21 lutego – dokładnie miesiąc do kalendarzowej wiosny – to w motocyklizmie ważny dzień. Mniej więcej wtedy w głowie wielu motocyklistów świta myśl: już czas naładować akumulator! Przecież już zaledwie kilka tygodni dzieli nas od rozpoczęcia motocyklowego sezonu. Oczywiście wielu śmiałków już odpaliło swoje maszyny – tym bardziej, że zima nie była specjalnie sroga – jednak zdecydowana większość już powoli zaczyna szykować do pierwszej przejażdżki. Na co warto zwrócić zatem uwagę?
Po pierwsze na to, że stosunkowo najwięcej wypadków motocyklowych przypada na początek sezonu. Pierwsze przejaśnienia i suche drogi kuszą wielce. Najbardziej tych, którzy właśnie kupili swój pierwszy motocykl i nie mogą się już doczekać, kiedy go dosiądą. Niestety, zerowe doświadczenie plus stosunkowo jeszcze kiepskie warunki pogodowe to nie najlepsze połączenie. Ale też zdarza się, że pokusie ulegają motocykliści, którzy wcześniej zaliczyli już motocyklowy sezon czy dwa. Niezależnie od tego trzeba pamiętać o kilu ważnych rzeczach:
1. Odzwyczajenie
Kilka zimowych miesięcy braku kontaktu z prowadzeniem motocykla dość znacznie nas… odzwyczaja od tej umiejętności. Przerwa powoduje, że mamy wydłużone reakcje i nie prowadzimy motocykla tak sprawnie i pewnie jak w środku sezonu, kiedy setki mil są już za nami. To dokładnie tak samo, jak z jazdą na nartach – w pierwszy dzień zimy nie jeździ się tak dobrze jak w środku sezonu. Trzeba powoli i ostrożnie przestawić się z jazdy wirtualnej (istniejącej w naszej wyobraźni) na jazdę rzeczywistą, w której każdy, najdrobniejszy kamyk pod kołem może spowodować potrzebę szybkiej, pewnej ale i bezpiecznej reakcji. Warto zatem wdrażać się ostrożnie i powoli w motocyklową jazdę. Odkręcenie manetki na maksa w pierwszej jeździe po zimie może się przykro skończyć.
2. Temperatura
Należy pamiętać, że im niższa temperatura, tym słabsza przyczepność motocyklowej opony. Uważa się nawet, że w okolicach zera stopni jazda nawet po suchym asfalcie przypomina trochę jazdę na łyżwach. I owszem: adrenalina wylewa się uszami – ale ja osobiście wolę sytuację, w których nad motocyklem ma się większą kontrolę. Niskie temperatury mają też znaczący wpływ na nasze zdolności manualne – zarówno przemarznięta dłoń, dodatkowo opatulona w grubą, zimową rękawicę motocyklową, traci możliwości błyskawicznego operowania dźwignią sprzęgła lub hamulca, co może znacznie opóźnić tak cenny czas reakcji w niebezpiecznej sytuacji. Co więcej – to smutna prawda – im tańsza zimowa rękawica, tym gorsze z reguły są jej właściwości zarówno termiczne, jak i odporność na sztywnienie materiału pod wpływem niskich temperatur.
3. Nawierzchnia
Drogi po zimie to obraz nędzy i rozpaczy. Z jednej strony mamy do czynienia z całą masą dziur, które powstają, gdy asfalt rozsada zamarzająca woda przedostająca się przez jego mikroszczeliny. Z drugiej strony nawierzchnia drogi pokryta jest tłustym, pozimowym pyłem, który może być dla motocykla szalenie niebezpieczny. Po pierwsze dlatego, że pokrywa cała drogę, a po drugie często nie jest specjalnie widoczny, bo nie odróżnia się kolorystycznie od tła. Za to jest śliski, jak jasna cholera! Znam kilku motocyklistów, którzy z tego właśnie powodu rozpoczynają na wiosnę motocyklowy sezon, nie wtedy kiedy się zrobił ładnie, ale dopiero wówczas jak kilka wiosennych deszczy skutecznie przemyje drogę. Początek wiosny to również (w związku z ilością pozostałych po zimie dziur) wzmożona aktywność drogowców próbujących te dziurska łatać. Problem z nimi w tym, że po każdej takiej naprawie kompletnie się im nie chce zamieść jezdni i zostawiają na niej w ten sposób drobny żwirek. Mało widoczny – szczególnie z daleka – ale potrafiący znacznie uprzykrzyć życie. Raz się na takim właśnie ponaprawczym żwirku wyrąbałem. Nie życzę nikomu tego jakżesz cennego motocyklowego doświadczenia.
Biorąc po uwagę powyższe, namawiam szczególnie początkujących motocyklistów, by przed pierwszą jazdą sprawdzili w swoich maszynach wszystko co się da: grubość klocków, działanie sprzęgła, hamulców, biegów, poziom płynów itd., itp, a pierwszą pozimową jazdę rozpoczęli od dużego pustego parkingu i kręcenia ósemek tak długo, aż uda im się w każdą ze stron zamknąć kierownicę bez (broń Boże) podparcia nogą i operując wyłącznie gazem. Łatwo nie jest, ale jak to zrobicie – możecie zaoszczędzić sobie wielu kłopotów na trasie. Powodzenia!