Była kandydatka na prezydenta pożaliła się właśnie na Twitterze, że naszła ją w domu policja w celu ukarania mandatem. Za jazdę bez kasku na Harleyu. Rzecz miała miejsce podczas kampanii wyborczej na rynku w Bydgoszczy. Oczywiście z tekstu w natemat.pl nie dowiadujemy się niczego ponadto, że kandydatka „skusiła się na krótką przejażdżkę Harleyem Davidsonem”. Z czego w pierwszej chwili wywnioskowałem, że pani Ogórek sama kierowała motocyklem. Nic bardziej mylnego – co widać na filmie – kandydatka została przewieziona dookoła rynku w charakterze pasażera, przez usłużnego bikersa (nawiasem mówiąc również bez kasku).
Co więcej, szef jej kampanii uroczo na filmiku wyznaje, że pani Ogórek w ten sposób pokazuje swoją odwagę i to, że nie boi się rozmawiać z różnymi środowiskami. W ustach pana rzecznika „różne środowiska” zabrzmiały, jak cios pięścią w mordę, zrównujący środowiska motocyklowe z kryminalnym marginesem społecznego życia. No, ale cóż… jaki rzecznik, taka kampania. Wróćmy do odwagi kandydatki Ogórek. Odwaga ta oto jest obleczona w białe szpilki o wysokości małych szczudeł, jakiś szafiarski wiatrem podszyty płaszczyk i gołe kolana. I tutaj zachodzi podstawowe pytanie, które zawsze mi się pojawia, ilektroć przypominam sobie historię kolegi Zygmunta, który wybrał się na motocyklu do sklepu na zakupy. Trasa wynosiła ledwie 150 m, więc postanowił pojechać w samym zdaje się T-shorcie. No i oczywiście pech chciał, że się wyrąbał po drodze, robiąc sobie poważną krzywdę. Pytanie zaś brzmi – co by było z odwagą kandydatki Ogórek, gdyby się na tym pięknym Harym śmigającym po śliskiej, brukowej kostce równie pięknie wyrąbała? Tego oczywiście nie wiemy, ale mógłby być to ważny punk kluczowy w jej kampanii, prawda?
Wiele różnych osób (głównie kobiet) prosiło mnie o przejażdżkę na motocyklu. Jeśli to tylko możliwe zawsze się zgadzam, ale też zawsze proszę: „Ok, ale załóż proszę na tę okazję spodnie, pełne buty na płaskim obcasie. Ja zaś będę miał dla ciebie kask.” I nigdy mi się nie zdarzyło, bym woził kogoś na moto bez kasku czy w miniówce. Bo pasażer na motocyklu to dla bikera dużo większa odpowiedzialność, niż jeżdżenie samemu. Kilka razy zaliczyłem glebę w takich okolicznościach, których bym wcześniej nie wymyślił – zawsze z zaskoczenia: wystarczy czasem trochę rozsypanego na jezdni żwiru, czasem źle osadzona studzienka kanalizacyjna lub inny wybój. Jak będzie się czuł kierowca motocykla, kiedy nawet przy najmniejszej wywrotce jego pasażerka skręci nogę, albo obetrze kolano. Trochę głupio, co?
W tej historii jest jeszcze jeden wątek – otóż sam wpis pani Ogórek, w którym informuje internautów, że nachodzi ją w domu policja i wlepia mandat. Kandydatka wydaje się tym faktem zdziwiona – oto ktoś jej zrobił zdjęcie, a potem ni stąd ni zowąd przychodzą smutni goście i jest niefajnie. Otóż, droga kandydatko, w taki sposób działają też fotoradary. Ale zostawmy to – z tego, co pamiętam to mandat za jazdę już wg nowych stawek wynosi 100 zł. Więc raczej nie zrujnuje to budżetu pani Ogórek. Co więcej – do czego wielu sieciowych komentatorów tego niusa się skłania – to raczej sprawa wizerunku. Powiedzmy od razu: kiepskiego wizerunku. I to nie dlatego, że mandat dostała, ale dlatego za co jej się należał.
Pewnie dlatego pani Ogórek chce napisać prawo od nowa.
Dobrze, że dostała ten mandat. Tak powinno być i tyczyć się nie tylko zwykłych ludzi. A tak nawiasem mówiąc to kwestia odpowiedniego ubioru przypomina mi też o tym jak co roku powtarza się, ze w góry nie wolno iść w klapkach tylko trzeba zainwestować w nieco lepsze buty i odpowiednie ubranie. Trąbi się o tym co wakacje, a ludzie i tak olewają. A potem wielkie zdziwienie, że zrobili sobie krzywdę i omal nie zginęli w górach z powodu swojej głupoty. Ludzie chyba nigdy się nie nauczą tego.