7 kwietnia, poniedziałkowy poranek. Wstaję, robię sobie kawę, za hotelowym oknem budzi się całkiem przyjemny dzień. Otwieram laptopka, żeby zobaczyć co tam w świecie szerokim. I od razu lekko mnie zgina. Otóż na portalu TVN24 mamy aż dwie motocyklowe informacje. Pierwsza to: „Zjechał z drogi. Uderzył w drzewo. Motocyklista zginął na miejscu„. Druga zaś to: „Motocyklista wjechał w rodzinę na pasach. Dwójka dzieci ranna„. Już po tytułach tych newsów można rzygnąć motocyklizmem, a cóż dopiero ma powiedzieć ktoś, kto do motocykli jest raczej sceptycznie nastawiony. Raczej ich nie zacznie kochać, prawda?
Pierwsza z tych wiadomości, jest zrzynką z portalu Wirtualny Garwolin i nawet nikt nie wpadł na to, by przy tej informacji podać jej źródło. Druga jest produkcją własną, co nie znaczy, że bardziej przemyślaną. Jednak w obydwu tych informacjach jest jedna znamienna rzecz. Otóż nie wiadomo co było przyczyną obu zdarzeń. Nie wiadomo czyja to była wina. Nie wiadomo czy aby na pewno motocyklisty. W pierwszym zdarzeniu gość zjechał z drogi i przywalił w drzewo – przy czym drzewo rośnie (wliczają w to drogowy pas awaryjny) dobre 10 m. od drogi, ale to dopiero widać na zdjęciach z WG. W drugim przypadku motocyklista położył przed przejściem dla pieszych motocykl w lowside. A to z kolei oznacza, że dzieciaki na drogę mogły wejść, ignorując nadjeżdżający motocykl lub nieprawidłowo oceniając jak szybko się do tego przejścia może zbliżyć. A zatem na tym etapie w obydwu przypadkach motocyklista równie dobrze mógł być winny zdarzenia, jak i nie. Ale w mediach, dokładnie w TVN24 wyrok już zdaje się zapadł…
Zatem cóż robić. Przewertowałem zasoby światowej sieci i znalazłem pozytywną motocyklową informację. Naprawdę. Takie też są. Otóż w Indiach pewien mnich błogosławi nowo zakupione motocykle. Przystraja je w kwiatki i odprawia swoje hinduistyczne modły. Nie wiem jak wy, ale ja wolę takie medialne doniesienia.
Cóż, tak było, jest i bedzie… Jeszcze długo… Z małą korektą – jednak „było” dużo gorzej. Sensacja ma swoją cenę wyrażoną w pikach reklamowych. Taki świat… A co to za sensacja typu „dres w zarżniętym bmw rozbił samochód na drzewie”… W końcu to jednak… JEDNAK… kierowca samochodu… jeden z nas kierowców… Co innego ci na tych tam „motórach”… Ci to przecież są „ONI” nie my. Ale to wszystko oklepane prawdy… Póki będą na motocyklach jeździć w jakimś procencie idioci – a zawsze będą – to każdy z nas będzie niestety napiętnowany stosownym procentem tego „idiotyzmu”. Pozytywne i budujące jest jednak to, że w „realu” spotykamy się z zupełnie innym przyjęciem. Lewa w górę!