet nie myśleć. Medytacja jest teraz coraz to bardziej modna, więc nawet jak cię na tym bezmyśleniu ktoś nakryje, to powiesz, żeby ci nie przeszkadzał, bo właśnie inkantujesz w myślach bezgłośną głoskę Ohm – najświętszy dźwięk Wszechświata. Zresztą to bez znaczenia. Znaczenie ma wyłącznie to, żeby pośrodku zimy, w garażu, we własnej samotni dotknąć motocyklizmu. Tak jest po prostu łatwiej przetrwać motocyklową zimę.

The post 5 sposobów jak przetrwać motocyklową zimę! appeared first on Big Biker.

]]>
http://bigbiker.pl/jak-przetrwac-zime/feed/ 2
Motocyklowa mamuśka vs. Peggy Bundy http://bigbiker.pl/motocyklowa-mamuska-vs-peggy-bundy/ http://bigbiker.pl/motocyklowa-mamuska-vs-peggy-bundy/#comments Fri, 04 Nov 2016 09:06:50 +0000 http://bigbiker.pl/?p=2653 Ostatnio przeglądałem stronę kultowego amerykańskiego magazynu motocyklowego „Born to ride” i zobaczyłem zdjęcie Katey Sagal otoczonej wianuszkiem olbrzymich motocykli. No, tak – dla większości widzów to Peggy Bundy, żona Ala Bundy’ego. Dla motocyklistów to jednak przede wszystkim Gemma Teller Morrow – … Czytaj dalej

The post Motocyklowa mamuśka vs. Peggy Bundy appeared first on Big Biker.

]]>
Ostatnio przeglądałem stronę kultowego amerykańskiego magazynu motocyklowego „Born to ride” i zobaczyłem zdjęcie Katey Sagal otoczonej wianuszkiem olbrzymich motocykli. No, tak – dla większości widzów to Peggy Bundy, żona Ala Bundy’ego. Dla motocyklistów to jednak przede wszystkim Gemma Teller Morrow – motocyklowa mamuśka z serialu „Sons of anarchy”.

Ale nie tylko to jest istotne, że za tę rolę w 2011 roku otrzymała nagrodę Złotego Globu dla najlepszej aktorki w serialu dramatycznym. Ani też to, że w każdym z sezonów jedna z jej piosenek znalazła się na ścieżce dźwiękowej serialu. Ani to, że prywatnie jej mężem jest Kurt Sutter, twórca i pomysłodawca serialu oraz wcielający się w rolę groźnego Otto „Big Otto” Delaneya. Ważne jest to, że Katey ma anarchistyczną duszę. Prywatnie jest dokładnym przeciwieństwem roli z serialu o Bundych. Nie jest ani leniwa, ani wypindrzona, ani też nie przemieszcza się za pomocą drobnych kroczków, latając jak satelita obok męża z nieustannie wyciągniętą ręką w oczekiwaniu na kilka dolarowych banknotów. W rzeczywistości to twarda babka i to z taką rockową historią, że opada szczena. Nagrywała backupowe wokale dla takich gwiazd, jak Bob Dylan, Olivia Newton John czy sam Gene Simmonss (pamiętacie najdłuższy rockowy język świata frontmana Kiss?). O swojej roli w SOA opowiadała w wywiadzie dla „The Oprah Magazine”. Chciała tam stworzyć zupełnie inną postać matki, niż ta z Bundych – silną, opiekującą się całym motocyklowym klubem, jak własną rodziną. Kogoś, kto jest gotów oddać życie za swego syna i jego motocyklowych przyjaciół. I mimo, że Hollywood jest  dość skromnie zainteresowane rolami pań po czterdziestce, to wg Katey właśnie telewizyjne seriale otwierają takie możliwości. Kiedy dowiedziała się, że Dianne Keaton bierze się za serial o papieżu w HBO (widziałem dwa pierwsze odcinki – musicie koniecznie to zobaczyć!), to był to dla niej kolejny dowód na to, że seriale mogą stworzyć dojrzałym aktorkom znakomite pole do głębokich, poruszających kreacji aktorskich. W kolejnym wywiadzie – tym razem dla magazynu „Bilboard” –  Katey mówi: „Anarchiści zmierzają zawsze drogą pod prąd. Wszyscy znamy takich ludzi, mówimy o nich i w końcu do nich dołączamy i nie robimy tego wyłącznie dla rozrywki: to staje się naszą inwestycją w życie!” No cóż… Nic dodać, nic ująć.

