Harley Davidson – Big Biker http://bigbiker.pl Fri, 08 Apr 2016 12:51:14 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.5.2 Electra Glide in Blue http://bigbiker.pl/electra-glide-in-blue/ http://bigbiker.pl/electra-glide-in-blue/#respond Thu, 25 Feb 2016 07:49:23 +0000 http://bigbiker.pl/?p=2539 Nie wszystkie filmy motocyklowe z lat siedemdziesiątych kochają motocykle. Jest film, w którym główny bohater w jednej ze scen mówi: „Nienawidzę swojej maszyny, nie znoszę na niej jeździć”. W innej scenie na policyjnej strzelnicy strzela do… plakatu z filmu „Easy … Czytaj dalej

The post Electra Glide in Blue appeared first on Big Biker.

]]>
Nie wszystkie filmy motocyklowe z lat siedemdziesiątych kochają motocykle. Jest film, w którym główny bohater w jednej ze scen mówi: „Nienawidzę swojej maszyny, nie znoszę na niej jeździć”. W innej scenie na policyjnej strzelnicy strzela do… plakatu z filmu „Easy rider”. Sam film miał zaś powstać, właśnie jako odpowiedź na kultowego „Easy ridera”. 

electraglideinblueZaczęło się obiecująco. Za reżyserię wziął się James William Guercio – amerykański muzyk i przy okazji producent pierwszych albumów grupy Chicago. Żeby zatrudnić już wówczas znakomitego operatora Conrada Halla James obniżył swojej reżyserskie honorarium do jednego dolara. Było warto, bo po pierwsze Hall to potrójny oscarowiec („Butch Cassidy and the Sundance Kid” 1969; „American Beauty” 1999; „Droga do zatracenia” 2002). I to z pewnością jednen z walorów filmu – piękne krajobrazy dróg Arizony i Utah i całkiem przyzwoicie kręcone motocykle. O co zaś chodzi w fabule? Oto policjant John Wintergreen przemierza na białej policyjnej Electrze Glide stanowe drogi, wypisując mandaty i marząc o karierze detektywa w kryminalnej. Pewnego razu trafia na pozorowane samobójstwo i jako jedyny odkrywa, że chodzi tu o morderstwo, co otwiera mu drogę do zostania detektywem. Jednak szybko okazuje się, że bzyka tę samą barmankę co jego przełożony i… wraca z powrotem na stanowe drogi i do swojego motocykla (to tu mówi jak go nie znosi). Przy okazji okazuje się, że jego kumpel, policjant, zwinął z miejsca zbrodni 5 tys. dolców i kupił sobie za to nowiutką Electrę Glide w kolorze niebieskim, za co czeka go kara. Wintergreen po prostu go zabija, kiedy kumplowi nieco odbija. Na końcu, ścigając hipisowskiego busa, sam zostaje odstrzelony z dubeltówki przez tylne okno samochodu. I już – w sumie cały film. Do tego należy dodać katastrofalnie żenujące (nawet jak na lata siedemdziesiąte) efekty specjalne. Motocykle wywracają się tam, gdzie nie powinny, a tam gdzie powinny, już nie – jest nawet taka scena, w której Wintergreen skacze na motocyklu przez lekki pagórek i już po skoku tak mu zwija kierę, że nie ma mowy, by z tego wyszedł bez gleby. Ale tu oczywiście następuje cięcie kamery i w sekundę później już dzielnie jedzie dalej. Do tego krew ma kolor pomarańczowy, a motocykle płoną i wybuchają od jednego policyjnego strzału. I tak w sumie nie wiadomo o co chodzi. Zdaje się o to, że uczciwy stróż prawa nienawidzący motocykli w końcu przegrywa ze złym światem korupcji, barmanek marzących o Hollywood, zgniłych moralnie szefów i oczywiście z motocyklami, które złe są ze swej natury.
Niestety „odpowiedź” na „Easy ridera” średnio wyszła, co najlepiej obrazuje krótka recenzja zamieszczona w latach 70. w „New York Times”, w której czytamy, że to złowieszcze dzieło porwało się na pokazanie wyjątkowo żenujących motocyklowych pościgów i wyznań przestarzałej barmanki, zagranych w manierze ćwiczenia dla studentki szkoły teatralnej. No cóż, żenua i tyle.

