Jak się komuś nie śpieszy na tamten świat, to i medycyna jest bezradna. Co więcej – jak się okazuje – można się również nie dać zabić nawet w masakrycznym wypadku motocyklowym. Najlepiej świadczy o tym przypadek pewnego prawie pięćdziesięcioletniego Włocha, który zadziwił współczesną medycynę tak dokumentnie, że prawdopodobnie trzeba będzie rozważyć zmianę podręczników z kardiologii. Otóż koleś tak akuratnie przyrąbał motocyklem, że jego serce wykonało obrót o 90 stopni w prawo. I w takim stanie trafił do szpitala.
Przyczyną tak dziwnego stanu rzeczy – według lekarzy – miało być nie samo uderzenie w trakcie wypadku, ale gwałtowne zwiększenie ciśnienia powietrza w płucach podczas wypadku. Powietrze to, poprzez rozerwane płuco, wdarło się do klatki piersiowej i spowodowało obrót serca. A najbardziej pozytywne w tej historii jest to, że po zabiegu operacyjnym, w trakcie którego usunięto powietrze, serce wróciło do swojego poprzedniego położenia. Pacjent może mówić o sporym szczęściu – bo skończyło się na przebitym płucu, połamanych żebrach i pękniętej śledzionie.
Zaraz jak przeczytałem tego newsa, wyszukałem inne przykłady na cudowne ocalenie po motocyklowym wypadku. Jest tego sporo w sieci, a to głównie za sprawą coraz większej popularności kamerek GoPro. I, jak się im przyjrzeć, to większość z nich łączy jedna wspólna cecha – prawie na każdym z nich do wypadku by nie doszło lub jego skutki byłyby mniej drastyczne, gdyby motocyklista nie zapieprzał jak porąbany. Wiem, że odejście kusi, wiem, że trudno nie wypróbować całego motocyklowego poweru, ale wiem też jak wielu ludzi niepotrzebnie naraża się na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. I niestety – nie każdy ma takie szczęście, jak ten Włoch, któremu serce zrobiło piruet w klatce piersiowej i bez szwanku wróciło potem na miejsce.
Mędrcy Wschodu twierdzą, że serce ma większą energię niż mózg. To w sercu ma się kumulować instynkt, który nas nigdy nie zawodzi i który radzi sobie nawet z najbardziej rozdętym ego. To tam drzemią niezmierzone pokłady pozytywnej energii oraz uczucia chroniące nas w życiu przed niebezpieczeństwem. Rywalizacyjne ego mieszka w naszych głowach, podczas gdy współodczuwanie, empatia i życiowa mądrość w sercu. I kiedy wybieram się na motocyklową przejażdżkę, to właśnie mieszkające w głowie ego podpowiada: „no weź odkręć manetkę na maksa, nie sieć jak pipa na litrowym silniku, uwolnij moc, raz kozie śmierć”. Na szczęście wtedy włącza się do tego wywodu serce i mówi: „jazda na motocyklu jest przyjemna również wtedy, kiedy oddajesz się podziwianiu natury, wsłuchujesz basowego pomruku wydechów, jedziesz majestatycznie przyklejony do asfaltu jak chromowana żaba – jest pięknie, nie psuj tego!”. Teraz pytanie – którą z tych wypowiedzi wybieram. No, właśnie…