Mamy tego pecha, że żyjemy w kraju, w którym sezonu motocyklowego jest tyle, co kot napłakał. W przyjaznym motocykliście roku, jak się uzbiera cztery do pięciu miesięcy pogody, to wyjemy z zachwytu. Niestety, to rzadkość – wystarczy spojrzeć na mijający właśnie wrzesień. Nigdy nie było wiadomo kiedy lunie, zaś jak powszechnie wiadomo telewizje pogodowe i owszem są absolutnie potrzebne, ale po to, by pooglądać sobie wyścig „Pogodynek” w ubieraniu coraz wyższych szpilek. Można się tym napawać równie dobrze bez fonii, bo to, co „Pogodynka” ma do powiedzenia… o pogodzie i tak nie ma najmniejszego znaczenia. Co zatem w tej paskudnej sytuacji zrobić? Można i o wszem zacząć spędzać długie, jesienne wieczoru w garażu, siedząc na skrzynce piwa i i udając że przykręcenie jednej i tej samej śrubki przez cały wieczór jest absolutnie niezbędne. Można jednak też odkryć w sobie hardcorowca i spróbować pośmigać mimo nieprzyjaznej aury. Wystarczy przecież żeby nie padało… Ok… Ale co z temperaturą?Na przykład dzisiaj zapowiada się w miarę przyjemny, słoneczny dzień. Szkoda tylko, że jak na razie nie ma szans na to, aby w szczytowej porze dnia termometry wskazały ponad dziesięć stopni. A to oznacza jazdę przy jakichś 6, może 8 stopniach przez większość dnia. Kiedyś przeprowadzono badania, z których wyszło, że jeśli motocyklista jedzie z prędkością 100 km/h przy temperaturze 10 st. C, to sam podmuch wiatru wywołany taką szybkością powoduje obniżenie temperatury na motocyklu do -3 st. Czy da się wytrzymać? No da się. Sam kilka razy jechałem przy dużo niższej temperaturze i ze sporo większą prędkością. Raz nawet zaliczyłem -8 st. i podróż (wprawdzie dookoła komina), ale za to dla rozrywki po sporym śniegu. Filmik z tego „wyczynu” załączam pod spodem. Jednak tak czy siak, jeśli decydujesz się na wyjazd w taką zimnicę jak dzisiaj, warto pamiętać o kilku ważnych sprawach.
Po pierwsze ubiór. Tutaj sama kurtka z podpinką nie wystarczy. Musisz ten zestaw uzupełnić o zimową bieliznę termiczną, odpowiednią bluzę pod kurtkę (m. in. w czymś takim specjalizuje się angielski Knox) taką, która z jednej strony będzie oddychać, ale z drugiej nie przepuszczać wiatru i chronić przed zimnem. Do tego należy pamiętać o pełnym kasku z odpowiednią, termiczną kominiarką pod nim. Gruby, np. skórzany kołnierz również nie zaszkodzi. Kluczowe znaczenie mają buty i rękawice. W tych bowiem miejscach marzniemy najbardziej, bo tam też wiatr atakuje najsilniej. Zatem rękawice zimowe i takież buty. A im większe protektory nakolanne masz w spodniach… tym większa również ochrona przed zimnym wiatrem.
Po drugie ogrzewanie. Jest na rynku cała masa podgrzewanych gadgetów, korzystających z zasilania akumulatora motocyklowego. Oczywiście najpopularniejsze z nich to podgrzewane manetki. Warto też rozważyć wszelkie podgrzewane wkładki do ubrań – kamizelki, majty i wiele innych. W zasadzie w przywdziewaniu tego wszystkiego na siebie nie ma specjalnych ograniczeń. Prócz tego oczywiście, by móc się swobodnie w tym ruszać.