I teraz pytanie – jak to możliwe, że ten film dzisiaj, mimo wszystko, jest uznawany za kultowy? Pewnie dlatego, że powstał 43 lata temu i chcąc nie chcąc, został zrobiony w poetyce motocyklowej subkultury. Drugi policjant mówi w tym filmie wprost: „Stary, mamy najlepszą robotę na świecie: przecież jeździmy na motocyklach!” Lokująca się na granicach miasteczka hipisowska komuna pokazuje wolność: dragi, piękne, wyzwolone dziewczyny z dużymi biustami i dziesiątki ukrytych w szopie motocykli. To tak, jakby zderzyć świat kolorowej, wyzwolonej idei „flower power” z agresywnymi, skorumpowanymi policjantami. Dobro jest niszczone przez zło, bo w pierwszej sekwencji filmu o morderstwo odkryte przez Wintergreena podejrzewany jest przywódca hipisowskiej komuny Bob Zemko (też oczywiście motocyklista). W scenie przesłuchania na komisariacie Zemko wobec braku najmniejszego dowodu na jego udział w zbrodni mówi do przesłuchującego go policjanta: „Powiedz mi, co byś chciał ode mnie usłyszeć?”. O co go pyta? O to jaką rzeczywistość chcą stworzyć policjanci, by pasowała do ich świata. A pyta o to, bo z rzeczywistością kolorowej, motocyklowej wolności lat siedemdziesiątych kompletnie sobie nie radzą. Z tej perspektywy ten, przynudnawy i wydawałoby się o niczym film rzeczywiście jest kultowy. I jego kultowość dostrzega też w 2012 roku magazyn „Time” nazywając to dzieło: „zaniedbanym, kultowym, klasycznym i przy okazji dziwacznym studium charakterów i początków powstawania kultury młodzieżowej dodatkowo wyposażonym w niezwykle wyjątkową pracę kamery przyszłego laureata Oscarów”.
Narobiłem wam ochoty na zobaczenie filmu „Electra Glide in Blue”? Mam nadzieję, że tak!

The post Electra Glide in Blue appeared first on Big Biker.

]]>
http://bigbiker.pl/electra-glide-in-blue/feed/ 0
Ogórek bez kasku http://bigbiker.pl/ogorek-bez-kasku/ http://bigbiker.pl/ogorek-bez-kasku/#comments Sun, 12 Jul 2015 07:01:34 +0000 http://bigbiker.pl/?p=2382 Była kandydatka na prezydenta pożaliła się właśnie na Twitterze, że naszła ją w domu policja w celu ukarania mandatem. Za jazdę bez kasku na Harleyu. Rzecz miała miejsce podczas kampanii wyborczej na rynku w Bydgoszczy. Oczywiście z tekstu w natemat.pl … Czytaj dalej

The post Ogórek bez kasku appeared first on Big Biker.

]]>
Była kandydatka na prezydenta pożaliła się właśnie na Twitterze, że naszła ją w domu policja w celu ukarania mandatem. Za jazdę bez kasku na Harleyu. Rzecz miała miejsce podczas kampanii wyborczej na rynku w Bydgoszczy. Oczywiście z tekstu w natemat.pl nie dowiadujemy się niczego ponadto, że kandydatka „skusiła się na krótką przejażdżkę Harleyem Davidsonem”. Z czego w pierwszej chwili wywnioskowałem, że pani Ogórek sama kierowała motocyklem. Nic bardziej mylnego – co widać na filmie – kandydatka została przewieziona dookoła rynku w charakterze pasażera, przez usłużnego bikersa (nawiasem mówiąc również bez kasku).

Co więcej, szef jej kampanii uroczo na filmiku wyznaje, że pani Ogórek w ten sposób pokazuje swoją odwagę i to, że nie boi się rozmawiać z różnymi środowiskami. W ustach pana rzecznika „różne środowiska” zabrzmiały, jak cios pięścią w mordę, zrównujący środowiska motocyklowe z kryminalnym marginesem społecznego życia. No, ale cóż… jaki rzecznik, taka kampania. Wróćmy do odwagi kandydatki Ogórek. Odwaga ta oto jest obleczona w białe szpilki o wysokości małych szczudeł, jakiś szafiarski wiatrem podszyty płaszczyk i gołe kolana. I tutaj zachodzi podstawowe pytanie, które zawsze mi się pojawia, ilektroć przypominam sobie historię kolegi Zygmunta, który wybrał się na motocyklu do sklepu na zakupy. Trasa wynosiła ledwie 150 m, więc postanowił pojechać w samym zdaje się T-shorcie. No i oczywiście pech chciał, że się wyrąbał po drodze, robiąc sobie poważną krzywdę. Pytanie zaś brzmi – co by było z odwagą kandydatki Ogórek, gdyby się na tym pięknym Harym śmigającym po śliskiej, brukowej kostce równie pięknie wyrąbała? Tego oczywiście nie wiemy, ale mógłby być to ważny punk kluczowy w jej kampanii, prawda?

Wiele różnych osób (głównie kobiet) prosiło mnie o przejażdżkę na motocyklu. Jeśli to tylko możliwe zawsze się zgadzam, ale też zawsze proszę: „Ok, ale załóż proszę na tę okazję spodnie, pełne buty na płaskim obcasie. Ja zaś będę miał dla ciebie kask.” I nigdy mi się nie zdarzyło, bym woził kogoś na moto bez kasku czy w miniówce. Bo pasażer na motocyklu to dla bikera dużo większa odpowiedzialność, niż jeżdżenie samemu. Kilka razy zaliczyłem glebę w takich okolicznościach, których bym wcześniej nie wymyślił – zawsze z zaskoczenia: wystarczy czasem trochę rozsypanego na jezdni żwiru, czasem źle osadzona studzienka kanalizacyjna lub inny wybój. Jak będzie się czuł kierowca motocykla, kiedy nawet przy najmniejszej wywrotce jego pasażerka skręci nogę, albo obetrze kolano. Trochę głupio, co?

