Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego opublikował właśnie dane dotyczące rejestracji jednośladów w okresie od stycznia do września 2013. Od początku roku zarejestrowano w Polsce prawie sto tysięcy jednośladów (98 986), co stanowi liczbę o 12,2% mniejszą niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Zmalała też liczba rejestracji motocykli nowych i to o 4,7% w porównaniu z trzema pierwszymi kwartałami 2012 r. Wniosek jest prosty – rejestrujemy motocykli coraz mniej, a te, które rejestrujemy, to w głównej mierze motocykle używane. Po przeczytaniu tej informacji zacząłem się zastanawiać jak to jest w innych krajach. I czy wskaźniki zarejestrowanych motocykli również już pokazują nasycenie motocyklowego rynku?Znalazłem zestawienie pokazujące liczbę zarejestrowanych motocykli w poszczególnych państwach Europy. I tu ciekawostka – przodują Włosi. Na ich 59,5 mln przypada 5,6 miliona zarejestrowanych motocykli. Następni w kolejności są Niemcy, na których 81 mln przypada 3,7 mln motocykli. Trzeci w tym rankingu są Hiszpanie 46,5 mln przypada 2,5 mln motocykli. Oznacza to, że jednoślad posiada co jedenasty Włoch (wliczając w to starców i dzieci), co dwudziesty drugi Niemiec, co dziewiętnasty Hiszpan i co czterdziesty pierwszy Polak. Zdaje się zatem, że wciąż zostajemy w tyle za najbardziej wiodącymi w tym względzie krajami Europy. Oczywiście można dywagować, że we Włoszech prym wiodą skutery, co jest zgodne z ich tradycją i kultową Vespą, którą sobie wymyślili. Ok, ale Hiszpanie już nie wymyślili żadnego znaczącego jednośladu, a jakoś dają radę. Można by też tłumaczyć te statystyki warunkami pogodowymi. Jednak o ile w Hiszpanii i Włoszech sezon motocyklowy trwa znacznie dłużej niż w Polsce, to już jednak w Niemczech niekoniecznie. Jak zatem wytłumaczyć tę wciąż nikłą liczbę motocykli w Polsce i odnotowany ostatnio przez PZPM spadek rejestracji motocykli? No nijak nie chce się dać inaczej, jak tylko zwaliwszy na kryzys. Bo przecież wciąż trwa – wystarczy looknąć na wskaźniki bezrobocia lub pogawędzić przez chwilę z właścicielem motocyklowego sklepu.
Ale skoro po burzy przychodzi spokój, to pewnie po kryzysie przyjdzie jakaś chwila oddechu. Wróci ukochany pieniądz, stworzy się koniunktura i zaczniemy doganiać Europę w zakupie motocykli. Wyobraźmy sobie co by było, gdybyśmy tak dogonili w tym względzie Hiszpanów… No, w sumie czemu nie. To w końcu nie aż tak duże wyzwanie, by gonić Włochów. Co by to oznaczało? to, iż liczba motocykli na naszych drogach wzrosłaby ponad dwukrotnie. Teraz pojawia się naprawdę ważne pytanie: czy nasi współużytkownicy jezdni, drodzy nam Polscy kierowcy byliby to sobie w stanie wyobrazić? No i czy jakoś by dali radę z tym żyć? A przecież to wcale nie jest powiedziane, że nigdy tak się nie stanie….