No i mamy już pierwsze podsumowania 2013 roku – już po raz dziewiąty oceny produktów podjął się istniejący od 1999 r. i reklamujący się jako największy na świecie portal rekomendujący motocyklowe produkty czyli WebBikerWorld. W kategorii motocyklowego kasku zwycięzcą został Shoei GT Air, głównie za niski poziom hałasu i ekstraszerokie pole widzenia. Oczywiście ma takie bajery jak pinlock, dodatkowa przeciwsłoneczna blenda wysuwana z kasku i cała masa wywietrzników. Do tego jeden z lepszych pomysłów, a mianowicie wyjmowalne boczki, które zresztą można dokupić w różnych grubościach, by jak najlepiej dopasować kask do kształtu głowy. Jeśli jeszcze do tego dodamy wykorzystujący podciśnienie system usuwający ciepłe powietrze z kasku oraz przewidziane przez producentów miejsce zarówno na uszka okularów, jak i system głośnomówiący, to właściwie mamy obraz całości. No cóż – od lat mało motocyklistów kłóci się z prostą konstatacją, że co Shoei, to Shoei. Można go kupić już od 2100 zł.
Kolejnym zwycięzcą – tym razem w kategorii „ciuchy” – jest kurtka motocyklowa Pilot Trans Urban Jacket. Mnie się akurat nie podoba. Gość ze zdjęcia wygląda w niej, jakby ubrał górę od pidżamy młodszego brata i to po tym, jak bawiły się nią cztery wygłodzone jamniki. No, ale jak wiadomo – gusta nie podlegają dyskusji. Jaka kurtała jest, każdy widzi. Na szczęście w motocyklowych kurtkach ważniejsze jest to, czego nie widać. W tym wypadku cała masa funkcjonalności – odpinanych, przypinanych, wypinanych i nie wiadomo jeszcze jakich. Ciekawostką może być to, że w ogóle nie znana u nas marka Pilot – na całym świecie szyje firmowe ciuchy dla wielkiej japońskiej czwórki: Hondy, Kawasaki, Suzuki i Yamahy. Specjalizuje się też w wyposażaniu zawodników w wypasione kombinezony. Zaś w 2013 r firma postanowiła uruchomić wreszcie własną linię i właśnie Trans Urban Jacket jest tego procederu pierwszą zapowiedzią. Oprócz tego, że sama jest wodoodporna (zrobiona została z polyestru denier 600 – do złudzenia przypominającą cordurę) zawiera jeszcze oddychającą i wodoodporną membranę Reissa. No, niby fajna rzecz i doceniana przez motocyklistów – przymierzałem niejednokrotnie kurtki z tą membraną i jakoś ja się w tym akurat pocę. No, ale cóż… Kurtkę można kupić na Amazonie za 225$.
W kategorii rękawic motocyklowych wygrały Racery (a to się Bartek ucieszy) z modelem R-Safe. Trudno się dziwić tak wysokiej nocie, bo austriacki Racer od lat wiedze prym na rynku motocyklowych rękawic. Nikt nie jest w stanie pojąć jak można w jednej rękawicy zastosować tyle różnych ochraniaczy, przeszyć, kevlarowych zabezpieczeń i różnych rodzajów skór i dalej uczynić tę rękawicę wygodną. Przecież jak się przyjrzeć z bliska niektórym wypasionym Racerom, to wyglądają jak patchwork utkany z se skórzanych drobinek, a jednak żaden szew nie wrzyna się w łapę. Pamiętam jak na jakichś motocyklowych targach goście z Racera pokazywali z dumą jedną rękawicę (z kangurzej skóry), w której jakiś znany zawodnik (oczywiście zapomniałem który) zaliczył kilkusetmetrową zdrapkę na asfaltowym torze. Na dowód tego puszczali na ekranie film z tą zdrapką. I rzeczywiście koleś szurał po asfalcie w szybkością światła, podtrzymując się od czasu do czasu właśnie na tych rękawicach. Nie były oczywiście nietknięte – ale sposób ich zniszczenia udowadniał, że ochroniły rękę dokładnie tam, gdzie było trzeba. R-Safe zostały wykonane podobno z trzech rodzajów skór – bydlęcej, kangura i koziej. To cudeńko technologii i bezpieczeństwa można dostać za 260$.
Bartek już nie zajmuje się Racerem ale pewnie by się ucieszył.
Z motocyklowym pozdrowieniem, kawał dobrej roboty.