W tej historii jest jeszcze jeden wątek – otóż sam wpis pani Ogórek, w którym informuje internautów, że nachodzi ją w domu policja i wlepia mandat. Kandydatka wydaje się tym faktem zdziwiona – oto ktoś jej zrobił zdjęcie, a potem ni stąd ni zowąd przychodzą smutni goście i jest niefajnie. Otóż, droga kandydatko, w taki sposób działają też fotoradary. Ale zostawmy to – z tego, co pamiętam to mandat za jazdę już wg nowych stawek wynosi 100 zł. Więc raczej nie zrujnuje to budżetu pani Ogórek. Co więcej – do czego wielu sieciowych komentatorów tego niusa się skłania – to raczej sprawa wizerunku. Powiedzmy od razu: kiepskiego wizerunku. I to nie dlatego, że mandat dostała, ale dlatego za co jej się należał.

The post Ogórek bez kasku appeared first on Big Biker.

]]>
http://bigbiker.pl/ogorek-bez-kasku/feed/ 2
Odcinanie kuponów od… Che Guevary http://bigbiker.pl/odcinanie_kuponow_che-guevary/ http://bigbiker.pl/odcinanie_kuponow_che-guevary/#comments Tue, 06 Jan 2015 09:30:03 +0000 http://bigbiker.pl/?p=2223 Syn Che Guevary – Ernesto, założył ciekawy biznes. Otóż oferuje motocyklowe wycieczki po Kubie. Oczywiste tu jest nawiązanie do słynnej podróży jego ojca, którą ten odbył na motocyklu Norton 500 przez Argentynę. Na pamiątkę właśnie tego wydarzenia firma Ernesto nazywa się „La … Czytaj dalej

The post Odcinanie kuponów od… Che Guevary appeared first on Big Biker.

]]>
Syn Che Guevary – Ernesto, założył ciekawy biznes. Otóż oferuje motocyklowe wycieczki po Kubie. Oczywiste tu jest nawiązanie do słynnej podróży jego ojca, którą ten odbył na motocyklu Norton 500 przez Argentynę. Na pamiątkę właśnie tego wydarzenia firma Ernesto nazywa się „La Poderosa Tours„.

Ernesto Guevara ze swoim motocyklem

Wycieczki organizowane są w dwóch wersjach: 6-dniowej z noclegami w Hawanie, Santa Clara, Trinidadzie, Toppes de Collantes i Cienfuegos oraz 9-dniowej z dodatkowymi noclegami w Claro Santa Maria i Las Terrazas.  Wszystkie noclegi w pięciogwiazdkowych hotelach. Po drodze trochę atrakcji, jak na przykład popołudniowe pływanie z delfinami.
Ale oczywiście główną atrakcją są motocykle – flota (jak ją nazywa Ernesto) złożona jest z kilkunastu motocykli, ale oparta jedynie na dwóch modelach HD:  Touring FLHS Street Glide i Dyn FXDWG Wide Glide. W ekipie organizatorów, oprócz samego Ernesto, znajduje się jeszcze przewodnik oraz motocyklowy mechanik – w razie czego. Sam syn Che Guevary ma motocyklową smykałkę od wielu lat. Zaczęło się od dłubania przy Panheadzie i tak mu zostało. Ale, jak widać, smykałka do motocykli to nie jedyna pasja Ernesto – drugą jest zarabianie kasiory. Co mu, zdaje się, całkiem nieźle idzie, bo proponowane przez niego wycieczki tanie nie są.

Kosztują odpowiednio: 6-dniowa 3700$, jeśli zgadzasz się dzielić z kimś hotelowy pokój i 4200$ jeśli nie, zaś 9-dniowa odpowiednio 5300$ i 5800$. Koszty obejmują noclegi, pełne wyżywienie, atrakcje i ubezpieczenie dla motocyklisty. Nie obejmują jednak benzyny ani lotu na Kubę. Co więcej, należy mieć własny kask, co akurat nie dziwi. Najzabawniejsze jednak jest to, że przez całą drogę ekipie towarzyszy… śmigłowiec. Czyli wypas po pachy. Jeśli przeliczymy koszty na złotówki i dodamy przelot (najtańszy znalazłem za 2300 zł) to za 6-dniową wycieczkę musimy zabulić ok 14 tys. zł. I teraz dopiero widać czy Ernesto ma większą smykałkę do motocykli, czy do kasy:-)

Przypomniała mi się właśnie opowieść (o której już kiedyś pisałem) pewnego zaprzyjaźnionego i byłego już mechanika pewnej znanej motocyklowej marki. Otóż swego czasu klienci tego salonu wybrali się na zlot tejże marki do Barcelony. Wyprawa polegała na tym, że goście lecieli samolotem, a ich motocykle (wraz z dwoma mechanikami) tirem. Po czym spotkali się na 100 km przed zlotem, przebrali w skóry, dosiedli maszyn i pojechali na zlot. Drogę powrotną zaliczyli dokładnie tak samo. Znaczy się: motocyklizm, że hej!

