Pisałem już o kaskach damskich… pora na kaski dziwne. Wczoraj rano w radiowej Trójce usłyszałem dyskusję o dziwnych kaskach, które paradoksalnie podobno uczłowieczają motocyklistę. Według wypowiedzi radiowców czarny kask z przyciemnianą szybą powoduje, że nie widzimy za nim osoby – widzimy jakieś mechaniczne urządzenie sprzężone z motocyklem. Mówili nawet, że już samo dodanie czerwonego irokeza do kasku budzi sympatię. No cóż – widziałem różnie urozmaicane kaski. Na przykład kolega śmiga od lat w kasku w kształcie czarnej, trupiej czachy, ja zaś czasem dla fantazji i z okazji motocyklowej parady zakładam silikonową nakładkę imitującą rogi wikinga. Pamiętam też jak kiedyś opowiadał mi Maciek Balcar, że długo szukał swojego kasku przypominającego trochę hełm pilotów myśliwców. Aż w końcu dopadł gdzieś dystrybutora pod Wodzisławiem. Bo tak naprawdę kaski zwykłe są trochę smutne – może więc warto coś w tym względzie urozmaicić?
Propozycja 1: R2D2
Trzeba mieć trochę poczucia humoru i sporo dystansu do samego (samej) siebie, by przywdziać taki bajer na łepetynę. W moim przekonaniu idealny na skuter, chociaż na jakimś turystyku też by pewnie się sprawdził. Sugerowana ilość przełączników i światełek na tym kasku genialnie go wkomponowuje na motocyklistę dosiadającego Hondę Goldwig. Koniecznie z maksymalną nadprogramową ilością diod, światełek i różnych knefli.
Propozycja 2: Ciasteczkowy potwór
Przyznacie, że czad? To zdecydowanie kask dla tych, którzy chcą zwrócić na siebie uwagę kierowców. Nie trzeba żadnych wierconych wydechów i montowania na motonga klaksonu rąbniętego z parowozu. Wystarczy trochę czerwonych kłaków i od razu jest radocha i to po obu stronach wizjera. Jak dla mnie to kask idealny na wszelkiego typu ścigi i niekonieczne tylko i wyłącznie dla pań. Można by również tego użyć zamiast odblaskowych kamizelek dla motocyklistów blokujących skrzyżowania przed przejazdem motocyklowych kolumn. Możliwe, że wówczas kierowcy byliby mniej denerwujący się…
Propozycja 3: Predator
Tu aż się prosi, by dosiadać w czymś takim Hayabusy. I koniecznie z takim odkręceniem manetki, by dredy z tyłu kasku mogły się ładnie wyprostować w poziomie. Adrenalina na pełny poziom, alleluja i do przodu, jak mawia ojciec dyrektor. A dla uspokojenia emocji, po takim prześmiganiu trasy Kraków – Katowice od bramek do bramek w niecałe dziesięć minut, koniecznie należałoby zatrudnić się jako eskorta pieszej geriatrycznej pielgrzymki na Anaberg. Dra równowagi nastroju…
Propozycja 4: Czacha
W sumie nic nowego, ale jak już jeździć z czachą, to niech budzi grozę. Żadnych tam chust z czachami jak z Cartoon Network. Najwyższy czas przywalić z grubej rury. Chociaż z drugiej strony jak się przyjrzeć kaskowi ze zdjęcia, to coś ta czacha jakaś taka głupawo uśmiechnięta i roztyta. No i ten nos przez wystający przez otwór wygląda jak dzyndzel przy… No, nie napiszę przy czym, żeby nie było, że sieję zgorszenie.
Propozycja 5: Kask taczkowy
To propozycja dla wyjątkowo wyluzowanych i odważnych bikerów. Najnowszy krzyk mody prosto z Pakistanu. A nie mam skrupułów żeby się z nich nabijać, bo mnie skurczybyki zrobili swego czasu na kasę i to niemałą. Kask ten mógłby również z powodzeniem znaleźć się na wybiegach motocyklowych haute couture wyznaczających nowe trendy w modzie lub też w serialu „Miłość na bogato”. Tutaj dopiero kariera ”zostałam twarzą taczki” nabrałaby zupełnie innego, dużo ciekawszego znaczenia.
Propozycja 6: Hair helmet
Nareszcie łysi mogliby poczuć, jak to jest z wiatrem we włosach. Non stop przecież słyszy się dookoła, że motocyklizm jest właśnie taki fajny, bo czuje się ten wiatr w tych włosach. Pod tym względem łysi bikersi mają po prostu przechlapane. Do teraz – bo oczywiście za sprawą widniejących na zdjęciu kasków można to wreszcie zmienić.
Ktoś ma jakieś inne typy?