Kilka dni temu gruchnęła wieść jak grom z jasnego nieba: już 1 września br. podczas Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego w Kielcach zostanie zaprezentowany prototyp motocykla Sokół 1300. Hm… Od razu się zaświeca w głowie czerwona lampka generująca proste pytanie: czy czasem ta wspaniała idea nie podzieli losów innej wspaniałej idei, czyli Junaka 2000, który skończył dość osobliwie, a mianowicie … u Chińczyków.Za powrót Sokoła wzięły się Prywatne Zakłady Inżynieryjne „Sokół Motocykle” S.A. we współpracy z Wojskowymi Zakładami Motoryzacyjnymi w Poznaniu. Już sam zestaw tych firm powinien budzić respekt, ale niestety nie budzi, bo… jak wyczytałem na stronie PZISM docelowa roczna produkcja Sokoła ma osiągnąć oszałamiający wynik: 30 egzemplarzy. Tak, dobrze przeczytaliście. Nie 30 tysięcy egzemplarzy, a 30 egzemplarzy. Co więcej, firma się chwali w sposób następujący: „Motocykl Sokół ma być unikatową, ultranowoczesną konstrukcją tworzoną w Polsce przez specjalistów z wieloletnim doświadczeniem w budowaniu motocykli typu CUSTOM.”. Czyli chyba chodzi to, że nowy Sokół ma być „custom” czy co? To by oznaczało, że każdy będzie inny? Bo Franek z Cześkiem za każdym razem inaczej go poskręcają? A w ogóle o co chodzi z tymi trzydziestoma sztukami? Będziecie jeden motocykl robić przez dwa tygodnie? To lepiej by było zatrudnić tych miśków z OCC, żeby wam skręcili w rok cztery razy tyle motocykli i jeszcze by się przy tym z kilkanaście razy pokłócili i było by z czego ciągnąć łacha.
No, ale wróćmy do szumnych zapowiedzi firmy, a niewyobrażalnie długiej nazwie sugerującej, że dysponuje co najmniej dziesięcioma halami fabrycznymi ciągnącymi się z Poznania po horyzont, dwoma ośrodkami badawczymi wykutymi w skałach niczym kompleks Riese i wyścigowym torem testowym biegnącym dookoła poznańskiej „Malty”. Nowy Sokół wygląda trochę jak stary, a trochę jakby w ogóle nie wyglądał. Ten widoczny na zdjęciu ażurowy twór ma być niesiony dwoma silnikami – 1300 i 1800. No cóż, bądźmy dobrej myśli i ufajmy, że się nie rozleci. Mnie jednak najbardziej zaintrygowało pudełko. To szare – między silnikiem, a tylny kołem. Domyślam się, że to akumulator. No, w sumie w motocyklu być musi i nic w tym dziwnego, ale tutaj należy się szacun za ekspozycję. Bo wcale nie wygląda na akumulator. Raczej ma się wrażenie, że będzie w tym pudełku można przewozić ciastka. Najwyżej dwa, bo nic innego się już nie zmieści. Zwróćcie uwagę na tylny błotnik – przy tej konstrukcji ramy i samego błotnika, zamontowanie w tym miejscu jakiegokolwiek bagażu od razu możemy sobie między bajki włożyć. No tak, powiedzą od razu obrońcy nowego Sokoła – ale tutaj przecież chodzi o odwzorowanie oryginalnego, przedwojennego motocykla. Chodzi przecież o to, żeby był jak najbardziej podobny. Ok… Kupiłbym ten argument, z jednym zastrzeżeniem: skoro ma być jak najbardziej podobny do oryginału, to po jasną cholerę zaprojektowaliście go na nowo? Wystarczyło go odtworzyć. Wtedy by był idealnie podobny, nie? A skoro wzięliście się za projektowanie nowego Sokoła, to przydałoby się pomyśleć choć odrobinę o jego funkcjonalności. Bo gdybyście nie zauważyli, to od czasów jego świetności minęło osiemdziesiąt lat… Trochę się życie zmieniło, co nie?
Niestety, mam poważne obawy, że nowy Sokół rozjedzie na miazgę swoich autorów. Dokładnie tak samo, jak Junak Milenium. Miała powrócić legenda, a powróciła… no nawet nie wiem jak to nazwać. Mam w garażu chiński skuter… Tfu… przepraszam – to przecież dumny polski Romet, zwany dosyć ironicznie przez moją żonę – jego właścicielkę – „czarną strzałą”. Kiedy na zimę wykręcałem z niego akumulator zauważyłem, że większość plastykowych części jest ze sobą tak pięknie spasowana, że bez młotka nie da się ich ponownie osadzić na swoich miejscach. Wiem, że Chiny to wielka kultura. Wymyślili proch, papier i taoizm. Ale za skręcanie motocykli raczej się brać nie powinni. I jeśli taki smutny los ma spotkać docelowo reaktywację największej legendy dawnego, polskiego przemysłu motocyklowego, to trzeba będzie siąść i zapłakać. I nie chodzi o to, że jestem złośliwy z natury i walę hejtem na wszystkie nowe inicjatywy. Ale mimo wszystko – zaledwie 30 sztuk nawet najlepiej zaprojektowanego i skonstruowanego motocykla polskiej potęgi motocyklowej nie odbuduje.
Ale skąd pomysł, że Sokół ma mieć cokolwiek wspólnego z Chinami (tak jak Romet i Junak)? Z tekstu wynika, że motocykle będą robić dwa polskie zakłady, a wzmianki o imporcie części z Chin nie ma.
Z tego co się orientuję, to ma być wręcz przeciwnie – te motory 1300 i 1800 mają być sprowadzane z USA. Wypadałoby się mocniej zaglębić w temat.
Pomysł wynika ze strachu, że tak się to znowu może skończyć. Oby nie!
Nowy Junak czy Romet nie ma nic wspólnego z historycznymi maszynami. Sokół przynajmniej przypomina Sokoła z dawnych lat. Ja tam jestem sceptyczny. Tyle projektów motocykli i samochodów, które wymyślili polscy inżynierowie poszło, że aż się płakać chce. Ten raczej będzie następny. Polskie to nam zostały tylko jajka w spożywczaku.
Podzielam obawy
Niestety linia produkcyjna jakiegokolwiek pojazdu wymaga ogromnych nakładów i pokusa żeby pójść na skróty importując chinozę jest silna…