Właśnie wjechał do Polski duży TIR z 23 HDkami na podkładzie, na których będzie można za darmochę pośmigać w ramach akcji Harley On Tour. Tymczasem amerykańskie media donoszą o strasznym wydarzeniu z udziałem jednego z motocykli tej marki. Otóż motocyklista dosiadający Harleya został znienacka i zdradziecko zaatakowany przez …psa Chihuahua.
To, jakby ktoś nie wiedział, najmniejszy piesek świata. Mniej więcej wielkości lekko przerośniętego, za to wychudzonego, szczura. Całe to okropne zdarzenie miało miejsce w dziesięciotysięcznym Riverton w stanie Wyoming, gdzie nasz dzielny harleyowiec jechał sobie jak gdyby nigdy nic. Aż tu nagle, ten wredny chihuahua wyskoczył za motocyklem nie wiadomo skąd, zaczął gonić motocykl i podgryzać jego opony… (Naprawdę tak napisali: „tried to bite the tires”). W następstwie tego mrożącego krewa w żyłach procederu motocyklista dał z całej siły po hamplach, na skutek czego motorek się wywrócił. Szkodę oceniono na 600 dolców. Jak wyznał policji - będzie pozywał właściciela tego małego szczura o odszkodowanie.
I tutaj pojawia się moja zasadnicza wątpliwość – jaką paszczęką dysponował ten mały piesek, skoro „próbował podgryzać opony HD”? A może powinniśmy zadać sobie to pytanie inaczej – jak miękkim przyrodzeniem dysponował motocyklista, żeby się takiego gówniarza wystraszyć. Oczywiście byłoby mniej śmiesznie, gdyby ta scena wyglądała nieco inaczej, a mianowicie gdyby rozpędzony motocyklista w ostatniej chwili zobaczył jak wbiega mu pod koła pies i nie chcąc go pozbawić życia, zareagował ostrym hamowaniem zakończonym upadkiem. Tu jednak wyraźnie napisano, że chihuahua gonił motocykl próbując podgryzać opony. Co więcej, jeden ze świadków zdarzenia twierdzi, że motocykl jechał ze sporą prędkością („according to a witness, the motorcycle was speeding”). Cóż to musiała być za zawrotna prędkość, że taki mały smród z nóżkami długości zapałki był w stanie biec i podgryzać? Moim zdaniem jest tylko jedno wytłumaczenie. Ten chihuahua to superbohater, który dysponuje supermocami. Potrafi na przykład tak rozewrzeć szczękę, by połknąć oponę Harleya, potrafi tak zaiwaniać, że dogania F16 , a do tego jeszcze zionie ogniem i grozą. Skonstruowali go Ruscy razem z Chińczykami. Ci pierwsi dla jaj, ci drudzy ze zemsty za niespłacane długi. Jest też ten drań wyposażony w specjalne detektory wyczuwające gości na Harleyach na kilka kilometrów. I wtedy mu się te super moce potrajają. Co oczywiście poddaję pod rozwagę wszystkim tym, którzy w ramach akcji Harley On Tour będę smakowali motocyklowej wolności.
PS. A tym, w których powyższy wpis obudził rzeczywisty lęk przed psami ganiającymi za motocyklem, polecam ten fragment „Motocyklisty doskonałego”, gdzie się dowiadujemy ze szczegółami co w takim przypadku należy zrobić!