Kiedyś jeden kumpel zadał mi proste pytanie: „Ty, a czemu nie robią motocykli z silnikami diesla?” Prawdę powiedziawszy nie byłem w stanie szybko znaleźć jakiegoś ważnego powodu… No, w sumie to, że nie robią, nie oznacza jeszcze przecież, że nie powinni. W szybkim poszukiwaniu argumentów pomyślałem sobie, że przecież to, że silnik diesla wraz z całym osprzętem zajmuje dużo miejsca (o które w motocyklu raczej trudno) jeszcze się być może dałoby jakoś rozwiązać. Ale jak rozwiązać problem dźwięku? Przecież diesel brzmi tak, jakby walić młotkiem w ruskie imadło i to w katedrze w Köln. Wiem co mówię – mam diesla na czterech kołach. W motocyklu zaś wydaje się to nie tylko rozwiązanie dziwaczne, ale też raczej mało realizowalne. Wyobraźmy sobie taką sytuację – powiedzmy, że mamy zimą zbyt wiele czasu i ciśnienie na to, żeby spędzać w garażu każdy weekend. No więc, żeby jakoś to usprawiedliwić, musimy ożenić żonie jakiś kit. Kit powinien być szalony, ale prawdopodobny. Szalony na tyle, by nie przyszło jej na myśl, że znikamy w garażu tylko po to, by ze szwagrem (ja to mam obcykane z inżynierem) żeby pić w nadmiarze piwo. Prawdopodobny zaś dlatego, żeby niewiasta nie mogła tak od razu zwąchać ściemy. No więc powiedzmy, że wymyślamy, iż zamierzamy spędzić zimę w garażu celem skonstruowania motocykla diesela. I tutaj się sypią wszystkie klocki tej misternej układanki. Przecież żona już nas zna i rozkminia prawdziwe powody naszych garażowych eskapad, a zatem pierwsze, co powie zaatakowana pomysłem na motocykl z silnikiem diesla to: „a skąd wy weźmiecie motocyklowy silnik diesla?” No właśnie… tego nie wzięliśmy pod uwagę.
Na szczęście jest na świecie kolo, który tym problemem się w ogóle nie zraził. Nazywa się Eckhard Schulz. Jest inżynierem niemieckiego pochodzenia mieszkującym w Kanadzie. I też postanowił spędzić parę zimowych weekendów w garażu. Jednak w tym celu zaczął od niemożliwego – znalazł bowiem silnik V-Twin… wysokoprężny. Jak się łatwo domyśleć, jest tylko jedno państwo na świecie, które jest w stanie wyprodukować takie coś. To oczywiście Chiny. V-Twin cc 800 diesel został najprawdopodobniej zaprojektowany w Australii, ale to Chińczycy podjęli się jego produkcji. Cała reszta poszła już Eckhardowi w miarę gładko – ramę wziął z BMW R80, widelec z Yamahy 750 a bak z HaDeka. Do tego kosz, malowanie, cała masa przeróbek poszczególnych części tak, żeby projekt spinał się do kupy i motocyklowy dieselek gotowy. Eckhard Schulz (jak sam obliczył, spędził w garażu 75 weekendów (to grubo ponad rok) i właściwie postawione pytanie powinno brzmieć: czy było warto. Tego się póki co nie dowiemy. Ale od teraz na pytanie kumpla czemu nie robią motocyklowych diesli, z pełną świadomością możemy dopowiedzieć: „No jak to nie? Przecież robią!”
Eckhart Schulz i jego wynalazek
Ale przecież robią seryjne motocykle wysokoprężne, nespa? Np. T800 z turbodoładowanym, commonrailowym silnikiem produkowanym przez Mercedesa. Jest (był?) też jedyny produkowany na skalę masową diesel Royal Enfield – wiadomo, hindusi nie wiedzą, że się nie da 😉