Zobaczmy jak Katey Sagal opowiada o czym jest serial „Sons of anarchy” w 30 sekund:

I posłuchajmy jak śpiewa jedną z piosenek serialu „Bird of a wire”:

The post Motocyklowa mamuśka vs. Peggy Bundy appeared first on Big Biker.

]]>
http://bigbiker.pl/motocyklowa-mamuska-vs-peggy-bundy/feed/ 1
Tylko jeden motocyklowy tydzień http://bigbiker.pl/jeden-motocyklowy-tydzien/ http://bigbiker.pl/jeden-motocyklowy-tydzien/#comments Mon, 03 Oct 2016 07:17:28 +0000 http://bigbiker.pl/?p=2644 Co byś zrobił dowiedziawszy się, że zostało ci już niewiele życia? Może zaledwie kilka tygodni? Ben, bohater filmu „Tylko tydzień” kupuje wysłużonego Nortona i rusza na zachód. Gdzie dokładnie i po co? A jakie to ma znaczenie? „One week” (tłumaczony … Czytaj dalej

The post Tylko jeden motocyklowy tydzień appeared first on Big Biker.

]]>
Co byś zrobił dowiedziawszy się, że zostało ci już niewiele życia? Może zaledwie kilka tygodni? Ben, bohater filmu „Tylko tydzień” kupuje wysłużonego Nortona i rusza na zachód. Gdzie dokładnie i po co? A jakie to ma znaczenie?

„One week” (tłumaczony w Polsce jako „Tylko tydzień”) jakoś uciekł mojej motocyklowej uwadze. Nawet nie wiem czemu go przegapiłem, może dlatego, że jakoś pojawił się i zniknął bez jakiegokolwiek echa. Na szczęście jeden z czytelników niniejszego bloga  – Jacek Grzybowski – napisał do mnie, bym koniecznie ten film zobaczył. I słusznie, bo kiedy wczoraj wieczorem go oglądałem, z minuty na minutę opadała mi szczęka. Pomijając fakt, że film ma niezwykle dowcipną narrację z offu (co zawsze lubię), jest kanadyjski (a oni zawsze mają inny punkt widzenia), to jeszcze – i co najważniejsze – dotyczy niezwykle ważnej rzeczy: wolności. I paradoksalnie wolność ta pojawia się dopiero wówczas, kiedy bohater filmu staje wobec czegoś ostatecznego, jak własna, rychła śmierć. Wtedy dopiero zaczyna tę wolność rozumieć i orientuje się, że w jego dotychczasowym życiu o prawdziwej wolności nigdy nie było mowy. Rusza więc na zachód na motocyklu, mimo iż jego narzeczona… nienawidzi motocykli. Ale co najpiękniejsze,  rusza w tę ostatnią drogę sam. I z każdym przejechanym kilometrem zaczyna coraz wyraźniej widzieć, że samotność jest częścią wolności. Że jest nie tylko do niej przypisana, ale też stanowi jej ważny element. I co więcej, że samotność w wolności nie musi być niczym przygnębiającym bądź złym. Wtedy dopiero zaczynamy rozumieć siebie. Zaczynamy zanurzać się w chwili obecnej po prostu jadąc. To bardzo bliska mi idea – w końcu swój „Motocyklizm. Droga do mindfulness” napisałem właśnie o tym. I jedna z piękniejszych scen w filmie paradoksalnie nie ma związku z motocyklami, ale właśnie z midfulness. Otóż, kiedy bohater poznaje dziewczynę, która ratuje go z leśnego zagubienia, zostaje przez nią zapytany, co by robił gdyby chciał tę chwilę tu i teraz przeżyć na maksa. „Wtedy bym się z tobą kochał” – odpowiada Ben.

Gorąco polecam „Tylko tydzień” – to film w motocyklizmie obowiązkowy!

The post Tylko jeden motocyklowy tydzień appeared first on Big Biker.

]]>
http://bigbiker.pl/jeden-motocyklowy-tydzien/feed/ 1