The post Odcinanie kuponów od… Che Guevary appeared first on Big Biker.

]]>
http://bigbiker.pl/odcinanie_kuponow_che-guevary/feed/ 1
Motorcycle product placement http://bigbiker.pl/motorcycle-product-placement/ http://bigbiker.pl/motorcycle-product-placement/#comments Mon, 04 Nov 2013 06:40:56 +0000 http://bigbiker.pl/?p=763 Ostatnimi czasy jesteśmy świadkami dyskusji na temat dziennikarsko – celebryckiego udziału w reklamie lub reklamowania jakiegoś produktu niby przy okazji. Jedną dziennikarkę wywalili za reklamę z telewizji, nad drugim trwa sąd. Jedni mówię hańba, inni mówią normalka, bo gdyby dziennikarz … Czytaj dalej

The post Motorcycle product placement appeared first on Big Biker.

]]>
Ostatnimi czasy jesteśmy świadkami dyskusji na temat dziennikarsko – celebryckiego udziału w reklamie lub reklamowania jakiegoś produktu niby przy okazji. Jedną dziennikarkę wywalili za reklamę z telewizji, nad drugim trwa sąd. Jedni mówię hańba, inni mówią normalka, bo gdyby dziennikarz nie był celebrytą, to by udziału w reklamie mu nawet nikt nie proponował. Jeszcze inni zaś przekonują, że jak dziennikarz coś reklamuje, to przeczy to idei rzetelnego dziennikarstwa (tak, jakby w mainstreamowych mediach ostała się jeszcze jakaś rzetelność?) I tak trwa ta obłuda – jak zwykle najgłośniej wrzeszczą ci, którym nikt nigdy żadnych reklam nie zaproponował i nie zaproponuje. Z drugiej jest dość duża część dziennikarskiej reszty, która siedzi cicho, bo albo udział w reklamie już ma za sobą, albo pilnie takiej możliwości wypatruje. Osobiście uważam, że celebryci, ludzie z tzw. nazwiskiem medialnym żyją z tego, że mówią: „Napój X piję każdego dnia, gdyż gdybym go nie pił, byłbym gorszym człowiekiem”. Nie wierzycie, że to tak działa? Przypomnijcie sobie sławetną scenę z filmu „Forest Gump”, w której wracający z wojny w Wietnamie Forest słyszy od swojej matki: „Gdybyś powiedział, że te wszystkie mecze ping-ponga wygrałeś w rakietkach tej firmy, to ci mili ludzie daliby nam 25 tys, dolarów”. Nie trzeba dodawać za jaką kasę Forest nabył swój pierwszy krewetkowy kuter… W każdym razie idea product placementu wydaje się być stara, jak świat… Ale zaraz…., zaraz. Jeśli tak, to powinienem teraz strzelić takim przykładem, który by łączył jakieś wielkie filmowe nazwisko z jakąś znaną motocyklową marką… Nie, nie ma takiego przykładu w historii… Przecież dawniej żadna super gwiazda nie zgodziłaby się na taką chamską reklamę motocykli. I nawet gdybyśmy się teraz pokusili o czystą dywagację, w której wyobrażamy sobie coś absolutnie niemożliwego: super gwiazdę kina reklamującą jakąś znaną motocyklową markę. Niech to by była Brigitte Bardot reklamująca Harley Davidsona… A co tam: idźmy w tych marzeniach dalej: niech słynna BB nie dość, że reklamuje motocykle HD, to niech jeszcze śpiewa o nich piosenkę w refrenie wyśpiewując ich markę… Wydaje się, że to tylko zadziwiająca swoją naiwnością mrzonka… No chyba, że załączony poniżej materiał wideo jednak nie jest fake’m.

The post Motorcycle product placement appeared first on Big Biker.

]]>
http://bigbiker.pl/motorcycle-product-placement/feed/ 5
Słynna motocyklowa kolekcja Pappy’ego idzie pod młotek http://bigbiker.pl/slynna-motocyklowa-kolekcja-pappyego-idzie-pod-mlotek/ http://bigbiker.pl/slynna-motocyklowa-kolekcja-pappyego-idzie-pod-mlotek/#respond Sat, 12 Oct 2013 08:33:21 +0000 http://bigbiker.pl/?p=432 Największy dom aukcyjny w Ameryce, powstały w 1793 roku Bonhams zapowiedział, że na swojej dorocznej aukcji w Las Vegas 9 stycznia 2014 r. zostanie wystawione ponad 50 motocykli z legendarnej kolekcji Wayne’a „Pappy’ego” Pierce’a. Kolekcjonerzy z całego świata już zacierają … Czytaj dalej

The post Słynna motocyklowa kolekcja Pappy’ego idzie pod młotek appeared first on Big Biker.

