Właśnie na forum motocyklistów przeczytałem prośbę o wskazanie psychologa specjalizującego się w pracy z motocyklistami po wypadku. Trochę (no dobra, więcej niż trochę) mnie to zastanowiło. Z jednej bowiem strony mam dość umiarkowany entuzjazm co do skuteczności psychologii terapeutycznej (tak, wiem: od razu powinno to zostać złożone na karb odwiecznej dezaprobaty socjologów dla psychologów i nawzajem), z drugiej jednak strony znam osobiście przypadki, w których motocyklowy wypadek kończy się rodzajem traumy, która powoduje bardzo poważną blokadę przed ponownym zajęciem miejsca na motocyklowym siodełku. A zatem jakaś pomoc w tym względzie naprawdę byłaby przydatna. Pytanie jest tylko jedno – czy na pewno powinna być to pomoc psychologa? Ledwie kilka dni temu usłyszałem szczere wyznanie pewnej bizneswomen, która postanowiła w ważnej dla siebie życiowej kwestii zasięgnąć rady psychologa. Udała się do gabinetu w nadziei na polepszenie swojego psychicznego stanu. W najgorszym z przewidywanych przez nią scenariuszy po wizycie nie miało się nic zmienić. W razie czego się nie poprawi, ale też się nie pogorszy – myślała sobie przed wizytą, bo przecież psycholog nie może zaszkodzić. No, niestety, nadzieje okazały się płonne: po wizycie było jeszcze gorzej. Stąd też mój poważny sceptycyzm. Ale wróćmy do szoku pourazowego i zastanówmy się czy pomoc jakiegoś specjalisty mogłaby być rzeczywiście potrzebna…
Powołam się na trzy znane mi osobiście przypadki traum po motocyklowym wypadku – niezależnie od nasilenia ich skutków: chodzi o sam mechanizm i efekty, które niosą ich skutki. Przypadek pierwszy: gość jedzie lewym pasem dwupasmówką na dużym cruiserze, z żoną na siedzeniu pasażera. Szybkość – jakieś 80 km/h. Na prawym pasie ciężarówka, która bez włączenia migacza zmienia pas ruchu, dosłownie taranując motocykl. Motocyklista zjeżdża z asfaltu na rozciągający się tuż obok pasek trawnika. Przy tej szybkości nie jest w stanie utrzymać motocykla w pionie na grząskiej ziemi i w końcu, po kilkusekundowej walce o równowagę, przywala w barierki oddzielające jezdnie. Potem pogotowie, szpital, kilka miesięcy skomplikowanej rehabilitacji i wreszcie powrót do normalnego funkcjonowania. Motocyklista już po roku kupuje nową maszynę i jeździ do dzisiaj – jego żona po tym wydarzeniu odczuwa paniczny strach przed motocyklem i jak deklaruje na moto nie wsiądzie już nigdy. Właściwie co za problem – ktoś powie… No tak, tyle, że przed wypadkiem motocyklizm to była ich ulubiona forma wspólnego spędzania czasu. Uratowali w ten sposób małżeństwo. Bo po wielu latach udało im się znaleźć w końcu wspólną pasję…
Przypadek drugi: gość na sportowym motocyklu gwałtownie hamuje przed źle oznakowaną barierką przed drogowymi robotami. Pisk opon, zarzucanie tylnym kołem, jednym słowem hardcore. Ale koleś ma wystarczająco dużo doświadczenia i farta, że udaje mu się utrzymać motocykl w pionie. I dokładnie w momencie, kiedy opada mu adrenalina, a z piersi wyrywa westchnienie ulgi, w tył jego motocykla przywala rozpędzone kombi. Szpital, złamania, operacje, rehabilitacja. Wszyscy na około twierdzą, że kolo na motocykl już nie wsiądzie. Mija kilka miesięcy i gość jednak wsiada. Najpierw jeździ trzydzieści na godzinę, ostrożnie jak nigdy dotąd, strachu ma pełne spodnie. Ale w końcu, krok po kroku, dzień po dniu zaczyna radzić sobie coraz pewniej. Wystarczy kilka kolejnych miesięcy, by jeździł tak pewnie i z taką radochą jak poprzednio.
Przypadek trzeci. Motocyklowa zdrapka. Adrenalina skacze na maksa. Jest tak wielka, że poobijany motocyklista nawet nie czuje bólu, ale wie, że nie wszystko jest w porządku. Zbiera się z gleby, moto w opłakanym stanie, ale nadaje się do jazdy. Koleś wie, że musi jakoś dotrzeć do domu i wie, że jeśli teraz nie wsiądzie na motocykl to z każdym kolejnym dniem będzie coraz gorzej. Strach będzie miał coraz większe oczy – trauma urazu będzie puchnąć z tygodnia na tydzień, jak pompowany z mocą balon. Jedyny sposób żeby wypuścić z tego balonu rozdymające powietrze, to otrzepać spodnie i dosiąść motocykla. Na pohybel sobie i wszystkim. Udaje się. Już po kilkudziesięciu kilometrach trauma znika.
