Siedzisz z gościem przy kawie/piwie/czymś tam i gościu ten z wypiekami na twarzy wypytuje cię o motocyklową pasję. Widać, że kuma bazę i w tyle głowy przyszły biker zagnieździł mu się już na dobre. Kolo tenże jednak co chwila miast „motocykl” mówi „motor”. Jeśli cię to wkurza to… niestety niesłusznie. Otóż określenie „motor” jest potoczne, a zatem w rozmowie nie dość, że wybaczalne i akceptowalne, to jeszcze absolutnie pełnoprawne. Gorzej kiedy słowo „motor” w kontekście motocykla pojawia się w oficjalnych ogłoszeniach czy też posługuje się nim dziennikarz. Kiedyś w Parku Śląskim zorganizowano zlot motocyklowy i pięknie przyozdobiono trasę przejazdu motocykli w znaki: „Parking dla motorów”. Hm.. Nie wytrzymałem… Zapytałem, zdaje się, że na ich fan page’u, czy to oznacza, że należy podjechać we wskazane miejsce, wymontować z motocykla silnik pozostawiając go zgodnie z instrukcją we wskazanym miejscu, po czym jakoś przemieścić motocykl bez silnika w inne wskazane miejsce? Moje złośliwe pytanie pozostało bez odpowiedzi. Prawda jest niestety druzgocąca: wyraz „motor”, którego możemy użyć w języku potocznym na określenie motocykla, już w języku oficjalnym oznacza tylko i wyłącznie motocyklowy silnik.
Ale tak po prawdzie nie ma co drzeć szat o pierdoły… Poważnie… Nie ma co się zaperzać, wkurzać, rozdzierać koszuli i planować wendetty. Mnie się odmieniło stosunkowo szybko. Pamiętacie protesty motocyklistów na na katowickich i krakowskich bramkach autostrady A4? Kiedy płacili groszami – co później sąd uznał za zgodne z prawem? Kiedy trwał ten protest miałem mieszane uczucia – widząc ówczesnego prezesa Stalexportu, który na okładce jednej z gazet udawał motocyklistę (w rzeczywistości dał się sfotografować na skuterze licząc, że dzięki temu zdjęciu motocykliści go nagle polubią i uznają ze swego) wiedziałem, że żadne protesty niewiele wskórają. I oczywiście miałem rację – stawkę za przejazd autostradą dla jednośladów obniżył dopiero następny prezes – co jest w sumie prześmieszne, gdyż prezes „udawacz motocyklisty” szedł w zaparte, że się nie da.
Ale wracając do meritum – otóż protesty te wywołały dość żywe zainteresowanie mediów – nawet wbrew usilnym staraniom pewnej agencji PR, którą akurat znam aż nazbyt dobrze. I pamiętam jak dziś relację reporterki stacji TVN24, która z wielkim zaangażowaniem opowiadała widzom, co też się działo na autostradowych bramkach. Jak motocykliści „podjeżdżają pod bramki, zatrzymują się i rozpinają skafandry”… Przyznacie, że przy nazwaniu motocyklowego kombinezonu „skafandrem”, powiedzenie na motocykl „motor” to naprawdę wyjątkowo mały pikuś…
Też miałem z tym problem jak ktoś opowiadał o motocyklu u używając słowa motór ale z czasem mi przeszło, tak jak na końcu napisane te słowo przy niektórych to pikuś. Pozdrawiam Piotrek
Mówią motor , motór , motong itp. itd. Ważne że pasja nas łączy , łykanie km .LwG