Statystycznie w Polsce co 30. dorosły obywatel to motocyklista (przynajmniej tak mi wyszło po porównaniu liczby zarejestrowanych jednośladów i populacji dorosłych). Jeśli tak jest – i co więcej – ta statystyka rośnie, to istnieje spora szansa na to, że prędzej czy później przedstawiciele motocyklistów zaczną się pojawiać również wśród przeróżnego autoramentu decydentów. I to powinno poskutkować wprowadzaniem motocyklowych udogodnień. Innymi słowy, jeśli na przykład prezydentem miasta zostanie motocyklista to zwolni motocyklistów z miejskich opłat parkingowych. Widać to po przykładzie odwrotnym – dopóki w zarządzie Stalexportu zasiadał „udawany” motocyklista (mimo, iż pewna agencja PR dwoiła się i troiła żeby nam wmawiać co innego) dopóty motocykliści musieli płacić za przejazd autostradą tyle samo co kierowcy samochodów osobowych.
No, ale wracajmy do współczesności, pozostawiając w odmętach dziejów tę kompromitującą Satlexport i PR-owców sytuację. Otóż właśnie w stolicy okazało się, że pośród wiceprezydentów znalazł się motocyklista. I od razu zaświeciło słoneczko nadziei, bowiem gość wysuwa odważne postulaty, by zezwolić motocyklistom na korzystanie z bus pasów. Jak się jeździ po Warszawie nie trzeba opisywać – każdy kto raz chociaż przejechał z jednego końca na drugi w godzinach szczytu wie jaki to miód. A odkąd wprowadzono bus pasy miód się niestety nie zmniejszył. Jest dodatkowo nerwowo, bo człowiek się wścieka nie mogąc skorzystać z pustego pasa tym bardziej, w im większym korku stoi. I teraz trwa dyskusja – czy wpuszczenie motocyklistów na buspasy rozgrzeje puszkarzy do czerwoności czy też jakoś to przełkną. Oczywiście – jak w zalinkowanym poniżej tekście twierdzi Tomasz Kulik (facet wie co gada, jest w końcu jednym z lepszych w tym kraju instruktorów motocyklowej jazdy) spowoduje to spore odciążenie warszawskiego ruchu i zniknięcie większości motocyklistów z uciążliwego czasem dla kierowców przepychania się w korkach między samochodami. Wprawdzie złośliwe otwieranie drzwi w takich sytuacjach się już w Warszawie rzadko zdarza, ale wciąż liczba poirytowanych kierowców samochodów obawiających się, że motocyklista uszkodzi im lusterka jest spora.
Z drugiej jednak strony już słychać, jak niektórzy kierowcy do tego pomysłu pt „buspasy dla motocykli” są nastawieni, jak do jeża. W komentarzach można wyczytać obawy, że po zezwoleniu motocyklistom jazdy buspasami będą se oni na nich urządzać wyścigi. A do tego zwiększy się zalew żółci wynikający z prostej konstatacji: „czemu ja muszę stać w korku, a taki cymbał, jeden z drugim, może sobie obok swobodnie jechać?” No i jak zwykle mamy do czynienia z naszym typowym piekiełkiem. Dąbrowski (bo tak się nazywa ten wiceprezydent) nie ustaje ponoć w wysiłkach wskazując np. że w Krakowie od 1 stycznia już wprowadzono przepis umożliwiający jednośladom korzystanie z buspasów. Problem w tym, że póki się nie rozpocznie sezon i póki się nie zobaczy jak to się sprawdziło, trudno ocenić takiego przepisu efekty. Z kolei prezydent Krakowa powołuje się na przykład Londynu gdzie takie działanie dało spory efekt w zmniejszeniu ilości motocyklowych wypadków. No cóż… Jak zwykle czas pokaże co dalej….
materiał o Warszawie z TVN Warszawa „Motocykle na bus pasy”
materiał o Krakowie z TVN24 „Motocykliści wjadą na bus pasy. Będzie jak w Londynie”
materiał z portalu Trasport for London „Motorcyle in bus lanes”