Trzy różne (prawdziwe) sytuacje wskazują na to, że szok pourazowy na motocyklu może mieć dużą siłę. Może być tak silny, że odmówi nam motocyklowej przygody na resztę życia. Wszystko zależy od tego, jak jesteśmy w stanie sobie z tym poradzić. A może pytanie powinno brzmieć: do jakiego specjalisty powinniśmy się wtedy udać? Moim zdaniem nie ma znaczenia czy będzie to psycholog, psychoterapeuta, socjolog, trener czy coach. Nie ma znaczenia również to, jak dobrze dany specjalista zapamiętał podręcznikową definicję: „wypadek drogowy należy do kategorii wydarzeń o charakterze traumatycznym i może powodować lękowe zaburzenie, znane w literaturze jako posttraumatic stress disorder (PTSD). Najczęstszymi psychologicznymi konsekwencjami wypadku drogowego są jednak zaburzenia afektywne, deficyty poznawcze (zaburzenia koncentracji uwagi i funkcjonowania pamięci), zaburzenia relacji społecznych, zakłócenia funkcjonowania zawodowego oraz fizyczne objawy stresu.” Znaczenie dla mnie ma przede wszystkim to czy dany specjalista… jest doświadczonym motocyklistą. Jeśli tak, to wie, że wypadek motocyklowy pozostawia w poszkodowanym zupełnie inny rodzaj traumy. Na motocyklu jesteśmy bardziej i częściej narażeni na urazy, niż ludzie zamknięci w stalowej puszcze samochodu. Ta świadomość powoduje, że strach przed ponownym wejściem na motocykl jest nieporównywalnie większy. Po wypadku już wiemy, że bez kurtki z ochraniaczami to gra w rosyjską ruletkę. Znam gościa, który tylko raz w życiu nie ubrał motocyklowej kurtki. Miał do przejechania trzysta metrów. Od domu do najbliższego spożywczaka i… wyglebił obcierając sobie ramię prawie do kości. Trudno się spodziewać takiego urazu, kiedy jedziemy samochodem do oddalonego o trzysta metrów sklepu, prawda? Podsumowując, odpowiedź na pytanie czy korzystać ze specjalisty, który nam pomoże pokonać szok pourazowy po motocyklowym wypadku jest oczywista: tak! Pod jednym warunkiem… że specjalista, do którego się zwracamy jest również motocyklistą. Dopiero wtedy motocyklowa psychologia powypadkowa działa!
Stres pourazowy można likwidować samodzielnie stosując proste ćwiczenia umysłowe. Nasz mózg jest niezwykle neuroplastyczny, podatny na sugestie/autosugestie. W tejże kwesti polecam film wyemitowany przez stację Plante: http://www.youtube.com/watch?v=VibCtypFGos .
Dużo zależy od tego, w jakim celu wybieramy się do specjalisty. Jeśli wypadek motocyklowy wywołał u nas stres pourazowy, niezwłocznie należy udać się do psychoterapeuty zajmującego się przypadkami PTSD, bo samo się nie poprawi, a będzie tylko gorzej. Jeśli natomiast nasz lęk związany jest z ponownym wejściem na motocykl, to jest on jak najbardziej prawidłowy po trudnym przeżyciu i doświadczeniu konsekwencji wypadku. Jedni poradzą sobie z nim lepiej, inni gorzej, ale jeśli nie wpływa on znacząco na nasze życie, to może minąć trochę czasu, zbierzemy dodatkowe doświadczenia i ruszamy.
Do psychologa zaś zawsze warto iść i nigdy po pierwszej wizycie nie zrobi Ci się lepiej, bo do specjalisty nie idzie się po pocieszenie, a po pomoc. Pomoc polega zazwyczaj na pokazaniu różnych alternatyw trudnej sytuacji, a decyzję zawsze podejmuje się samemu, a takie obciążenie nie każdemu się podoba. Jeśli zaś chodzi o psychoterapeutę i rozpoczęcie terapii, to z dużym prawdopodobieństwem mogę stwierdzić, że dopiero po latach terapii zrobi się lepiej (zależy, czy krótko- czy długoterminowa), ale efekty radości ma się na całe życie!
Ps. Niestety psycholog wciąż kojarzony jest z kozetką (jak na obrazku powyżej), a ta związana jest z psychoanalizą, której skuteczność nie jest empirycznie potwierdzona.
Jolu – dzięki za rozsądny głos w sprawie. Jeśli jesteś psychologiem to tym bardziej się cieszę. Niezależnie jednak od tego załączam socjologiczno-motocyklowe pozdrowienia:-)
Bezpłatna pomoc psychologiczna dla osób uczestniczących w wypadkach drogowych.
„TRAKT” – bezpłatny program terapeutyczny dla wszystkich, którzy doświadczyli wypadków komunikacyjnych i zmagają się z zespołem stresu pourazowego. Program przeznaczony jest dla uczestników oraz świadków wypadków, a także tych, którzy stracili bliskich na skutek zdarzeń komunikacyjnych.
– Jeśli uczestniczyłeś w wypadku komunikacyjnym
– Jeśli wypadek miał miejsce na Twoich oczach
– Jeśli ktoś z Twoich bliskich uczestniczył w wypadku drogowym
– Jeśli spowodowałeś wypadek
Program TRAKT jest dla Ciebie.
Więcej informacji na http://www.wypadki-drogowe.pl http://www.facebook.com/programTRAKT
[email protected] tel. 509 127 858