]]>
Największy dom aukcyjny w Ameryce, powstały w 1793 roku Bonhams zapowiedział, że na swojej dorocznej aukcji w Las Vegas 9 stycznia 2014 r. zostanie wystawione ponad 50 motocykli z legendarnej kolekcji Wayne’a „Pappy’ego” Pierce’a. Kolekcjonerzy z całego świata już zacierają ręce, bo w kolekcji znajdują się prawdziwe perełki – jak na przykład policyjny HD z 1933 r., na którym amerykańscy policjanci patrolowali ulice Chicago – co mogliśmy oglądać w słynnych „Nietykalnych” z Kevinem Costnerem w roli głównej. Sam zaś Pappy, któremu się zmarło w 2008 r. to kultowa postać amerykańskiego rynku motocyklowego. Już w 1957 roku w DaKalb w Illinois założył pierwszy sklep motocyklowy, w którym oferował sprzedaż i naprawdę motocykli Harley Davidson. Na zdjęciu policjanci z Tampa na Harleyach Davidsonach w 1935 r.

Po kilku latach do oferowanej przez niego marki dołączył też Triumph. W 1967 r. przy sklepie prowadzonym wraz z żoną, założył jedno z pierwszych w Ameryce muzeów Harleya Davidsona. Miejsce stało się szybko kultowe – Pappy bawił turystów niekończącymi się opowieściami, dykteryjkami i dowcipami. Siedział, dłubał przy swoich motocyklach i opowiadał. W muzeum zaś miał jedną zasadę – wszystkie eksponowane tam maszyny musiały być na chodzie! Jego sklep szybko obrósł legendą – przez lata był sztandarowym miejscem spod znaku „Mom & Pop” – rodzinnych geszeftów, na których stał prawie cały amerykański rynek handlu motocyklami. W pięć lat po jego śmierci rodzina zdecydowała, że chociaż w części, ale motocyklowa kolekcja pójdzie na sprzedaż. Stąd też pomyślałem sobie, że jesienny sobotni poranek to dobry moment, by rzucić okiem na niektóre z tych cudeniek. Zapraszam do galerii:

The post Słynna motocyklowa kolekcja Pappy’ego idzie pod młotek appeared first on Big Biker.

]]> http://bigbiker.pl/slynna-motocyklowa-kolekcja-pappyego-idzie-pod-mlotek/feed/ 0 Początek rewolucji, czyli policja wykopała Harleya! http://bigbiker.pl/poczatek-rewolucji-czyli-policja-wykopala-harleya/ http://bigbiker.pl/poczatek-rewolucji-czyli-policja-wykopala-harleya/#comments Fri, 04 Oct 2013 22:01:41 +0000 http://bigbiker.pl/?p=365 Stan Georgia, maleńkie, zaledwie dziesięciotysięczne Cedartown. Na ostatnim posiedzeniu Komisji Miasta (a news pochodzi z „The Fish Wrap” – miejskiego portalu w Cedartown z 3 października 2013, czyli z przedwczoraj) zabiera głos Gary Martin. Jego przemowa nie pozostawia złudzeń: miejscowa … Czytaj dalej

The post Początek rewolucji, czyli policja wykopała Harleya! appeared first on Big Biker.

