Właśnie wczoraj jeden z motocyklowych kumpli zamieszkujący stolicę naszego pięknego („tak pięknego, że aż się płakać chce” – jak śpiewa Bukartyk) kraju zadał mi niby niewinne pytanie, czy coś bym napisał o klubach motocyklowych i Kongresie. Rozumiem intencję: „czytają twojego bloga motocykliści, więc weź tak nakreśl o co chodzi z tymi motocyklowymi klubami, żeby początkujący motocyklista mógł się pokapować po co ci goście noszą te naszywki na kamizelkach i co one oznaczają”. Hm… To ciężkie zadanie. Bo to sytuacja, w której namawiamy wegetarianina do zrecenzowania ociekającej tłuszczem kiełbasy. Jakkolwiek zaparłbym się w sobie i z dziennikarską rzetelnością poszukał jakichś super informacji o historii polskiej aktywności Motorcycle Club, ich wspaniałym zaangażowaniu w działalność charytatywną, w aktywizację i animację motocyklowych przedsięwzięć, to jakoś tak… no, jak zachwyca, jak nie zachwyca… Jestem w pełni świadomy, że po tym wpisie nawet moi znajomi z MC, z którymi wypiłem hektolitry piwa uznają, że dla opamiętania przyda mi się dydaktyczne wyklepanie michy, ale cóż za to mogę… Nie widzą mi się te reguły MC i tyle.
W tym miejscu nie ma już właściwie wyjścia – zgodnie z własnym sumieniem powinienem precyzyjnie opisać co mi nie „pasi”. No, to dobra – Artur miej świadomość roli prowokatora tych wynurzeń – nie pasi mi pewna obyczajowa reguła MC wyrażona w poniższych cytatach:
„Są także rzeczy, które powinieneś rozumieć, kiedy planujesz znaleźć się w otoczeniu klubów MC: Witając się (…) poczekaj aż to member klubu MC pierwszy poda ci rękę. Nie przerywaj rozmów, czekaj aż cię rozpoznają lub gestem daj sygnał, że chciałbyś się przedstawić. Nie obrażaj się, jeżeli na samym początku odczujesz pewien dystans lub nie podadzą ci ręki. Często memberzy klubów MC chcą dowiedzieć się o Tobie i Twoim klubie trochę więcej, zanim zaczną ci podawać rękę i rozwijać rozmowę na tematy związane z nimi samymi oraz ich klubem.”
„Jeżeli znasz memberów z danego lub innych klubów MC, nie chwal się tym, nawet jeśli jest to twój najlepszy kolega i faktycznie jesteście blisko. Nie rzucaj imion, ksyw, nazw klubów”
„Jeśli któryś z klubów MC zażąda zdjęcia kamizelki/naszywek na jego terenie, nie stawiaj oporu. Najlepszą odpowiedzią jest „No Problem” i grzecznie je zdjąć.”
„Nie dotykaj żadnej części barw membera klubu MC ani też jego kamizelki, kurtki czy innej garderoby, która jest nimi obszyta. Jest to uważane za bardzo poważne naruszenie, brak szacunku i mogłoby to spowodować agresywne zachowanie.”
Powyższe reguły, wyznaczane przez kluby motocyklowe, a także wiele innych, które można znaleźć zarówno na polskich, jak i zagranicznych stronach klubów MC, FG i RC dają do myślenia i to nie tylko osobom, które odebrały edukację zahaczającą o rozumienie zasad funkcjonowania subkultur czy sekt. Ale spróbujmy je krótko podsumować – jeśli czasem spotkasz gości z klubu to najlepiej nie podchodź, nie patrz w oczy, nie dotykaj i dzielnie znieś to, że nie chcą ci podać ręki, ponieważ z ich perspektywy jesteś kimś gorszym. Musisz wciąż uważać, czy czasem nie znajdujesz się na „czyimś terenie”, a jak ci się tak przytrafi, to miej świadomość, że możesz mieć kłopoty, bo intruzów się w najlepszym przypadku rozbiera z kamizelek, a w najgorszym – rachuje im kości. Innymi słowy: w samych tylko cytatach widać, że śmierdzi to na kilometr regułami godnymi gangów, w których łaski należy się wkupić. Jak się już wkupisz, to przez okres „próbny”, w którym masz zdobyć ich zaufanie będą cię traktowali jak śmiecia, ale i tak obowiązuje cię absolutny i pokorny nakaz milczenia we wszystkim. I jest tylko jedna wskazówka w tych wspaniałych zasadach ruchów MC, pod którą akurat ja się podpisuję obiema rękami. Wskazówka ta mówi, że powinno się raczej trzymać od nich z daleka….
„…ale i tak obowiązuje cię absolutny i pokorny zakaz milczenia we wszystkim…” Chyba miało być „nakaz”
racja, dzienks:-)
Taaa… Tekst napisany z dużą znajomością tematu… Szkoda, że w oparciu o kilka głupawych tekstów z netu. Internet to niestety, jeden wielki śmietnik w którym najczęściej i najskuteczniej powielają się informacje delikatnie mówiąc głupie. Chyba tak jak w „niusach” – najlepiej sprzedają się sensacje, a jeszcze lepiej „sensacje”. Przytoczone „zasady” dotyczące klubów motocyklowych to oczywiście kalka z jakichś anglojęzycznych wypocin, które z rzeczywistością zbyt wiele nie mają wspólnego. Owszem, istnieje pewna „etykieta” związana z tym ruchem, ale w każdym środowisku jakaś istnieje. Są takie (mylę się..?) grupy ludzi gdzie np. trzymanie kieliszka wina nie za nóżkę i brak rozrożnienia „Szato-bla-bla” od „La-Pryt-bla-bla” z podziałem na roczniki jest „lekkim” nietaktem… Obśmiejmy też jako niezrozumiałe zupełnie ustępowanie miejsca osobom starszym, zasady podawanie ręki kobiecie czy chodzenie do filharmonii w garniturze… „Klubowanie” to po jakiś tam fragment motocyklowej kultury, zaznaczmy – dość hermetyczny – z własnymi zasadami o których dowiesz się, że tak powiem „na miejscu” a nie z internetowych wykopalisk. Tak, tak… Takie złote myśli pewnie zamieścił nawet jakiś klub na swojej stronie… Niestety, jak wszędzie i tam trafiają się pacany (i wcale nie jest tam tak trudno za to wylecieć…) a jak powiedział frajter Kania „Faktycznie, tak to już jest, że najszybciej zwraca na siebie uwagę idiota”.
I własnie z takich powodów mam wyjebane na wszystkie kluby. Nie bardzo rozumiem też tekstu o „czyimś terenie” ??? Kto mi zabroni nosić na plecach co mi się podoba, np Myszkę Miki czy Kubusia Puchatka ??? To nie jest chore – to jest pojebane…..
LwG