Co byś zrobił dowiedziawszy się, że zostało ci już niewiele życia? Może zaledwie kilka tygodni? Ben, bohater filmu „Tylko tydzień” kupuje wysłużonego Nortona i rusza na zachód. Gdzie dokładnie i po co? A jakie to ma znaczenie?
„One week” (tłumaczony w Polsce jako „Tylko tydzień”) jakoś uciekł mojej motocyklowej uwadze. Nawet nie wiem czemu go przegapiłem, może dlatego, że jakoś pojawił się i zniknął bez jakiegokolwiek echa. Na szczęście jeden z czytelników niniejszego bloga – Jacek Grzybowski – napisał do mnie, bym koniecznie ten film zobaczył. I słusznie, bo kiedy wczoraj wieczorem go oglądałem, z minuty na minutę opadała mi szczęka. Pomijając fakt, że film ma niezwykle dowcipną narrację z offu (co zawsze lubię), jest kanadyjski (a oni zawsze mają inny punkt widzenia), to jeszcze – i co najważniejsze – dotyczy niezwykle ważnej rzeczy: wolności. I paradoksalnie wolność ta pojawia się dopiero wówczas, kiedy bohater filmu staje wobec czegoś ostatecznego, jak własna, rychła śmierć. Wtedy dopiero zaczyna tę wolność rozumieć i orientuje się, że w jego dotychczasowym życiu o prawdziwej wolności nigdy nie było mowy. Rusza więc na zachód na motocyklu, mimo iż jego narzeczona… nienawidzi motocykli. Ale co najpiękniejsze, rusza w tę ostatnią drogę sam. I z każdym przejechanym kilometrem zaczyna coraz wyraźniej widzieć, że samotność jest częścią wolności. Że jest nie tylko do niej przypisana, ale też stanowi jej ważny element. I co więcej, że samotność w wolności nie musi być niczym przygnębiającym bądź złym. Wtedy dopiero zaczynamy rozumieć siebie. Zaczynamy zanurzać się w chwili obecnej po prostu jadąc. To bardzo bliska mi idea – w końcu swój „Motocyklizm. Droga do mindfulness” napisałem właśnie o tym. I jedna z piękniejszych scen w filmie paradoksalnie nie ma związku z motocyklami, ale właśnie z midfulness. Otóż, kiedy bohater poznaje dziewczynę, która ratuje go z leśnego zagubienia, zostaje przez nią zapytany, co by robił gdyby chciał tę chwilę tu i teraz przeżyć na maksa. „Wtedy bym się z tobą kochał” – odpowiada Ben.
Gorąco polecam „Tylko tydzień” – to film w motocyklizmie obowiązkowy!
dopisuję o listy filmów, które muszę zobaczyć