Napisał do mnie motocyklista „po czterdziestce” i zadał dość zadziwiające pytanie. Otóż kupił sobie najpierw Junaka 125, który potem zmienił na Hondę Varadero 125. Pytanie pozwolę sobie zacytować w całości: „Pewne spostrzeżenia po zmianie motocykli: na Junaku mało kto odwzajemniał LwG, na Hondzie tego problemu nie ma. Tu mam do Pana pytanie: jak Pan i Pańscy koledzy na dużych motocyklach podchodzicie do takich kierowców jak ja, na 125? Dlaczego mały, chiński motocykl jest pogardzany, a Honda o tej samej pojemności (fakt, wygląda na większą pojemność) już nie? Dlaczego kierowcy 125-tek nie są uważani przez Was za motocyklistów chociaż jeżdżą bezpiecznie i też kochają swoje dwa kółka? Czym różni się kierowca 600 (1000, 1200) jadący dziewięćdziesiątką od tego na 125-ce jadącego z tą samą prędkością? Nie wszyscy potrzebują kosmicznych prędkości, a ani nasze przepisy ruchu drogowego ani drogi na to nie pozwalają”.
No, powiem szczerze – ręce i nogi się uginają. Jeśli jeżdżą po naszych drogach motocykliści, którzy uzależniają odwzajemnienie motocyklowego pozdrowienia od pojemności silnika motocykla, to mogę to skomentować w jeden tylko sposób: drodzy koledzy – z motocyklizmem to wy nie macie wiele wspólnego. Bo zastanówmy się cóż by miało oznaczać, to, że jadąc na przykład na VT1100 nie odmachuję gościowi na 125-tce? Że jestem lepszy? A to z jakiego powodu? Bo mam cięższy motocykl? O matko, jak można mieć tak zryty beret? Bo jeśli przyjmiemy taką gradację „lepszości”, to musielibyśmy od razu zrobić cale listy lepszych i gorszych. Trzeba by było rozpisać dla takich kolesi cały kodeks machania: kto komu może odmachać, a komu, nie. Kto powinien machać pierwszy, a kto z machaniem poczekać na to, aż jemu pomachają w pierwszej kolejności. W kodeksie tym koniecznie dopiszmy jaka jest różnica pomiędzy ścigiem o pojemności 600, a chopperkiem o tej pojemności (ja nie dostrzegam tu niczego, co miałoby powodować, że któryś z posiadaczy jednego z tych dwóch motocykli powinien odmachać pierwszy. Ale kodeks chyba nie rozwiąże problemu – bo akurat ja nie jestem w stanie z odległości ocenić, na czym dokładnie jedzie motocyklista z naprzeciwka. Zatem kodeks należałoby jeszcze uzupełnić odpowiednimi czujnikami, takim jakimś elektronicznym ustrojstwem, które informowałoby bikera co za chwilę go będzie mijać. I trzeba by było zrobić na tym ustrojstwie całą masę lampek:
– lampka zielona oznacza, że z naprzeciwka jedzie motocykl o większej pojemności – znaczy się: masz machać
– lampka czerwona oznacza, że nie masz machać, bo naprzeciwko jedzie mniejsza maszyna
– lampka czerwona z żółtą – nie machaj, bo z przeciwka jedzie, nie dość że mniejszy motocykl, to jeszcze tańszy
– lampka czerwona z zieloną – jedzie mniejszy, ale droższy
– lampka czerwona, zielona i żółta – jedzie mniejszy, droższy, ale za to w leasingu i do tego jeszcze nie spłacony
Kurcze, czujecie paranoję? Ja niestety tak. I od razu przypomina mi się stare, motocyklowe powiedzonko – nie ważne jest to, co masz pod dupą, ale to co znajduje się nad nią. A jak się ma nad nią pusty baniak, to nic dziwnego, że „nie odmachuje się” 125-tkom. Od razu też mówię – ja macham do wszystkich: skuterowców i policjantów na motocyklach. Czasem mi nie odmachują, czym się specjalnie nie przejmuję, bo mogą to robić z dokładnie tych samych powodów, dla których ja czasem nie odmachuję. Bo akurat operuję ręką przy sprzęgle np. koryguję zakręt, gdy na jezdni jest akurat jakaś przeszkoda, albo też po prostu – bo nie widzę drugiego motocyklisty, gdy jadę po innym pasie ruchu i akurat byłem zajęty sprawdzaniem, czemu ta cholerna wskazówka szybkościomierza znowu mi nie działa. Itd itp. Bierzmy zatem nie odmachanie, nie za objaw cebulactwa, ale za niezawinioną przyczynę i już. Będziemy szczęśliwsi. Jeśli jednak spotkamy na swej drodze leszcza chwalącego się, że nie odmachuje motocyklistom jadącym na motocyklach o mniejszej pojemności to mamy tylko jedno wyjście. Szczerze go namówmy na zmianę motocykla na puszkę. Najlepiej jakąś wysłużoną beemwicę, bo Bolid Młodzieży Wiejskiej będzie dla takiego gościa w sam raz!