]]>
Stan Georgia, maleńkie, zaledwie dziesięciotysięczne Cedartown. Na ostatnim posiedzeniu Komisji Miasta (a news pochodzi z „The Fish Wrap” – miejskiego portalu w Cedartown z 3 października 2013, czyli z przedwczoraj) zabiera głos Gary Martin. Jego przemowa nie pozostawia złudzeń: miejscowa policja wnioskuje o zastąpienie dotychczasowych, ledwie 9 – letnich (rok prod. 2004) policyjnych motocykli Harley Davidson Road King Police… motocyklami BMW. Cytowana jest również opinia szefa policji z Cedartown, Jamiego Newsome, który mówi, że mają dosyć pompowania policyjnej kasy w wiecznie psującego się HD-ka. Newsome tłumaczy, że beemka ma dłuższą żywotność i mniejsze koszty utrzymania i co najważniejsze – mniejsze wibracje. Te zaś ostatnie mają zasadniczy wpływ na pracę policyjnego sprzętu montowanego na dotychczasowych Harrych. Szef policji przedstawia argumenty trudne do obalenia: większość instytucji, w których jeżdżą harleye musi dokonywać ich wymiany po przejechaniu 50 tys. mil. Tymczasem BMW śmigają aż do 80 tys. mil. Przytacza też opinię wielu policjantów, którzy do tej pory użytkowali HD Policjanta: „Jedyną rzeczą, którą otrzymujemy z fabryki Harleya to informacja, że powinniśmy się cieszyć… bo jeździmy kultowymi Harleyami. Nic więcej!” Zaś ostatnia opinia szefa policji z Cedartown jest już naprawdę dla HD druzgocąca: „Jeśli stoisz z radarem i przejeżdża koło ciebie koleś zamykający zegar na 75 milach na godzinę (ok 120 km/h) i musisz ruszyć z miejsca z takim przyśpieszeniem, żeby go dopaść… to na Harleyu jest to niewykonalne zadanie. Nie będę narażał swoich chłopaków na takie wyczyny na tym rozchwianym sprzęcie”. Po tych słowach klamka zapadła. Komisja Miejska z Cedartown postanowiła przeznaczyć część budżetu miasta na zakup policyjnych BMW.
Hm… Tak zaczyna się kończyć legenda. Ostatni przyczółek, na którym Harley Davidson królował przez wiele lat. To właśnie służba publiczna przyniosła tej firmie wielomilionowe kontrakty, które znacznie przyczyniły się do wykończenia konkurencyjnej fabryki Indiana. Nie wiadomo jeszcze jak zareaguje Ameryka na tę jedną z pierwszych zmian. Na razie rozpisały się o tym jedynie lokalne media, ale pewnie za parę dni zobaczymy efekt tego w mediach ponadstanowych, a może nawet w Europie. To przecież koniec pewnej epoki, dokładnie taki sam, jaki dotknął jeszcze nie tak dawno Mekkę amerykańskiej motoryzacji: Detroit. Już raz rynek motoryzacji upadł poddając się pracowitości, oszczędności i innowacyjnym rozwiązaniom Japończyków. Teraz wszystko wskazuje na to, że ostatni bastion amerykańskiego stylu życia pokonali Niemcy.
Nie mam sentymentu ani do HD, ani do BMW. Żadna z tych marek to nie moja bajka, żadnej nie kibicuję, ani też nie uważam za fabryki rzęchów. Jednak jak tak się chwilę zastanowić… to trochę smutno, nie?

The post Początek rewolucji, czyli policja wykopała Harleya! appeared first on Big Biker.

]]>
http://bigbiker.pl/poczatek-rewolucji-czyli-policja-wykopala-harleya/feed/ 5
Motocyklizm lawetowy http://bigbiker.pl/motocyklizm-lawetowy/ http://bigbiker.pl/motocyklizm-lawetowy/#comments Sat, 21 Sep 2013 09:40:32 +0000 http://bigbiker.pl/?p=298 Kiedyś pewien były pracownik warsztatu autoryzowanego serwisu HD opowiadał mi, jak kilku panów prezesów dosiadających te piękne maszyny wybrało się na zlot Harleyów, zdaje się, że gdzieś w Hiszpanii. Piękna trasa, westchnąłby teraz niejeden biker i łza zazdrości się w … Czytaj dalej

The post Motocyklizm lawetowy appeared first on Big Biker.

]]>
Kiedyś pewien były pracownik warsztatu autoryzowanego serwisu HD opowiadał mi, jak kilku panów prezesów dosiadających te piękne maszyny wybrało się na zlot Harleyów, zdaje się, że gdzieś w Hiszpanii. Piękna trasa, westchnąłby teraz niejeden biker i łza zazdrości się w oku kręci. Jest tylko jeden, mały problem – panowie prezesowie lecieli do Hiszpanii samolotem, a ich motocykle jechały tam upakowane równiutko wynajętym TIR-em. Na 50 km przed celem podróży, czyli miejscem zlotu, nasi rasowi bikerzy wsiedli na motocykle i z gracją,  w blasku połyskujących ćwiekami skórzanych kamizelek, triumfalnie wjechali na zlot. Po jego zakończeniu równie triumfalnie opuścili miasto, by tuż za nim pozwolić pracownikom serwisu – którzy wynajęci z ASO HD eskortowali tym TIR-em motocykle, dbając by się im chromy nie ubrudziły – wtoczyć motongi na auto. Sami zaś zostali odwiezieni taksówkami na pobliskie lotnisko. Hm… Chciało by się rzec – wolno im przecież. Kto im zabroni? Mają kasę to niech se wyślą motorki na księżyc celem cyknięcia foty na tle amerykańskiej flagi. Pytanie tylko czy to jest jeszcze motocyklizm? A może się czepiam? Sam przecież widziałem na motocyklowych zlotach gości przyjeżdżających samochodem z motocyklem na lawecie… Bo droga daleka, bo padało, bo było zimno, bo po co się męczyć? Dla mnie jest się po co męczyć. Otóż dla samej przyjemności jazdy na motocyklu. A deszcz, zła pogoda czy zimno są również w tę przyjemność wpisane.