Wreszcie, po trzecie, najważniejsza rzecz: opony. Otóż te standardowe tracą swoje właściwości przyczepne przy spadku temperatury. Już w okolicy zaledwie kilku stopni na standardowej oponie jedziesz jak na metalowej łyżwie. Zaczynają się tendencje do ujeżdżania na boki, a droga hamowania znacznie, bardzo znacznie, się wydłuża. Tutaj też producenci prześcigają się w ofercie „zimowych opon motocyklowych”. Należy jednak pamiętać, że głównie są one jednak przeznaczone na czarne nawierzchnie. Jazda po śniegu – to już zupełnie inna bajka: dla innych sprzętów, innych opon i innych wariatów. Raz tylko spróbowałem czy się da (wspomniałem o tym wyżej) i nie zamierzam tego wariactwa powtarzać. Z dwóch powodów: bo było bardzo ślisko i dlatego, że po takim wyczynie motocykl należy natychmiast umyć i wysuszyć. Włożenie go do garażu z grudkami śniegu powoduje bardzo przykre konsekwencje, o czym opowiem innym razem.
Czy zatem warto w ogóle zaprzątać sobie głowę jazdą na motocyklu przy niskich temperaturach? Na przykład dzisiaj? Przy tak krótkim sezonie motocyklowym czasem się nie da inaczej. Chęć nawinięcia na licznik paru mil zaczyna być silniejsza od zimnego dyskomfortu… Zaś nie ma nic gorszego od motocyklisty sfrustrowanego tym, że się odpowiednio nie najeździł.
Na poniższym filmiku jadę motocyklem 9 stycznia 2011. No, po prostu miałem już dosyć zimy i musiałem się przejechać, żeby nie zwariować.
Tutaj zaś krotki zapis akcji „Mikołaje na motocyklach”, na którą wybrałem się motocyklem po śniegu i przy minus ośmiu stopniach:-) Byłem, jak się okazało, jedynym wariatem, który w tym dniu w Katowicach się na to zdecydował
W kwestii opon – pamiętam taki grudzień, że po wyjściu z domu buty się rozjeżdżały na boki, a opona w VT600 trzymała 🙂
Dzisiejsza temperatura faktycznie rewelacyjna nie jest, ale do pracy dało się dojechać. To o czym zapomniałeś napisać, to nieodzowny w takich warunkach antyfog, lub pinlock. Jazda z uchyloną szybą trochę boli, z zamkniętą nie ma szans 🙁
Majtek podgrzewanych bym nie zaryzykował, ale manetki naprawdę dużo zmieniają. Kiedyś trudno było mi uwierzyć w ich skuteczność, dziś strasznie mi ich brakuje w motocyklu żony.
Na razie na zimno nie narzekam tak bardzo poza słabymi rękawicami i już wyraźnie mniejszą przyczepnością opon – korzystam z braku opadów póki się da 🙂
I uważam też, że bardzo użyteczną rzeczą jest możliwość spinania kurtki ze spodniami, gdyż rośnie szczelność stroju i powiewy chłodu są dużo mniej groźne.
A ja latam……… bez żadnet termo- coś tam . Bluza , spodnie i na to kombik tekstylny , rękawice i wio…………. Banan i frajda z jazdy – bezcenna.
Jak boli , zamarza – kończymy jazdę. Bezpieczeństwo na 1-wszym miejscu.
A jutro też latam . Całe 400 km zrobie.
Pingback: luottoa
Owszem, chłodno się zrobiło, ale latam w miarę możliwości 🙂
Ciuchów termo póki co brak, ale ostatnio przetestowałam kilka warstw ciuchów, plus na całość ubranko BHP chroniące przed wiatrem i deszczem. Do domu wróciłam zgrzana i prawie sucha (zmokły skarpetki – nie wiem jakim cudem). Czekam na większe ochłodzenie, żeby sprawdzić jak ów ubiór spisze się przy niższej temperaturze.
Do ogarnięcia została mi jeszcze sprawa opon. Póki co motocykl świetnie trzyma się drogi, nawet podczas jazdy w deszczu, ale nie wiem jak będzie się sprawował przy zerowej temperaturze.