Motocykle są piękne… I owszem, ale nie wszystkie. Czasem się przydarzy projektantom mniejsza lub większa wpadka. Są jednak takie maszyny, w przypadku których podejrzewa się udział działających „undercover” cwaniaków z konkurencji. A celem tej działalności ma być dokumentna kompromitacja swoich wrogów. Są bowiem motocykle tak brzydkie, że od spojrzenia na nie aż nogi wykręca. Nie dość, że wyglądają jakby były na coś chore, to jeszcze czasem nie wiadomo gdzie przód, gdzie tył, a gdzie kierownica. Fiat Multipla przy nich to wysmakowany szczyt motoryzacyjnego dizajnu. Od lat też różne światowe motocyklowe magazyny przygotowują listę najbrzydszych motocykli. Ja oczywiście skupiłem się na cruiserach, turystykach i chopperach (zwycięzców w innych kategoriach można znaleźć m. in. tuatj: XMotorcycle i tutaj: HubPages.A oto moja, subiektywnie wybrana lista liderów:
1. Amazonas 1600
Wyprodukowali toto w Brazylii w latach siedemdziesiątych XX w. z przeznaczeniem dla policji. A ponieważ mieli tam wtedy ciężko, więc postanowili zaprojektować motocykl silny, niezawodny i z dostępnych na rynku części. Jednak jedyne części na rynku należały do Volswagena, który składał tam swoje „garbusy” już od dwóch dekad. No więc tym sposobem powstał Amazonas na częściach VW. Na pierwszy rzut oka wygląda jakby się czegoś nażarł i spuchł. Przypomina zwartego kloca – łysola bez szyi, w dresie w paski. Jego biała lub żółta wersja jest jeszcze straszniejsza. Ale oczywiście ma swoich fanów, którzy na poświęconych mu stronach twierdzą, że jest skrzyżowaniem Hondy Goldwing i Boss Hossa. To trzeba mieć nawalone w beret, żeby wpaść na coś takiego….
2. Sears Puch
Od lat pięćdziesiątych ub.w. sławetna firma o austriackich korzeniach działała z siedzibą w Chicago pod szyldem Sears Reobuck i handlowała czym się dało. M. in. skuterami Vespa i motocyklami Gilera. I pewnego razu postanowili wypuścić dodatkowy model. I wypuścili. Nazwali go Puch – od razu złośliwcy skojarzyli to z angielskim słowem Puke – rzygać. Jak spojrzeć na zdjęcie powyżej to już wiemy dlaczego. Ta śmiała myśl dizajnerska stworzyła motocykl, który wygląda jak nieślubny bachor, który pojawił się na świecie po szalonym stosunku wozu strażackiego z hulajnogą. Tak go zaklajstrowali blachą, jakby się wstydzili pokazać co jest w środku. Nie wiadomo czy śmiać się, czy płakać…
3. Hyosung Aquila
Koreańczycy atakują – trzeba uciekać. A jednym z przejawów tego ataku jest wypuszczenie na rynek tego koszmarka i jeszcze puszczeniem w świat wiadomości, że to normalnie prawie V-rod. Jak wiadomo „prawie” robi różnicę, jednak w tym wypadku to już cała przepaść. Co więcej, tutaj projektanci zdaje się pokłócili i żaden nie chciał odpuścić swojej wizji – jeden się upierał przy chopperze, drugi przy nakedzie, a trzeci przy eksresie do kawy. Wyszło to, co widać na zdjęciu, czyli dramatyczny koszmarek. Wygląda jakby ktoś przypiął dwie armatnie lufy (filtr i wydech) do błękitnego delikatnego abażuru. I na dokładkę model wyposażono w ciekłokrystaliczny wyświetlacz. Jest moc…
4. Dan Gurney Aligator
Nie, to nie photoshop! To bydle naprawdę tak wygląda. Na szczęście nie wyprodukowano ich wiele. Prototyp powstał w Santa Ana w latach osiemdziesiątych XX w., ale do produkcji skierowano dopiero jego szóstą wersję (na zdjęciu). Miał być rewolucyjną zmianą w sposobie siedzenia kierowcy motocykla. Konstruktorom chodziło o to, by skonstruować motocykl, na którym siedzi się jak w samochodzie. Chcieli dobrze…, a wyszło jak zawsze. Nawet trudno go do czegokolwiek porównać. Jest tak koszmarnie brzydki, że od patrzenia szczypią oczy. Podobno nazwa wzięła się stąd, że konstrukcja przypomina aligatora. Domyślam się, że i owszem widzieli aligatora, ale tylko jednego i akurat chorego na heine medina. Do tego niechybnie przez tego aligatora przebiegło stado słoni, pozostawiając mu trwałe wklęśnięcie na naddupiu. I nie ma się co zastanawiać skąd słonie w Santa Ana. Tam, jak widać na powyższym obrazku, jest wszystko możliwe.
5. Hesketh Vortan
Mistrzostwo świata. Nie wiadomo gdzie spojrzeć, żeby się dłużej pośmiać. Wygląda, jakby go zrobił Wowa ze szwagrem pod Nowosybirksiem, wykorzystując wygrzebane w lesie pozostałości po meteorycie. Spójrzcie tylko na ten wydech – niechybnie został zrobiony z mocno wyekploatowanej szpitalnej kaczki. Tym cudem techniki obdarzyl świat brytyjski Lord Hesketh, który w latach osiemdziesiątych ub. w. postanowił zainwestować kasę w brytyjską dwukołową motoryzację. Vortan to ostatni model tej brytyjskiej szajby, na szczęście tylko jeden. Prawdopodobnie dlatego, że sam Lord Hesketh zobaczywszy to dzieło zwariował i uciekł i do dzisiaj go szukają po okolicznych łąkach. Model ze zdjęcia wyprodukowano w 1991 r. Jest to wersja sportowa o pojemności 1100. Nie wiem do uprawiania jakiego sportu miał służyć… Obstawiam szachy….
Hyosung to Korea. Mały błąd… Tak jakby wspomniany „Chińczyk od ekspresu” stwierdził że MotoGuzzi produkuje się w Rumunii…
tnx:-)