Dzisiaj rano przeczytałem doniesienia medialne informujące beztrosko, że raczej w styczniu już zimy nie będzie. No kurcze, a kiedy ma być? Skoro nie w styczniu? To może w maju? A może – i tutaj nasuwa się myśl śmiała – w ogóle zimy nie będzie? Już nigdy… No, cóż – ręce co prawda załamują ekolodzy, klimatolodzy i inni wielbiciele naturalnej równowagi, w myśl której – jak mawiał palacz z filmu „Miś”: „Jak jest zima, to musi być zimno”. Jak się okazuje: nie musi. Co więcej, klimat na naszej umęczonej planecie wcale nie jest taki oczywisty i też oczywisty nigdy nie był. Co jakiś tam okruch czasu (a czymże jest kilkadziesiąt czy kilkaset tysięcy lat, jak nie właśnie okruchem!) świat się zmienia tak akuratnie, że lodowce albo topnieją albo też ich objętości przybywa. I jakoś trwamy przez te tysiąclecia nieco jedynie się tym zmianom dziwiąc. Skoro jednak obecnie stoimy być może u progu takich zmian – niezależnie od tego czy wywołaliśmy je kopcącymi kominami, smrodzącymi samochodami, czy też tylko i wyłącznie psikając się pod pachami dezodorantami powiększającymi dziurę ozonową, spróbujmy się przyjrzeć, co też mówią nam najprzeróżniejsi jasnowidze i przepowiadacze przyszłości.
Ojciec Klimuszko
Tak, to ten sam, którego herbatki stały się słynniejsze niż same przepowiednie. Był tak miły, że kiedy wieszczył kolejne kataklizmy i wojny, które mają wstrząsnąć światem, jednocześnie przewidywał, że akurat Polskę wszystkie te nieszczęścia cudownie ominą. Co więcej, powiedział nawet, że gdyby się miał jeszcze raz urodzić, to tylko w tak pięknym kraju. Przypomnijmy: tak pięknym, że aż z tego piękna płakać się chce, jak śpiewał Bukartyk. W każdym razie wg ojca Klimuszki mimo, że całe Włochy wraz z połową Europy mają zniknąć niebawem pod wodą, to u nas, panie dzieju, będzie dobrze. I co najwyżej ucierpi jakieś 5% populacji, co zdaniem ojca Czesława jest jeszcze do wytrzymania. Zapytacie teraz: „no dobra, ale co to do jasnej cholery ma wspólnego z motocyklami?” To bardzo słuszne pytanie i gwoli odpowiedzi oddajmy głos naszemu umiłowanemu wizjonerowi od herbatek: „Przyjdzie taki czas, że w Polsce będzie ciepło, jak na równiku, a za waszymi oknami będą rosły owoce południowe”. I od razu się śmieje w człowiekowi motocyklowa gęba. Czujecie to! Sezon motocyklowy przez cały okrąglutki rok. No i jak tu Klimuszki nie wielbić?
Śpiący prorok z Leszna
To niejaki Marian Więcławek, który miał się wsławić tym, że precyzyjnie przewidział wybór Polaka na papieża w 1978 r. Był równie wielce łaskawy w swoich proroctwach dla motocyklistów. Wieszczył on bowiem, że będziemy w Polsce hodować cytrusy, a klimat zmieni się tak dalece, że po prostu żyć, nie umierać. Wprawdzie stać się to ma dopiero po trzeciej wojnie światowej i wielu innych kataklizmach, ale pomińmy ten mało wygodny niuans i rozkoszujmy się wizją Więcławka. Co więcej, pan Marian przewiduje, że granice naszego pięknego (tak wiem, wciąż się kłania Piotr Bukartyk) będą się rozciągały aż po Odessę, co jest szczególnie fajne dla mnie, gdyż zawsze marzyłem żeby się pylnąć motocyklem właśnie tam. Niestety, obecnie trzeba do takiego wyczynu motocykla terenowego. Natomiast jak już się wygrzebiemy z tych wojen i kataklizmów, to się do tej Odessy zrobi porządną drogę, no nie?
Alois Irlmayer
To kolejny nasz przyjaciel. Pochodzi z Bawarii i jego proroctwa dotyczą głównie Niemiec, ale był tak uroczy, że część z nich – głównie dotyczącą zmian klimatycznych – dedykował naszej wspólnej części Europy. W dużej mierze jednak koleżka Alois zajmował się szczegółowymi przewidywaniami co do rozgrywających się w przyszłości bitew i walk, ze szczególnymi wskazówkami dotyczącymi rozmieszczenia wojsk, kierunku ataków i takich tam pierdół. Jednak w kwestii klimatu co powiedział, to powiedział. Mianowicie: „styczeń będzie tak ciepły, że komary będą tańczyć. (…) Nie będzie już normalnych zim, takich jakie znamy obecnie”. Najśmieszniejsze jest to, że kiedy wypowiadał te słowa dobre ponad pół wieku temu (zmarł w 1959 r.) wszyscy pukali się z niedowierzaniem w czoło. No bo jak to tak, że styczeń będzie ciepły? Przecież to niemożliwe… Hm… Liczyłem przed zimą na to, że jak wyrychtuję motocykl na koniec marca, to będzie w sam raz i akurat. A tu niespodzianka i trzeba ręczne robótki garażowe szybko kończyć. Żeby zdążyć przed rozpoczęciem sezonu. A kiedy to rozpoczęcie? No, wg Alois Irlmayera właśnie za nami…
Po trzeciej wojnie światowej to akurat będzie dość chłodno – nuklearna zima
A co do drogi do Odessy, to poczekajmy może, aż do Gdańska skończą robić…