Właśnie na portalu scigacz.pl trwa ekscytacja listem kierowcy skierowanym do motocyklowej braci. Pan kierowca piszący list generalnie motocyklistów kocha… Nie zapomina też jednak trochę ochrzanić, za różne wyczyny: szybkość, wyprzedzanie na zakrętach, wyprzedzanie z prawej itd., itp. Kierowców zaś też gani, ale jedynie za nieustępowanie w korkach. No cóż… Podpowiem zatem autorowi listu za co jeszcze należy się kierowcom samochodów kilka miłych słów. Otóż jadę sobie drogą dwupasmową. Jakieś 120 km/h. Na drugim pasie, po mojej lewej, wyprzedza mnie jakieś kombi. Widzę jednak w lusterku, że miast wyprzedzać samochód zrównuje się ze mną i zaczyna coraz bardziej zjeżdżać na mój pas. O co kaman? Patrzę i już wiem. Otóż na fotelu pasażera siedzi dziecko z aparatem fotograficznym w ręku. Tatuś kierowca chcąc umożliwić dzieciakowi zrobienie zdjęcia mojego motocykla zrównał prędkość do mojej i podjeżdża do mnie najbliżej jak się da. Odsuwam się do prawej, jadę już 30 cm od krańca drogi (bez pobocza), a tatuś kierowca głupawo uśmiechnięty jedzie już jakieś pół metra ode mnie. Dziecko robi zdjęcia, pełen entuzjazm i zadowolenie. Tatuś się cieszy – ach, jaka będzie fajna fotografia! Oczywiście zwalniam, ale on też zwalnia. No to rura – on też przyśpiesza, bo bachor musi mieć pamiątkową fotę…
W sumie to, że dziecko bez wyobraźni i nieświadome, to nie wina dziecka, bo taka jego natura. Jednak to, że tak samo głupi i nieświadomy tatuś, to już absolutna wina tatusia, bo w dorosłym wieku powinien choć odrobinę pomyśleć. Wiem, że to boli, wiem, że kiedy te dwie samotne komórki mózgowe spotkają się nagle w tej pustej pale, to są tak zdziwione tym spotkaniem, że na intelekt już nie ma czasu. Nic jednak nie tłumaczy tego, że tatuś chcąc zrobić przyjemność dziecku mógł mnie zabić. Wystarczyłaby przecież dziura w jezdni, jakakolwiek przeszkoda zmuszająca mnie do odbicia kołem w bok. Nie zmieściłbym się i teraz miast pisać te słowa wąchałbym kwiatki od spodu.
To oczywiście ekstremalny przypadek braku wyobraźni na drodze. Jednak takie postrzeganie świata – zza „bezpiecznej” puszki – wcale nie jest rzadkie. Wielokroć kierowcy samochodów siedzieli mi „na ogonie”, jadąc za mną około metra i kompletnie nie zdając sobie sprawy, że w porównaniu z samochodem hamujący motocykl dosłownie staje w miejscu. Przy takiej jeździe delikatne naciśnięcie manetki hamulca powoduje, że jadący za mną idiota wbija się w mój motocykl natychmiast. Ale tego pan kierowca w swoim emocjonalnym liście już nie chciał zauważyć…
Kolego staram się zawsze przepuszczać motocykle i kierować na drodze zasadą nie rób drugiemu. Teraz moje pytanie po wyjeździe długo weekendowym, co to za moda wśród motocyklistów że nagle kurczowo trzymają się osi jezdni albo jadą w kolumnie około 8-10 motocyklistów i co by nie człowiek nie robił i jak się nie starał to ich nie wyprzedzi (droga kręta co chwile owi motocykliści zwalniają no bo zakręt…)po jakiejś chwili im się ten szyk rozwalił wyprzedziłem 4 ale cóż to się stało w tym momencie jakaś urażona duma się obudziła czy co oczywiście za chwile na siłę znów mnie musieli wyprzedzić i znów muszę przed nimi hamować przed każdym zakrętem bo zwalniają ponad miarę i jadą środkiem…całe szczęście że dojechaliśmy do korka i koledzy pojechali pasem pod prąd a ja tylko mogłem poczekać aż dojadę do pierwszego zjazdu i ominę korek inną drogą…
Oj ludzie ludzie…. nawet w miejscach gdzie ktoś faktycznie stara się być obiektywny i pokazać obie strony medalu wy wyciągacie tylko to co akurat pasuje do waszego światopoglądu… Nie ma kategoryzowania! Jeśli sto razy się zirytowałeś złośliwym zachowaniem którejś ze stron to znaczy że drugie sto spotkałeś zachowanie przyjazne i życzliwe tyle że go nie zauważyłeś jak zwykle… dobrych rzeczy się nie widzi, a jak się je widzi to się uważa za standardowe i oczywiste zachowanie. To się tyczy obu stron… For Your Consideration. Pozdrawiam i 4o i 2u kółkowiczów