Z drugiej strony znam taką parę motocyklistów, którzy upodobali sobie wakacje polegające na motocyklowym zwiedzaniu południa Europy. Obydwoje jeżdżą na swoich turystycznych motocyklach, które na takie wakacje zabierają w docelowe miejsce właśnie na lawecie. Kiedy zapytałem czemu nie pojadą do takiej Prowansji czy Langwedocji motocyklami, wzbogacając wrażenia z podróży o to, co mogą zobaczyć po drodze odpowiedzieli, że tak jest dla nich lepiej. Lepiej, ponieważ po trasie Katowice – Montsegur byliby tak zajechani, że musieliby z dwa dni odpoczywać. A tak przyjeżdżają na tyle wypoczęci, by następnego dnia od rana już dosiąść motocykle i śmigać po okolicy. Pewnie jest to jakaś metoda. Jak dla mnie jednak, było by mi trochę szkoda tej drogi.

The post Motocyklizm lawetowy appeared first on Big Biker.

]]>
http://bigbiker.pl/motocyklizm-lawetowy/feed/ 2
Prawdziwa legenda: WLA! http://bigbiker.pl/prawdziwa-legenda-wla/ http://bigbiker.pl/prawdziwa-legenda-wla/#respond Wed, 28 Aug 2013 07:07:11 +0000 http://bigbiker.pl/?p=177 Dokładnie sto dziesięć lat temu (28 sierpnia 1903 r.) czterech gości: William Harley i Arthur, William i Walter Davidsonowie w szopie o wymiarach 3 na 4 metry złożyli pierwszy motocykl przeznaczony na sprzedaż. Był to Silent Grey Fellow z silnikiem … Czytaj dalej

The post Prawdziwa legenda: WLA! appeared first on Big Biker.

]]>
Dokładnie sto dziesięć lat temu (28 sierpnia 1903 r.) czterech gości: William Harley i Arthur, William i Walter Davidsonowie w szopie o wymiarach 3 na 4 metry złożyli pierwszy motocykl przeznaczony na sprzedaż. Był to Silent Grey Fellow z silnikiem o pojemności 410 cm. Bardziej przypominał rowerową ramę z przypiętym silnikiem, niż późniejsze motocykle. I tak powstała firma Harley Davidson. O ile o tym, że produkuje do dzisiaj legendarne motocykle już pisałem, to z okazji tej okrąglutkiej daty chciałem przypomnieć motocykl tej marki, który nie tylko jest niewątpliwie legendarny, ale który… w historii Polski odcisnął spore piętno. Mowa tu oczywiście o sławetnej WueLce. Motocykl ten znalazł się w Polsce za sprawą słynnego programu Lend-Lease uchwalonego przez amerykański senat 14 marca 1941 r. i podpisanego przez prezydenta Roosevelta. W ramach tego programu USA gwarantowało aliantom pożyczkę wojenną o wysokości 50,1 mld dolarów, co stanowiło 17% całkowitego budżetu wojennego Ameryki (na dzisiejszy pieniądz to mniej więcej 639 mld dolców). Oczywiście w ramach tej umowy kraje, które otrzymały pożyczkę (głównie w postaci sprzętu i wyposażenia armii) zobowiązywały się do jej zwrotu (oddania sprzętu) po wojnie, chyba że uległby on zniszczeniu w czasie działań wojennych. Jak się można domyślić nikt nigdy nikomu niczego nie oddał i tym sposobem po wojnie w wielu stodołach można było znaleźć poukrywane cacka. Wśród nich był też Harley Davidson WLA w wersji wojskowej. Do samego Związku Radzieckiego tą drogą trafiło 29 tys. tych maszyn.
A była to maszyna niezwykła. Motocykl ten wyszedł w dwóch wersjach kolorystycznych: czarnej i oliwkowej. Już wtedy posiadał tak powszechne dzisiaj przednie gmole. Silnik od spodu był osłonięty przez specjalną pancerną płytę. 750 cm silnik osiągał wówczas moc 23,5 kM. Posiadał specjalne przednie światło typu black out, dzięki któremu (system specjalnych soczewek) nie był widoczny w nocy, posiadał też specjalnie przygotowane bagażniki pod radiostację i skrzynki amunicji. Z przodu przewidziano skórzaną kaburę na maszynowy pistolet Thomsona o kalibrze 45. Do dzisiaj jest motocykl otoczony kultem – są nawet tacy maniacy, którzy specjalizują się w restaurowaniu tych maszyn. Ich cena często sięga 40 tys. zł.

I dwa filmiki. Na pierwszym widać dość dokładnie WLA z bliska:

Na drugim pan o dziwnym angielskim akcencie opowiada o tej prawdziwej legendzie i jego różnych funkcjach:

 

The post Prawdziwa legenda: WLA! appeared first on Big Biker.