PS. Na zdjęciu (kadr z GoPro) widać jak dwaj moi koledzy „Potfur” i Grzesiek podczas naszego wypadu w Bieszczady pozdrawiają dwóch gości właśnie na 125-tkach (było widać co to za motocykle, dopiero ja mnie mijały)
Rozmiar ma znaczenie 😉 I nie chodzi tu o pojemność silnika, a gabaryty. Uważam, że z tego właśnie powodu, bardzo często nie machamy skuterom.
Ale…
Tak sobie myślę, czy przypadkiem temat machania i odmachiwania nie jest zbyt mocno roztrząsany? Uważam, że jako motocykliści, wszyscy wiemy, że jest to przede wszystkim kwestia uprzejmości. Nie chcę podnosić tego do rangi szacunku, bo to właśnie tutaj zaczynają się spory o machanie i odwzajemnianie, kto jest ok, a kto jest chamem i prostakiem.
Krótko mówiąc, skupmy się na tym, żebyśmy to my byli uprzejmi i w porządku wobec innych. Nie zaprzątajmy sobie głowy tym, czy nam odmachali, czy nie, bo powodów do tego może być mnóstwo, a swoimi domysłami nie koniecznie w prawdziwy powód trafimy. A wspomniane roztrząsanie i tak nic nie zmieni, bo zawsze będą wśród nas Ci, którzy po prostu uważają się za lepszych i patrzą na resztę „plebsu” z góry.
LwG!
Może moje stanowisko jest niepopularne, ale nie widzę zasadności w machaniu innym motocyklistom. Oczywiście miło czasem sobie wzajemnie machnąć, ale:
1. Nie w mieście, gdzie czasem na kilkukilometrowej drodze mija się kilkadziesiąt jednośladów, non-stop operuje się sprzęgłem i cały czas kontroluje światła oraz zagrożenia typu namalowane linie na drodze czy samochody.
2. Motocykle nie są już elitarne. Na początku lat 90-tych jeździło ich niewiele po drogach (nie mówię o wiejskich sprzętach kaskaderskich), spotkanie innego motocyklisty było wydarzeniem, kultura techniczna też była nieco wyższa (z konieczności), więc sie machało. Tak jak dziś mrugają sobie posiadacze rzadkich aut.
3. Jakkolwiek głupio to zabrzmi to nie wszyscy motocykliści są motocyklistami. Moim pierwszym dużym motocyklem na kat.A był maksiskuter, którym dojeżdżałem do pracy i załatwiałem sprawy na mieście, ale nie chciałem być utożsamiany z motocyklistą. I dzisiaj widzę dużo ludzi w garniturach na Hondach SH300 czy Kymco400, którzy traktują swoje sprzęty użytkowo. Wyobrażacie sobie co by się działo we Włoszech gdyby sobie wszyscy machali na motocyklach?
Oczywiście żeby nie było – jak mi ktoś pomacha to z przyjemnością (jeśli widzę i mogę) odmacham, ale żeby specjalnie wychodzić samemu z inicjatywą? No raczej nie. Bez względu na to czym kto jedzie z naprzeciwka.
Choć z drugiej strony jak ktoś ciśnie komarem albo starym AWO sport to rączką sama idzie w górę, bo widok jest bardzo sympatyczny
Wiesz odnośnie dużej ilości mijanych motocyklistów, to pomijając fakt, że jak najbardziej masz rację odnośnie tego, że w mieście trzeba dużo więcej uwagi skupiać na tym co opisałeś + pieskach, kotkach, pijakach, dziaciakach z piłkami i wielu wielu innych aspektach, to sam fakt ilości pojazdów „do machania” wystarczy zobaczyć jak pozdrawiają się kierowcy autobusów, czy busów oraz ciężarówek. Nie ważne kto czym jedzie – w danej „klasie” pojazdów pozdrawiają się wszyscy. Choćby np na zatłoczonej autostradzie mijali 200 autobusów w ciągu godziny – to pozdrowią każdego. Akurat w sezonie jeżdżę jako pilot autokarów turystycznych, więc mogę to obserwować na bieżąco 😉
Nas w Szwecji pozdrawiali motocykliści turyści, choć jechaliśmy z dzieciakami na rowerach (z sakwami). Może dlatego, że to kraj egalitarny.
Kupujący motocykle nie podlegają testom na buraka więc jak i każdym innym środowisku wielu jest takich co karmią swoje ego segregując innych.
Znam przypadek „motocyklisty” który nie rozmawiał z innymi jeśli nie byli posiadaczami motocykla jedynie słusznej marki.
