Gdzieś w odmętach Internetu znalazłem motocyklowego mema, który jakoby pokazuje atrakcyjność motocyklowych marek w przełożeniu na… zainteresowanie płci pięknej, płci tej samej, lekarza ortopedy i pomocy drogowej. O ile sam mem jest mało śmieszny (no, może pomijając Harleya – sorry:-), o tyle interesująca wydała mi się motywacja autora do jego stworzenia. Przyjrzyjmy mu się zatem bliżej:
Wyobrażam to sobie tak: przed kompem siedzi pryszczaty koleś, którego jedyną jak dotąd kobietą była Lara Croft (obsługiwana za pomocą kontrolera do PlayStation) i który motocykl zna jedynie z GTA. I tenże kolo kombinuje w sposób następujący: „z racji istnienia zbyt wielu pryszczy, zbyt obfitego ślinienia się na widok cycków, muszę wymyślić coś , co w jakiś magiczny sposób sprawi, że laski zaczną na mnie lecieć”. I nagle się reflektuje, że niestety nie ma kasy nie tylko na Ferrari, ale nawet na starego Golfa, co to Niemiec płakał ze śmiechu jak Golfik spadł z lawety. Zatem… Co by tu wykombinować? Hura! Są przecież motocykle. I tutaj dwa mózgowe zwoje zaczynają intensywną pracę. Gościu już się widzi, jak szlifuje sliderem asfalt, jak przecina gimbazową rzeczywistość drąc kostkę brukową na drodze od remizy do spożywczego. Jest wspaniały. Ma kask i inne fajne rzeczy, a panny ustawione w rządku obok drogi, piszczą z uciechy i dałyby się pociąć za selfie z bohaterem wioski. Ale zaraz, zaraz – tu mózg bohatera tej opowieści zaczyna buzować – jaki to powinien być motocykl, by mieć największe branie? No, na pewno nie jakiś zgredziolski chromowany, bo to obciach na wiosce. Na pewno nie enduro, bo na tym się można zabić, a już na pewno uszkodzić sobie na wertepach aparat prostujący zębiszcza. To też nie może być włoski wynalazek, bo wiadomo, że Włosi oprócz wynalezienia starożytnego Rzymu, pizzy i mafii już na pewno niczego solidnego nie wymyślili. Nie ma też najmniejszej opcji, by była to maszyna z pod znaku Bolida Młodzieży Wiejskiej, bo wiadomo, może wzbudzić zainteresowanie ziomali, przy których strach się schylić. Zatem zostają na horyzoncie wyłącznie japońce. Tylko który? No taki, żeby panny szalały. I w ten właśnie sposób podjarany gimb puszcza w świat mema, który jego współplemieńców naucza o wyższości jednej marki nad drugą. No, cóż – powiedzmy sobie szczerze: jeżeli ktoś wyobraża sobie, że prawdziwym szczęściem jest posiadanie na raz czterech kobiet, to oznacza, że dotąd nie miał możliwości posiadania ani jednej. Inaczej przecież wiedziałby jaki to miód i z jak małą motyką, na jak wielkie słońca się mierzy!
Dlatego, drogi autorze mema, kolejność powinna być taka: najpierw zacznij jeździć na motocyklu (jakimkolwiek), ale na żywo, bo kierowanie motocyklem za pomocą konsoli PS się nie liczy. Potem zainteresuj sobą kobietę. Taką prawdziwą, nie nadmuchiwaną. Spraw, aby chciała dzielić z tobą życie. A dopiero jak już to osiągniesz, twórz motocyklowe memy. Na zdrowie!
PS. Poniżej zestaw motocyklowych memów, czyli co kogo bardziej bawi:-)
Ej, chyba trochę się zagalopowaliśmy, obrazek całkiem śmieszny, leci po wszystkich stereotypach jakie znam o motocyklach różnych marek, znaczy Ducati nie jeździ, Harleya trzeba naprawiać, KTMy są dzikie i niebezpieczne itd. Nie jest dla mnie jasne dlaczego Kawasaki ma być najmniej atrakcyjną marką, zwykle charakteryzowało ją najbardziej agresywne wzornictwo ale co tam, dalej śmieszne
Otóż to – nie chodzi o zagalopowanie a o zdziwienie tym, w jaki sposób ktoś rozróżnia japończyki. Trochę dziwnie, ale cóż… Z poczuciem humoru jest pewnie też jak z dupą – każdy ma swoją:-)
Ja „japończyki” potraktowałem jako jedno i w sumie niewielką zwróciłem uwagę (później przyszła myśl o Kawasaki), za to te nie japońskie marki mnie rozbawiły najbardziej
Poszukałem trochę i okazuje się że trafienie na zabawne motocyklowe memy nie jest w cale takie trudne (również te, która robią sobie jaja z motocyklowych marek). Stąd uzupełnienie wpisu o obrazki:-)