Jak donosi światowa prasa, trzech członków motocyklowego holenderskiego klubu motocyklowego „No surrender” – powszechnie w Holandii uważanego za gang – wybrało się właśnie na wycieczkę do Iraku. Oprócz podziwiania krajobrazów, w programie wycieczki są również zajęcia strzeleckie mające na celu ubicie maksymalnej ilości dżihadystów. Jak wypowiada się w mediach lider „No surrender”, Klaus Otto, do kurdyjskich żołnierzy dołączyli członkowie gangu z Amsterdamu, Rotterdamu i Bredy.
Z punktu widzenia holenderskiego prawa całe przedsięwzięcie jest dość niejasne, ponieważ dołączenie obywatela Holandii do obcych sił zbrojnych jest w tymże kraju karane. Tutaj jednak głos zabrał rzecznik prokuratury, Wim de Bruin, który zapewnia, że akurat w tym przypadku nie zachodzi popełnienie przestępstwa,… ponieważ ISIS, z którymi pojechali walczyć bikerzy, jest uważana za grupę terrorystyczną, a w takim przypadku wyżej wymienione przepisy holenderskiego prawa nie mają zastosowania.
Przy okazji rzecznik prokuratury uprzedził, że jeśli goście z „No surrender” zapragną swoje wojenne wakacje urozmaicić udziałem w torturach czy gwałtach, to będą się musieli liczyć z odpowiedzialnością karną. Innymi słowy – zabijać mogą i owszem, i to do woli, natomiast co do innych rozrywek powinni być wstrzemięźliwi.
A tak poważnie problem udziału obcokrajowców w tej wojnie jest naprawdę znaczny. Ocenia się dzisiaj, że po stronie ISIS walczy około 15 tys. ochotników z Wielkiej Brytanii, Francji i USA. Coraz częściej też odnotowuje się przypadki, w których terroryści przebrani za uchodźców pojawiają się w Europie Zachodniej.
Pingback: URL