]]>
http://bigbiker.pl/prawdziwa-legenda-wla/feed/ 0
Harley Davidson, czyli kup pan sobie legendę… http://bigbiker.pl/harley-davidson-czyli-kup-pan-sobie-legende/ http://bigbiker.pl/harley-davidson-czyli-kup-pan-sobie-legende/#comments Mon, 26 Aug 2013 07:14:55 +0000 http://bigbiker.pl/?p=167 Zwróciliście uwagę, że wielu ludzi, a czasem nawet media, wszystkich motocyklistów jeżdżących na chopperach czy cruiserach wrzucają do jednego wora nazywając „harlejowcami”? Co więcej, widząc cruisera od razu mówią: „A, to taki Harley!”. Rzecz się ma dokładnie tak samo jak … Czytaj dalej

The post Harley Davidson, czyli kup pan sobie legendę… appeared first on Big Biker.

]]>
Zwróciliście uwagę, że wielu ludzi, a czasem nawet media, wszystkich motocyklistów jeżdżących na chopperach czy cruiserach wrzucają do jednego wora nazywając „harlejowcami”? Co więcej, widząc cruisera od razu mówią: „A, to taki Harley!”. Rzecz się ma dokładnie tak samo jak ze sportowym obuwiem – możesz popylać w butach Nike, Reebook czy Puma a i tak będą gadać, że chodzisz w „adidasach”. Niestety, tak działa legenda i trudno się jej pozbyć. A przy okazji motocykli Harley Davidson, jak ktoś kiedyś słusznie zauważył, nie kupuje się samego motocykla. Głównie płaci się za legendę i to dość słono.W moim przekonaniu prawdziwą legendę wykończyli spece od promocji HD. To przecież oni właśnie tak rozdmuchali harleyowy PR, że konkurencyjna fabryka naprawdę legendarnych motocykli Indian musiał zwinąć manatki. Czy zaś Harleye naprawdę zasługują na legendę… No cóż, zdania są podzielone. Na pewno mają niepowtarzalny klang i… zdaje się, że na tym koniec. Cała reszta aż tak urocza nie jest. Pamiętam jak kiedyś załapałem się, jako dziennikarz, na dni otwarte w HD. Bajer polegał na tym, że za okazaniem legitymacji prasowej można się było przejechać czym się chciało. Poprosiłem o największy motocykl, którym dysponują w salonie. Wykulali mi wypasioną Electrę. Wsiadłem, przejechałem się kilka kilometrów i – że tak powiem – dupy mi nie urwało. Jak ją widziałem wcześniej, na ulicy, wydawała mi się sporym motocyklem. Kiedy zaś usiadłem na niej sam, okazało się, że jest wyczuwalnie mniejsza od mojego Aero 1100. Nie tak, żebym miał kolana pod brodą, ale naprawdę czuje się różnicę. No właśnie – to pierwsza nie najlepsza cecha HD-ków: one po prostu wcale nie są duże. Mimo, iż sprawiają takie wrażenie.

Kilka lat temu z pewnym kumplem wracaliśmy z wycieczki do Olomouca. Fajna traska, trochę winkli – jest co polecać. Ale do rzeczy. Kumpel dosiadał sprowadzonego z USA policyjnego Roadkinga. Była to moja pierwsza tak długa trasa w towarzystwie  HD, więc mogłem mu się dokładnie przyjrzeć. No, śliczniutki, tyle że miał jedną katastrofalną (jak dla mnie, bo może ktoś lubi) cechę, którą zauważyłem stojąc tuż przy nim na jednym z krzyżowań. Otóż silnik mu się tak trząsł na wolnych obrotach, że w pierwszej chwili myślałem, że mu się ten „policjant” zepsuł. Drgawki bowiem przenosiły się na cały motocykl i niestety też na motocyklistę. Potem okazało się, że produkowane w poprzednich latach HD-ki tak miały i co więcej, był to ich znak rozpoznawczy. Dla mnie dosiadanie tego motocykla możliwe by było tylko na czczo. W innym wypadku ta trzęsionka nie byłaby bez znaczenia dla kiszek.

Oczywiście wśród motocyklowej braci legenda HD budzi również wiele złośliwości. Przywołam tylko dwa dowcipy z olbrzymią brodą, które to dobrze ilustrują.  Pierwszy: po czym poznać, że na parkingu stał Harley? Po plamie oleju… I drugi: co jest najbardziej poszukiwane na zlocie Harleyów? Skrzynka z narzędziami… Dla mnie HD nie jest jakimś szczególnym motocyklem – ma swoje zalety oraz swoje wady. Jak inne motocykle. Więc nie ma w moim przekonaniu tak naprawdę przed czym klękać. Kiedyś, kiedy jeden z moich „niemotocyklowych” znajomych z zerową wiedzą o motocyklach zobaczył po raz pierwszy mój motocykl, był zawiedziony tym, że nie zdecydowałem się na zakup Harleya. No cóż… ja zawiedziony nie byłem i do teraz nie jestem…

The post Harley Davidson, czyli kup pan sobie legendę… appeared first on Big Biker.

]]>
http://bigbiker.pl/harley-davidson-czyli-kup-pan-sobie-legende/feed/ 3