Biadoliłem swego czasu jak ciężko u nas zrobić motocyklowy teledysk. Na szczęście świat cały nie podziela tego biadolenia – historia muzycznych klipów pełna jest bowiem wątków motocyklowych. W sumie istnieje (wg różnych danych) kilkaset teledysków, w których wykorzystano motocykle. Oczywiście w większości mają stanowić tylko i wyłącznie atrakcyjne wizualne tło. Są jednak i takie, w których ważne jest odwołanie do kultury motocyklowej jako takiej. Postanowiłem przypomnieć najciekawsze z nich. A jedną z absolutnych perełek w tym gronie jest pewien, dzisiaj już nieco zapomniany, hicior lat osiemdziesiątych ub. wieku, a mianowicie „Rock me Amadeus” austriackiego muzyka skrywającego się pod pseudonimem Falco. Johann Hans Hölzel (bo tak się naprawdę nazywał) urodził się w Wiedniu w 1957 r. Na czwarte urodziny mama (praczka) i ojciec (robotnik) sprezentowali małemu Johannowi pianino i świat przestał być już taki sam. W kilkanaście lat później jeden z profesorów Wiedeńskiej Akademii Muzycznej nazwie Johanna „małym Mozartem”. Niedługo potem jednak nasz bohater porzuca pianino i z nowo nabytą gitarą basową rusza na podbój Berlina. Po roku z kajpiano-klezmerksiej włóczęgi wraca do Wiednia i przyjmuje ksywę Falco na cześć enedrowskiego skoczka narciarskiego Falko Weisspfloga. Kiedy wydaje swój pierwszy album staje się jasne, że będzie jednym z głównych przedstawicieli gatunku Neue Deutsche Welle. I kiedy już stał się znany w całej Austrii, a jego popularność kiełkowała w Niemczech i Anglii, Falco wybrał się na film „Amadeus” Milosa Formana i… napisał swój największy przebój: „Rock me Amadeus”. Numer ten błyskawicznie stał się hitem na całym świecie. Przez wiele tygodni utrzymywał się na pierwszym miejscu list przebojów w UK, a następnie jako jedyny w historii niemieckojęzyczny utwór dochrapał się pierwszego miejsca w USA. Utwór zaczyna się od frazy: „Był pierwszym punkiem, który postawił stopę na tej planecie”. Nie trzeba było długo czekać, żeby „Rock me Amadeus” zaczął rozbrzmiewać w większości dyskotek, klubów muzycznych i muzycznych telewizji świata. Pewnie go dobrze pamiętacie:
Pomysł na teledysk był następujący: najpierw Falco w wieczorowym stroju śpiewa pomiędzy ludźmi z epoki Amadeusza, a później już w przebraniu Punk-Mozarta podryguje przy współudziale motocyklistów. Później te ekipa się ze sobą miesza, podsuwając wyobraźni skojarzenie: jak by też się mogło skończyć przyjęcie, na którym wytatuowani bikersi dorwaliby się do wypomadowanych, wielce swawolnych i bezpruderyjnych osiemnastowiecznych niewiast? Cóż tu się dziwić, że klip ten rozpalał wyobraźnię pod wieloma szerokościami geograficznymi. W następstwie jego popularności sam Falco nagrał jeszcze jedną wersję klipu – tym razem „panny swawolne” okazały się jeszcze bardziej swawolne i jeszcze żywiej reagują, kiedy na ich osiemnastowieczne przyjęcie wjeżdża dorodny chopper, z wbiegającą za nim bikerową dziczą.
Jak się można domyśleć „Rock me Amadeus” stał się rekordzistą w… teledyskowych parodiach. Jaja robili sobie w Family Guy, parodiował Falco Al Weird Yankovic, a nawet Robin Wiliams w piosence „It’s only us” czy muppetsi w jednym ze swoich odcinków.
Niestety, sam Falco nie doczekał już wszystkich – i coverowych i prześmiewczych wykonań swojej piosenki. Rozwalił się, uderzając swoim Mitsubishi Montero w pędzący autobus w 1998 r. na Dominikanie. W jego krwi wykryto 1,5 promila alkoholu, pewien fikuśny psychotrop oraz więcej koki niż sobie można wyobrazić. No i jak tu nie zanucić: Rock me Amadeus?