Może to co napiszę nie do końca będzie popularne ale….
Zasadniczo macham i odmachuję prawie zawsze…. ale zdarza się że celowo tego nie robię. Pomijając kwestie manewrowe albo związane z legendarną klawiszologią w GL’u, coraz mniej ochoczo macham skuterowcom. Głownie dla tego że większośc z owego grona nie ma zamiaru czuć motocyklizu jako takiego i w poważaniu mają jakieś tam machanie. Chcemy czy nie dominująca grupa traktuje swoje „szkuty” jako tani i praktyczny środek transportu i basta.
Zresztą mam wrażenie że nie jestem odosobniony w tym odczuciu, wstród kolegów o zbliżonym stopniu zaawansowania infekcji pt. motocyklizm. Większość z nich rezygnuje z machania „młodszym” bo zbyt często nie odmachują.
A co do reszty…. hołduję po trosze zasadom „wojskowym” gdzie „młodszy” salutuje jako pierwszy. A tutaj dość łatwo rozróźnić neofitę od „moto-pryka”
Może moja logika jest zbyt pokrętna ale tak sobie myślę że jak ktoś zacznie np. od 125’ki i będzie inicjował machanie LwG to raczej się ni musi obawiać że „starzy” mu nie odachną Mnie się bynajmniej nie zdarza olewać
A swoją drogą kto pamięta/wie skad wzieło sie „salutowanie” np. podniesioną dłonią???
Jak to tak wygląda, to człowiek będziesz częściej machał, a nie jeździł 😉
Lubię czytać Pana artykuły. Szkoda że od ponad miesiąca nie ma nic nowego…Ciekawe czy czyta Pan komentarze? Może zauważy Pan mój?
P.S. A po co jest ten test z matematyki? ( 4 x 1 równa się….). Sprawdzenie czy ukończyło się podstawówkę…?
Witam. Test z matematyki jest po to, by w komentarzach nie pojawiały się wysyłane z automatu spamy:-) Czy zdałem egzamin z zauważenia komentarza? 😀 Pozdrawiam
Ja z machaniem mam problem tylko w jednej sytuacji. Wiem że to naganne i posypuję głowę popiołem ale czasem nie mogę się przemóc jak widzę delikwenta najczęściej na ścigaczu i nierzadko z „plecaczkiem” w gaciach i podkoszulku, plecaczek to już prawie reguła w takiej sytuacji jest odziany, właściwie lepiej byłoby powiedzieć jest nieodziany niemal całkowicie. Jakoś ciężko mi znaleźć w sobie wystarczającą ilość silnej woli żeby pozdrawiać kogoś kto tak lekceważąco podchodzi do własnego i co gorzej cudzego zdrowia…..
…ale może się mylę i nie powinienem w ten sposób kogoś oceniać.
Macham grzecznie łapką, kiedy tylko mam taką możliwość, czyli: zauważyłam osobnika na dwóch kołach, nie naciskam klamki sprzęgła, nie kombinuję jak wejść w zakręt, nie podziwiam akurat po prawej pól, łąk itp.
Jak ktoś odmacha, to fajnie, jak nie odmacha, nie mój problem. Może mnie nie zauważył, może coś tam naciskał na kiero, może był skupiony na czymś innym, a może nie chciał
Mile mnie zaskakują motocykliści, którzy widząc Vikinga na drodze, zwalniają, jadą chwilę obok mnie, machają łapką i lecą w swoją stronę
Sądzę, że większość nie odmachuje, gdyż nie spodziewali się, że machniesz. Osobiście macham do każdego jednośladu napotkanego na drodze, także do poczciwej niebieskiej szwalby z 71go roku. Jednak skutery, simsonki i inne małe motorki wraz z ich kierowcami, zwyczajnie nie rozumieją o co mu chodzi, ja go nie znam. W 1997-98 nakręciłem parę kilometrów xv500se, wtedy machali sobie wszyscy, także wsk, czy shl. Dzisiaj, jeżdżę intruderem 1400, faktycznie, wielu motocyklistów uważa, że LwG to zbędne spalanie kalorii. W Szanghaju przecież musiałby puścić kierownicę. My mieszkamy w Polsce, sezon krótki, wiec się pozdrawiajmy. Taki mamy klimat.
Ps. Czekam na nową książkę.
hej, ja z góry przepraszam ,że może komuś nie odmacham – chociaż bardzo bym chciała- jestem Świeżakiem. Moją hondę Rebel 125 dostałam od męża – zaraził mnie motocyklizmem – po sezonie, więc na razie jeżdżę na sucho w garażu. A jak już wyjadę wiosną to pewnie kurczowo będę trzymała się kierownicy :):) Przynajmniej na początku swojej motocyklowej kariery. … już nie mogę się doczekać 😉